MOTTO:


PAWEŁ ANTONI BARANOWSKI - BLOGWitam Cię mój szanowny czytelniku i szanowna czytelniczko. Dziękuję Ci za zainteresowanie. Na wstępie jednak wyjaśnijmy to sobie: celem pisania mojego blogu jest - wyrazić to, co ja chcę przekazać i to wyłącznie w taki sposób - w jaki ja chcę to zrobić. To nadaje sens publikowaniu indywidualnych blogów. Mój blog jest dla odwiedzających jak biblioteka publiczna: czytać książki można, jeśli ktoś lubi i chce, ale pisać w tych książkach - nie należy. Nie jestem informatorem moich czytelników a mój blog nie jest czasopismem.

wtorek, 6 listopada 2012

… i dlatego będę mówił „ten kraj”!

Rozczarowanie…?
Tak. Wielkie rozczarowanie.
Wydarzenia polityczne na które czekałem od początku września, zmagając się z narastającą depresją, upewniły mnie jedynie w przekonaniu, że źródłem decyzji dzisiejszej władzy w Polsce nie są obecnie warunki ekonomiczne a po prostu ideologia, dominująca nad wszystkim i decydująca o kierunku zmian lub o ich blokowaniu.

Poniekąd to normalne; ideologie po to są, by sterowały działaniami.
Problem w tym, że mamy do czynienia z dziwnym zjawiskiem rozdzielenia społeczeństwa. Nie ma jak się okazuje znaczenia, że siedemdziesiąt procent społeczeństwa chce zmiany kierunku, korekty założeń początkowych wraz ze zmianą ludzi odpowiadających w rządzie za ich realizację. Ma znaczenie, że władza dzięki przewadze głosów piętnastu osłów spreparowała niewątpliwy fakt; nie tylko medialny ale i polityczny, że Rząd uzyskał formalne wotum zaufania Parlamentu. Połowy Parlamentu, większością 15 głosów. Ale jednak. To jednak wystarczy by ogłosić zwycięstwo polityczne.
Trudno to lekceważyć, pominąć, wiedząc nawet, że to z całą pewnością nie odpowiada woli społeczeństwa.
Niestety jak dotychczas wiele wskazuje na to, że praktycznie nic się nie zmieni z punktu widzenia przeciętnego tzw. „szarego” obywatela, z trudnością utrzymującego się „na powierzchni”. Poziom zaślepienia społecznego Premiera a tym samym zapewne i jego ministrów jest po prostu przerażający. Dotyczy to Donalda Tuska w o wiele większym stopniu niż Jarosława Kaczyńskiego. To zaślepienie w przypadku Tuska pochodzi jednak nie z wyizolowania społecznego a z ideologii; dziwacznej , wykoślawionej, durnej i barbarzyńskiej, czyli ogólnie mówiąc – polskiej – odmiany „liberalizmu” dającego sukces „elicie” a odbierającego wolność większości.

"Liberalizm" odbierający wolność.
Premier jest po prostu realizatorem ideologii więc cóż ma mówić; w swojej dbałości o PR bredzi o „utrzymaniu tempa dotychczasowego rozwoju” zapominając jednak, że pojęcie „rozwój” byłoby tu uzasadnione, gdyby dotyczyło wszystkich. Tymczasem sytuacja osób w wieku umownie ustalonym (jako granica umownego podziału) – na 50 lat – stale się pogarsza.
Stopa bezrobocia co najmniej nie maleje w dużych ośrodkach w sposób istotny, w małych ośrodkach czyli „w Polsce” – często rośnie.
Można by było mówić o wzroście gospodarczym gdyby nie tylko poprawiała się rentowność przedsiębiorstw, rosło PKB, ale gdyby także w stopniu istotnym malało bezrobocie, skutecznie działała osłona socjalna osób jakie znalazły się w najgorszej sytuacji. Sytuacja w której bezrobotni nadal są pozbawieni ofert pracy czyli środków do życia a przedsiębiorcy notują zysk – nazywa się narastającym rozwarstwieniem społecznym a nie wzrostem gospodarczym!
To natomiast prowadzi do katastrofy, jeśli nie spotka się ze skutecznym przeciwdziałaniem. Musi doprowadzić do katastrofy.
Rozwarstwienie społeczne przestaje dotyczyć jedynie sytuacji materialnej ludzi; zaczyna najwyraźniej objawiać się w sposobie myślenia, sposobie widzenia zjawisk w bliskim i dalszym otoczeniu. Zasadniczej roli nabiera tu ten obrzydliwy „warszawski punkt widzenia” – jak kalectwo dotykający szczególnie właśnie tych, którzy podejmują decyzje a więc powinni mieć szczególnie szerokie spojrzenie na rzeczywistość, głównie tę społeczną, socjalną. Gorączka „nachapania się póki można” przesłania uczciwość, rozsądek, odpowiedzialność czy choćby podstawowe współczucie. Najgorsza jest przebijająca z wypowiedzi Premiera Tuska i jego polityków pogarda dla Konstytucji, stanowiąca już niejako polską tradycję narodową… jeśli się w Polsce mówi o Konstytucji – to tylko tej z 3-go Maja i tylko w dniu 3-go Maja…
Pomimo narastającej depresji, pomimo topniejących możliwości przetrwania, trzeba jakoś przypominać publicznie o tym, co niewygodne, o czym rząd nie ma zamiaru wspominać.

W najgorszym przypadku – zawsze lepiej być po stronie prawdy, sprawiedliwości czy solidarności…
Ale to – nie jest moja Polska!
To nie jest moja Ojczyzna!

… i dlatego będę mówił „ten kraj”.