MOTTO:


PAWEŁ ANTONI BARANOWSKI - BLOGWitam Cię mój szanowny czytelniku i szanowna czytelniczko. Dziękuję Ci za zainteresowanie. Na wstępie jednak wyjaśnijmy to sobie: celem pisania mojego blogu jest - wyrazić to, co ja chcę przekazać i to wyłącznie w taki sposób - w jaki ja chcę to zrobić. To nadaje sens publikowaniu indywidualnych blogów. Mój blog jest dla odwiedzających jak biblioteka publiczna: czytać książki można, jeśli ktoś lubi i chce, ale pisać w tych książkach - nie należy. Nie jestem informatorem moich czytelników a mój blog nie jest czasopismem.

sobota, 7 kwietnia 2012

Arogancja władzy… a Euro 2012.

Pisząc to – zdałem sobie nagle sprawę, że to określenie – to już slogan. Choć dziś władza tak ściśle już się kojarzy z arogancją, że niewielu potrafi w tym określeniu dostrzec skrajne przeciwieństwo, swoisty oksymoron. Nie o to chodzi, że nikt nie zdaje sobie sprawy z tego przeciwieństwa znaczeń; władza od czasów wielkiego Maharadży Nandy, króla wielkiej Indii (która była jednym wielkim królestwem) wiele wieków wcześniej, przed okresem szczytowym rozwoju cywilizacji egipskiej (Seti - Ramzes II) – była rozumiana jako służba; dająca sławę, zaszczyty, przywileje, ale jednak służba wobec społeczeństwa, ludu. Służba – związana także i z odpowiedzialnością.

Jak się wydaje, większość ludzi zdaje sobie sprawę, że władza nie może i nie ma prawa być arogancka, ale jednocześnie – ludzie po prostu wiedzą, że jest ona arogancka. Że nie jest taka, jak powinna. Dlaczego? Bo nie funkcjonuje tu łatwy mechanizm wyciągania konsekwencji. Nie funkcjonuje też godność osobista, zasady honoru. A władza – będąc zaangażowanym politycznie stronnikiem konkretnych idei, będąc zaangażowanym finansowo stronnikiem konkretnych interesów – musi po prostu być wobec niektórych arogancka; nie ma innego wyjścia.
Objawia się to na przykład w wybiórczym słyszeniu. Władza słyszy tylko tych których należy słyszeć, z którymi się zgadza i których reprezentuje. Przede wszystkim tych – którzy ją legitymizują, od których zależy. Pozostałych – po prostu pomija. Władza nie dyskutuje z tymi którzy mają inne zdanie; przecież dyskusja oznaczałaby, że inaczej myślący istnieją i mają jakieś znaczenie, mają coś do powiedzenia z czym trzeba się koniecznie nie zgodzić, czemu trzeba koniecznie zaprzeczyć, z czym trzeba się liczyć. Władza jest oparta na myśleniu wybiórczym i dogmatycznym i z natury nie znosi demokracji…
Prócz jednak tych którzy mają wykrystalizowane, zdecydowane i odmienne od władzy poglądy – są jeszcze ci, którzy jako przedmiot działania władzy nie posiadają poglądów ale mają za to konkretne potrzeby. Najczęściej chodzi tu o potrzeby podstawowe, zasadnicze, elementarne.

To nie jest tak jak w słynnym powiedzeniu Jezusa; kto nie jest przeciwko wam – jest z wami… Władza nie jest „przeciwko nim” – bo ich nie dostrzega, nie zauważa. Jak łatwo się domyśleć – z tego samego powodu „za nimi” także nie jest. Nie ma tu miejsca konflikt koncepcji, poglądów, tradycji, rodowodu czy idei. Jest tylko arogancja. Arogancja w skondensowanej, czystej postaci.

Premier postanowił nawoływać z daleka. Tak to jest, że czasem z bliska nie słychać, albo słychać gorzej, ciszej. Trzeba wyjechać na inny kontynent i dopiero z odległości, choćby z Kanady – głos Premiera wzmocniony przez usłużnych współ-propagandystów przyciąga uwagę, z „niewielka pomocą przyjaciół” w mediach. Mam na myśli tę - ni to radę, ni to ostrzeżenie, ni to prośbę – że "Polacy w czasie Euro 2012 nie powinni protestować". Od razu przypomniały mi się dawne uwagi dawnej władzy PRL adresowane do Solidarności, żeby "nie kopała leżących". Opozycja pytała wtedy: to w końcu kiedy ich kopać, gdy oni zawsze leżą...

A dziś? Rozumiem zaniepokojenie władzy, ale nie tędy droga panie Premierze…

Problem w tym, że – w odniesieniu do tego co napisałem powyżej – w czasie Euro 2012 Władza będzie słuchać. Europa będzie słuchać jak i kawałek reszty świata poza Europą także będzie miał oczy i uszy otwarte. Czy logiczne byłoby milczeć wtedy gdy wszyscy słuchają?
A tak należy rozumieć tę „dobrą radę” czy „prośbę–groźbę” Premiera; w czasie Euro nie protestujcie – bo wszyscy będą na was (i na nas) zwracać uwagę, patrzeć i słuchać, a gdy się Euro skończy – wtedy Świat zajmie się swoimi problemami, my – władza przestaniemy znów was słuchać, znów was zaczniemy całkowicie "olewać" jak przed Euro 2012 - to wtedy sobie gadajcie, protestujcie sobie ile chcecie…
Doprawdy; takie „rady” to czysta bezczelność aroganckiej władzy. Bardzo trafnie to określił pan przewodniczący Duda – jako „chyba jakiś ponury żart”...

Od września ubiegłego roku piszę o problemie bezrobocia w grupie obywateli w wieku produkcyjnym, z przedziału wiekowego 45 – 65 (67) lat. Wszelkie próby zwrócenia uwagi władzy ta ten pilny problem, problem życia lub śmierci dla ludzi bez swojej winy pozbawionych możliwości zatrudnienia jako źródła środków na zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych - władza arogancko przemilcza albo co najwyżej arogancko pokrywa bełkotem usłużnych "ekspertów" od "ściemniania"...

Dlatego dziś, pomimo poszczekiwania swojskiego "kundla" (czyli po kaszubsku - tuska) dochodzącego z oddali – twierdzę: ludzie, mówcie głośno i otwarcie co jest waszym zasadniczym problemem życiowym, na przykład o braku możliwości pracy i zdobycia w ten sposób pieniędzy na życie; mówcie teraz – gdy władza słucha. Nie mam na myśli jakichś idiotycznych „kawiarenek dla seniorów” czy "uniwersytetów trzeciego wieku" - fikcyjnych lub trzeciorzędnych postulatów wymyślanych jako kpinę z ludzkiego cierpienia przez panów Boniego, Rostowskiego czy Arłukowicza, a pracę dla osób bezrobotnych „50 plus” dającą im podstawowe środki do życia. Protestujcie teraz, gdy władza słyszy, gdy oczy wielu milionów ludzi będą zwrócona na Polskę i na was!. Władza nie chce nic zrobić w tej sprawie prócz obietnic ”do 2030 roku”. Władza liczy na was, że pokornie i po cichu zdechniecie w krzakach i na śmietnikach i w ten sposób sami uwolnicie "władzę" od swojego problemu. To właśnie chyba mają na myśli - mówiąc o "niewidzialnej ręce" czyli o mitycznej "samoregulacji"; liczą na to, że "sami" wymrzecie i w ten sposób "rynek pracy" się "ureguluje". Co więcej – władza teraz jeszcze bardziej pogarsza waszą sytuację – każąc wam dłużej poniewierać się na zapomogach, zasiłkach albo żebractwie u obcych i rodziny - w oczekiwaniu na prawo do emerytury, która będzie mniejsza o „lata niepłacenia składek” na bezrobociu oraz o część zasobów IKE w ZUS, ewentualnie wcześniej wykorzystaną, by w ogóle dożyć do wieku emerytalnego.

Czasy wrażliwości społecznej władzy jak widać dawno skończyły się, bo jeśli by nie – to by nie doszło do tak dramatycznego problemu w tej sprawie. Władza gdy chce - potrafi reagować natychmiast i podejmować właściwe działania legislacyjne, liczone w czasie na tygodnie a nie na lata czy dekady. Przykład - sprawa wieku emerytalnego, sprawa "dopalaczy" itp.

Walczcie o życie, bo ono nie jest wam dane za darmo. Wasze życie nie interesuje tej władzy, ani wasza śmierć na śmietniku nie zrobi na władzy żadnego wrażenia. Nie tylko na "władzy" ale i na waszych współobywatelach, sąsiadach, znajomych. Protestujcie i demonstrujcie podczas Euro 2012 – bo wtedy może ktoś usłyszy wasz głos i skłoni władzę do natychmiastowej koniecznej interwencji. A jest tu coś do zrobienia, można zrobić wiele i "władza" jest do tego zobowiązana treścią Konstytucji Rzeczypospolitej.

Krzyczcie i domagajcie się działań dopóki ktoś słucha, jak zalecał w swoich naukach w Ewangelii także Jezus. (Szukajcie - a znajdziecie, proście - a będzie wam dane, kołaczcie - a otworzą wam...) Nie dajcie się przekonać, że musicie cicho i potulnie zdechnąć, byle bez rozgłosu i skargi – byle nie zakłócić „panom” dobrej zabawy sportowej, byle żaden cień nie padł na władzę "elity". Byle nie popsuć im ich interesów i biznesów. Tu nie obowiązują „prawa rynku” ani „zasady ekonomii” a raczej zdziczała ideologia „kapitalizmu” – w jej wersji chorej, wypaczonej i drapieżnej.
To co widzisz, co niszczy ciebie i twoje życie - to raczej jakiś "ciężki sen debila" o kapitalizmie. Jakiegoś polskiego "debila" który ma teraz władzę, ma ogromne osobiste dochody, spłaca kredyt za dom i "ustawia się" w życiu na przyszłe wieloletnie pasożytowanie na funduszach publicznych. Prawdziwy kapitalizm w rozwiniętych krajach demokratycznych jest dziś inny; jest ludzki, mądry, przemyślany, przyjazny ludziom pracowitym; daje każdemu szanse a nie odbiera ich - jak tutaj.

Domagajcie się prawdziwej gospodarki rynkowej opartej na ekonomii humanistycznej, a nie podłej imitacji dziewiętnastowiecznego kapitalizmu!

Protestujcie – dopóki ktokolwiek jeszcze was słucha…