MOTTO:


PAWEŁ ANTONI BARANOWSKI - BLOGWitam Cię mój szanowny czytelniku i szanowna czytelniczko. Dziękuję Ci za zainteresowanie. Na wstępie jednak wyjaśnijmy to sobie: celem pisania mojego blogu jest - wyrazić to, co ja chcę przekazać i to wyłącznie w taki sposób - w jaki ja chcę to zrobić. To nadaje sens publikowaniu indywidualnych blogów. Mój blog jest dla odwiedzających jak biblioteka publiczna: czytać książki można, jeśli ktoś lubi i chce, ale pisać w tych książkach - nie należy. Nie jestem informatorem moich czytelników a mój blog nie jest czasopismem.

sobota, 30 listopada 2013

Nazwa „Solidarność” – zobowiązuje do solidarności. Solidarności silnych ze słabymi.

Jak było wtedy z tą solidarnością – dowiadujemy się dopiero teraz.
Nawet ja – będąc członkiem Związku od początku, dopiero dziś dowiaduję się ze współczesnych opowieści osób organizujących pierwszy strajk w Stoczni i strajki „solidarnościowe” w innych zakładach, że „Solidarność” – tej prawdziwej solidarności musiała się wówczas dopiero z trudem uczyć. I to uczyć się na błędach. Dotyczy to szczególnie Wałęsy, ale przecież nie tylko jego…
Nazwa związku nawiązywała do takiego sposobu działania i współpracy pomiędzy organizacjami zakładowymi, gdy wielkie zakłady pracy, mające bardzo liczne załogi – działają jawnie i czynnie, wysuwając żądania pracownicze wobec władzy, również dotyczące pracowników innych, mniejszych zakładów lub nawet generalnie – pracowników w ogóle, a te małe zakłady – które nie byłyby w stanie strajkować skutecznie – zapewniają poparcie tym wielkim, biorą udział w manifestacjach, w działaniach informacyjnych, tworząc tę „masę” wsparcia społecznego – z którą każda władza będzie musiała się liczyć i wręcz – od której każda władza zależy.

Początkowo być może tak to funkcjonowało na fali wielkiego zrywu społecznego, dzięki temu „Solidarność” powstała jako oficjalna, legalna dziesięciomilionowa organizacja i odniosła wielki sukces. Stan wojenny wiele jednak zmienił, związek odbudowany ku wielkiemu zdziwieniu i zaskoczeniu dawnych czołowych działaczy ledwie wówczas wypuszczonych z miejsc internowania, reaktywowany nagle i niespodziewanie podczas załamywania się władzy PZPR, gdy osłabione zostały już rygory stanu wojennego – nie był tym samym związkiem ani personalnie, ani ideowo. Późniejsze przemiany gospodarcze dowiodły, że poszczególnym organizacjom zakładowym trudno już się nieraz dogadać, wręcz mnożyły się przypadki konfliktu pomiędzy „Solidarnością” w jednym zakładzie pracy czy branży a „Solidarnością” w innych zakładach lub branżach; wąsko pojmowane interesy załóg lub grup zawodowych okazywały się ważniejsze niż wspólna solidarna walka o wspólne dobro. To zresztą było nieuniknione w coraz bardziej komplikującym się świecie gospodarki rynkowej – w porównaniu z – pod tym względem prostszym – zunifikowanym światem centralnie planowanej gospodarki państwowej.

Wszystko wskazuje więc na to, że związek „Solidarność” musi uczyć się solidarności nadal.
Dziś Solidarność programowo działa w interesie pracowników. Zajmuje się głównie warunkami pracy, prawem pracy itp. a więc sprawami dotyczącymi osób aktualnie pracujących, zrzeszonych w zakładowych organizacjach związkowych. Jedną z form działania był udział reprezentacji związkowej w pracach tak zwanej Komisji Trójstronnej której przewodniczy Minister Pracy i Polityki Społecznej Władysław Kosiniak Kamysz. Komisja zajmuje się debatą nad propozycjami rządowych zmian np. projektem ustawy o zmianie ustawy Kodeks Pracy – dotyczących tzw. „elastycznego czasu pracy” oraz wydłużenia okresu rozliczeniowego czasu pracy. Zmiany te zostały wprowadzone pomimo wielu zastrzeżeń związkowych, gdyż opinie ZZ nie są dla władzy zobowiązujące. Wszystko wskazuje na to, że dla władzy a konkretnie dla Ministra Kosiniak Kamysza atrapa komisji trójstronnej była jedynie platformą propagowania rozwiązań rządowych, miejscem gdzie próbowano przekonać związkowców do proponowanych zmian, na zasadzie nie dialogu a pewnej zorganizowanej „promocji” projektów rządowych, które wprowadzano niezależnie od stanowiska związkowego, co najwyżej uznając, że promocja się nie powiodła i związkowcy do rozwiązań rządowych nie dali się przekonać, Ale władza tak czy inaczej – wprowadziłaby te zmiany, realizując swoją założoną wcześniej politykę; politykę służenia biznesowi w ramach wzajemnej solidarności. Bo po tamtej stronie mamy też „Solidarność”: solidarność polityki i biznesu.

Odnosi się od dawna wrażenie, że już sama nazwa „komisja trójstronna” jest mylącym nadużyciem, gdyż w komisji tej spotykały się w istocie dwie strony: wspólna reprezentacja dużych central związkowych jako jedna strona – z syndykatem polityczno – biznesowym zwanym „rząd i stowarzyszenia pracodawców” – jako stroną drugą. W takim układzie – strona związkowa nie miała wiele do powiedzenia. Działalność takiego ciała – stała się farsą demokracji i kpiną z dialogu; zapewne głównie z tego powodu – związki zawodowe zrezygnowały z udziału w pracach Komisji Trójstronnej. Była to forma protestu. Jednak ten sztafaż jak się okazuje był bardzo potrzebny syndykatowi polityczno – biznesowemu.
Widać to w kolejnej sprawie – płacy brutto ustawowo określanej jako minimalna w odniesieniu do umów o pracę w pełnym wymiarze czasu pracy. Jeszcze nie umilkły na dobre echa żądań skandowanych przez ogromne tłumy pracowników podczas sobotniej warszawskiej manifestacji (14.09.2013) pod hasłem „Dość lekceważenia społeczeństwa”, a minister Kosiniak Kamysz już ponownie zaprasza związkowców, apeluje o powrót do udziału w pracach „Komisji Trójstronnej” – by nadal udawać „porozumienie społeczne” i przy tym dzielić się ze związkami odpowiedzialnością za zmiany tak naprawdę przeprowadzane wyłącznie przez władzę. Widać tu wielkie podobieństwa do sposobów działania władzy „ludowej” za czasów PRL. Generalnie widać, jak wiele obecna władza z Platformy Obywatelskiej nauczyła się od władzy PRL-u.
Zbyt wiele.
Prawdopodobnie też i dlatego tak samo skończy…

Wracając jednak do solidarności.
Potrzeba dziś wielkiej solidarności. Solidarności ze słabymi, nie mogącymi strajkować, nie mającymi czym straszyć władzy.
Prócz pracowników wykonujących swoje zawody i zarabiających więcej lub mniej poprzez pracę, jest wielka grupa pracowników – którzy zostali pozbawieni pracy i często wypchnięci z rynku pracy totalną, bezwzględną i bezzasadną odmową zatrudnienia. Odmową przede wszystkim bezprawną, łamiącą zasady prawa. Mam na myśli tak zwanych bezrobotnych. Tych rzeczywistych bezrobotnych. To po prostu często pracownicy obecnie niezatrudnieni, gotowi natychmiast podjąć pracę nawet często za wspomniane wynagrodzenie minimalne. To ludzie z trudnością walczący o przetrwanie każdego dnia i tygodnia, pozbawieni zasiłku dla bezrobotnych a zbyt dumni by razem z ofiarami różnych patologii społecznych ubiegać się o pomoc państwa w ośrodkach pomocy społecznej. To pracownicy z długim nieraz stażem, których zwolniono podczas upadłości zakładów pracy, przy prywatyzacji, redukcji zatrudnienia, restrukturyzacji przedsiębiorstw lub zwolniono (pozbyto się) wbrew prawu ze względu na wiek i teraz również wbrew obowiązującemu prawu odmawia się im zatrudnienia – pod różnymi pozorami lecz w rzeczywistości także ze względu na wiek. mam na myśli pracowników, dziś bezrobotnych w wieku po 50 roku życia.
Jeśli mamy nadal mówić o solidarności pracowniczej – NSZZ „Solidarność” musi ich także objąć swoimi działaniami. Dość lekceważenia bezrobotnych 50 plus!

Nie było, nie ma i nigdy nie będzie zgody na poświęcanie kilkudziesięciu tysięcy czy kilkuset tysięcy ludzi na poniewierkę, cierpienie fizyczne i psychiczne i wreszcie na śmierć na przysłowiowych lub rzeczywistych śmietnikach! To hańba Donalda Tuska i jego rządu Platformy Obywatelskiej! Przy dalszej bezczynności może to być także hańba „Solidarności”!

Nic nie wskazuje na to, by władza sama chciała rozwiązać ten problem; władza jest zresztą po części zakładnikiem lobby biznesowego a ono nie widzi w tym żadnego problemu. Niestety podobnie nie można liczyć na ewentualny rząd powstały z innych ugrupowań politycznych, chwalących liberalizm nawet wówczas gdy odebrał on kilkuset tysiącom ludzi ich wszystkie prawa, bo przecież odmowa prawa do pracy jest równoznaczna praktycznie z odmową wszelkich innych praw, z powodów finansowych i innych wywodzących się z następującej przez to nędzy.
Szczególnie i przewodząca dziś w sondażach poparcia społecznego partia Jarosława Kaczyńskiego nie wykazuje żadnego zainteresowania tym problemem, prawdopodobnie dlatego, że podporządkowana jest osobiście samemu Prezesowi PIS – całkowicie wyobcowanemu społecznie, nie mającemu pojęcia o realiach i kosztach codziennego życia, normalnych potrzebach człowieka czy rodziny, sprawiającego wrażenie – że zajmuje się wyłącznie „robieniem polityki” a ktoś inny mu wszystko kupuje, gotuje, sprząta, pierze, płaci rachunki za prąd, gaz czy ogrzewanie i dlatego Pan Prezes Kaczyński nie ma świadomości, że wszystko to wymaga PŁACENIA a to płacenie wymaga ZAROBIENIA a zarabia się w większości przypadków w pracy najemnej… czyli, że człowiek pozbawiony pracy – JEST POZBAWIONY WSZYSTKIEGO!
Jest pozbawiony przez społeczeństwo wszelkich praw w imię „liberalizmu”.

Dowód na trafność takich wniosków Pan Prezes dał sam, wybierając się kiedyś „oficjalnie” w towarzystwie kamer i współpracowników do „sklepu osiedlowego” (podobno chodziło o „Biedronkę”) – by udowodnić, jaka w kraju jest drożyzna a zapominając przy tym zabrać pieniędzy na te zakupy oraz nie mając świadomości, że „Biedronka” jest wielką siecią sklepów najtańszych…

Nie ma innych sił zainteresowanych, dlatego jeśli NSZZ „Solidarność” nie podejmie natychmiast tematu bezrobocia pracowników wieku 50+ moim zdaniem przestanie być godna swojej nazwy i swojego rodowodu! Starsi pracownicy pozbawiani pracy są najsłabszym podmiotem w społeczeństwie. Konieczne jest włączenie problemu bezrobotnych z tej grupy do zainteresowania Związków Zawodowych w imię solidarności pracowniczej.

Najbardziej istotne w tej sprawie jest to, że chodzi tu o pracowników pozbawionych pracy, których spotyka z niewiadomych powodów odmowa zatrudnienia. To nie są jacyś „inni ludzie” albo zwierzątka a pracownicy ze stażem ponad 25 lat, których nagle zwolniono a następnie zaczęto odmawiać im zatrudnienia oraz realnej pomocy ze strony Urzędu Pracy. Dlatego należy traktować ich jak pracowników czasowo niezatrudnionych i objąć ich potrzebną pomocą w ramach solidarności pracowniczej, pomocą sprowadzającą się do wystąpienia silnych organizacji do władz z żądaniami natychmiastowego rozwiązania tego problemu. W innym wypadku – NSZZ „Solidarność” – zajmując się tylko interesami tych co już pracują, są członkami związku i płacą stosowne składki – okryje się hańbą tak samo jak władza, która doprowadziła do takiej tragicznej sytuacji.