Trzeba wreszcie przyznać, że muszą być jakieś przyczyny, tkwiące w samym kościele – jako instytucji. Pomijając więc wspomnianą kwestię "interesu osobistego" niektórych ludzi w tym, by kościół istniał jako instytucja, jako instytucja kreująca sama siebie na organizatora i kierownika zboru, również gospodarującego nieruchomościami i majątkiem oraz jako rzekomo koniecznego pośrednika pomiędzy Bogiem a "ludem", należałoby uwzględnić, że czasy przymusowego pośrednictwa po prostu kończą się nieodwołalnie.
Dotychczas każda społeczność wierzących odłączająca się od instytucji kościoła rzymskiego była potępiana, nazywana "sektą", wewnątrz kościoła przedstawiana jako sprzeciw wobec Boga lub odrzucenie go. Kapłani rzymskokatoliccy przypisywali sobie wyłączność w "prawdziwej" wierze. Wyznacznikiem tego co jest prawdziwą wiarą jest jednak dla chrześcijan Ewangelia. Odchodzenie kościoła rzymskiego od Ewangelii spycha dziś ten kościół na pozycje sekty; ludzie wierzący po prostu zaczynają to rozumieć.
- Jezus w Ewangelii zwraca się do każdego "odbiorcy" jego słów indywidualnie; uwierzenie w Boga i w niego jako syna bożego przedstawia jako osobiste zadanie czy wyzwanie dla tego, to się zetknął z informacją. Już sama możliwość czy podatność na "uwierzenie" jest dla niego wyróżnieniem człowieka. Wiara i wierność przykazaniom Jezusa nie może więc być "na pokaz", być motywowana "naciskiem grupy", zwyczajem publicznym, publicznie praktykowanym, bo staje się wtedy odwrotnością wiary. Jezus stanowczo sprzeciwiał się "wierzeniu na pokaz".
Kościół jako pewna społeczność ludzi traktujących się "jak bliźni", miłujących się, skłonnych do bezinteresownej pomocy niejako "przed oczyma Boga" - jest ważną ideą, ale realizacji jej - o ile uznać ją za możliwą - nie da się wymusić, natomiast udawanie jej jako forma dwulicowości, zakłamania, pewnego "teatrzyku" dla innych - jest przeciwieństwem wiary o której mówił Jezus.
- Jezus posługiwał się często podobieństwem do
pasterza i stada owiec. Owce znają swojego pasterza i rozpoznają jego
głos, mają do niego zaufanie i dlatego idą za nim, znajdują pastwisko a
kiedy trzeba - znów idąc za nim powracają bezpiecznie do swojej zagrody. Owce
wiedzą, że ich pasterz nie zawiedzie, że gotów poszukiwać zaginionej
choćby jednej owcy ze stu a nawet i życie oddać za jej ocalenie, broniąc
jej przed wilkami. Powiedzmy – że to odpowiada pojęciu prawdziwego
kościoła. Cóż jednak, gdy owce słyszą jakiś obcy głos, widzą osobę im
obcą a jej zachowanie nie wzbudza ufności i poczucia bezpieczeństwa?
Jeśli widzą chciwca łasego na wszelkie dobra materialne, kolekcjonującego drogie meble, prowadzącego zakład produkcyjny, nieczułego na
wszelkie problemy ludzi. Jeśli widzą "księdza-urzędnika" odwalającego
swoją "robotę" w kościele, ale w "godzinach pracy" a następnie zamykającego się w swoim
mieszkaniu, oglądającego w TV mecze i kryminały, prowadzącego "życie towarzyskie"? Jeśli widzą w księdzu
człowieka nieczułego, na każdym kroku i w każdej sprawie postępującego
odwrotnie, niż polecał swoim uczniom Jezus - o czym możemy się
dowiedzieć z Ewangelii. Czy można kogoś takiego uznać za dobrego pasterza?
- Jezus stawia swoim uczniom większe wymagania
niż innym, niż "ludowi" – jako "dobrym pasterzom" mającym konkretną
odpowiedzialność a to dlatego, że mieli większy dostęp do informacji. Jeśli przyjąć, co automatycznie się narzuca, że
kapłani, szczególnie właśnie na wyższych stanowiskach kościelnych; prezbiterzy, episkopi – są
dla ludzi wierzących odpowiednikami uczniów Jezusa, trudno doprawdy nie
zauważyć powszechnego ich odstępstwa od nakazów i pouczeń Pana i
Nauczyciela. Papież Franciszek co prawda zaczął przeciwstawiać się
skrajnym wypaczeniom wśród tych właśnie – którzy mieli być przykładem; ganić objawy chciwości materialnej kardynałów, ich zamiłowaniu do luksusu, oczekując
samooczyszczenia kościoła z nadużyć i błędów.
W związku z tym odwracanie
się ludu od kościoła - jako zbiorowości pozostającej pod przywództwem i
kierownictwem ludzi zachowujących się skandalicznie i postępujących w
sposób skrajnie sprzeczny z nauczaniem Jezusa – jest wyrazem wiary i jej
dowodem a nie negacją wiary czy jej upadkiem. Owce nie chcą iść za "pasterzem", który sprawia wrażenie wilka przebranego w owczą skórę.
Kryzys nie dotyczy dziś wiary a przede wszystkim "instytucji" kościoła rzymskokatolickiego i funkcji kapłana. Niestety wielu "maluczkich" nie odróżnia kościoła od wiary a biskupa czy kardynała - od Boga, dlatego gotowi są zwątpić w Boga i przestać ufać Jezusowi - gdy widzą wokół tolerowane wypaczenia.
Kryzys nie dotyczy dziś wiary a przede wszystkim "instytucji" kościoła rzymskokatolickiego i funkcji kapłana. Niestety wielu "maluczkich" nie odróżnia kościoła od wiary a biskupa czy kardynała - od Boga, dlatego gotowi są zwątpić w Boga i przestać ufać Jezusowi - gdy widzą wokół tolerowane wypaczenia.