MOTTO:


PAWEŁ ANTONI BARANOWSKI - BLOGWitam Cię mój szanowny czytelniku i szanowna czytelniczko. Dziękuję Ci za zainteresowanie. Na wstępie jednak wyjaśnijmy to sobie: celem pisania mojego blogu jest - wyrazić to, co ja chcę przekazać i to wyłącznie w taki sposób - w jaki ja chcę to zrobić. To nadaje sens publikowaniu indywidualnych blogów. Mój blog jest dla odwiedzających jak biblioteka publiczna: czytać książki można, jeśli ktoś lubi i chce, ale pisać w tych książkach - nie należy. Nie jestem informatorem moich czytelników a mój blog nie jest czasopismem.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Ofiary z ludzi – składane bożkowi - „Liberalizmowi” przez barbarzyńców - na śmietnikach.

Przyczyną bezrobocia są dawne i obecne decyzje władzy, na które tak zwany „zwykły” obywatel nie miał i nie ma wpływu. A to właśnie on – „zwykły” obywatel staje się z reguły bezrobotny. Pewną rolę odgrywają tu także przemiany odbywające się poza tym krajem a więc poza zasięgiem decyzyjnym władzy krajowej, zmiany o zasięgu globalnym, ale nie można tego nadużywać jako usprawiedliwienia; po władzę sięga się z pełną świadomością i z pełną odpowiedzialnością za skutek tego.
Bezpośrednią przyczyną bezrobocia, czyli niedoboru popytu na pracę oraz niedostosowania kwalifikacji tych, którzy swoją pracę oferują – są decyzje dotyczące gospodarki a więc decyzje władzy. Z jednej strony wynikają one z braku wizji drogi rozwoju gospodarki czyli „znajomości reguł”; To coś jak gra – w nie wiadomo jaką grę. Zarówno inwestorzy jak i potencjalni obecni oraz przyszli pracownicy mogą i wręcz powinni opierać swoje plany na wiedzy o tym, jak władza ma zamiar gospodarować. Chodzi o spójną, sięgającą w przyszłość wizję działań organizatorskich, na przykład – jak ma się rozwijać energetyka, które gałęzie przemysłu będą rozwijane na rynku krajowym na potrzeby wewnętrzne ale także z nastawieniem na walkę o rynki eksportowe, a które zostaną oparte o import dobrych wyrobów, przy braku aktualnie możliwości konkurencji z obcym przemysłem pod tym względem czy braku dostatecznych przewidywalnych środków inwestycyjnych. Władza ma mieć taką wizję, taki plan – uwzględniający przy tym liczbę obywateli zdolnych do pracy, specyfikę rozkładu podaży kwalifikacji w poszczególnych segmentach oraz prosty fakt, że praca jest zasadniczym źródłem dochodu obywateli niezbędnym do ich samodzielnego egzystowania, jest także zasadniczym elementem funkcjonowania ekonomii.

Niestety takiej wizji i takiego planu od wielu lat nie ma. To nie przez przypadek.
Władza w postaci grupki niedouczonych absolwentów politologii, zaćpanych pokątną „maryhą” i niedopilnowanych przez rodziców, postanowiła założyć partię „obywatelską” – bo to tak ładnie brzmi, wdrażającą w tym kraju wolność. Naczytawszy się amerykańskich lub francuskich teoretyków, odpowiedników Marksa lub naszego Magika-Cynika we fraczku i cylinderku, jeżdżącego po kraju z idiotycznymi „wykładami” i mieszającego młodym zapaleńcom w i tak nie do końca już uporządkowanych zwojach mózgowych – postanowili zaprowadzić tu „liberalizm”. A co to jest liberalizm? No to przecież każdy wie: liberalizm to znaczy, że „wszystko wolno”. Jeśli zaś wszystko wolno – to jakiekolwiek planowanie czy analizowanie nie ma już żadnego sensu; niewidzialna ręka rynku sama wszystko zorganizuje i ustali, przedsiębiorcy będą robili wszystko z korzyścią dla siebie a jeśli czegoś robić nie zechcą, to znaczy że tego robić nie trzeba…

To pewnie dość złośliwe, ale tak sobie wyobrażam moment powstania PO i jej założycieli; Tuska i Bieleckiego, Liberadzkiego i innych. Władza zastąpiła zarządzanie gospodarką – przyglądaniem się „co zrobią przedsiębiorcy, jak zareaguje rynek” oraz ślepą wiarą w „samoregulację” i „niewidzialną rękę rynku” itp. i to właśnie jest źródłem dzisiejszego nieszczęścia. Donald Tusk jest szefem partii tworzącej rząd oraz jednocześnie Prezesem Rady Ministrów – więc to on bierze na siebie całą odpowiedzialność.

Można to stwierdzić trafnie i jednocześnie dość lapidarnie: to wina Tuska. Takie sformułowanie - totalnie ośmieszane przez przydupasów władzy - jest po prostu trafne i owo usilne ośmieszanie tylko to potwierdza.

Bezrobocie jest ogromnym nieszczęściem dla co najmniej dwóch milionów obywateli w tym kraju. Bezrobocie – to głównie brak popytu na pracę lub odmowa zatrudnienia. Może ona mieć różne przyczyny.
Brak kwalifikacji poszukiwanych przez pracodawców; zjawisko dość częste a wynikające także bezpośrednio ze wspomnianego wcześniej braku reguł, braku planowania gospodarczego. Istnieją też miejsca pracy – niezbędnej, ale nie wymagającej szczególnych kwalifikacji. Widocznie jednak liczba takich osób jest większa niż liczba takich miejsc pracy, dlatego część z nich pozostaje bez zatrudnienia. Pytanie – z czego żyją – powoduje zazwyczaj wzruszenie ramion i to nie tylko u władzy ale i u sporej części społeczeństwa.
W wielu zapewne przypadkach dostosowanie kwalifikacji tych osób do potrzeb byłoby realne, dość łatwe i opłacalne – biorąc pod uwagę koszty pomocy społecznej sięgające kilkudziesięciu miliardów złotych rocznie. Wydaje się to oczywiste i nawet dziecko w wieku szkolnym odpowiedziałoby: trzeba się zorientować czego brak poszczególnym osobom do spełnienia konkretnych oczekiwań pracodawców i pomóc im uzupełnić ten brak. Cwaniacy zwietrzyli w tym znakomity interes i tak też zrobili: stworzyli wspaniały biznes organizowania „szkoleń dla bezrobotnych” z ogromnym dofinansowaniem z funduszy unijnych, szczególnie Europejskiego Funduszu Społecznego. Wydano, nazwijmy to wprost: zmarnowano i „sprywatyzowano” zarazem ogromne kwoty, a skutek okazał się marginalny. Niewiele to dało, bo też i nie miało wiele dać; chodziło o pretekst do transferu ogromnych pieniędzy z funduszy unijnych do prywatnych kieszeni, ale jednocześnie w taki sposób, by nie popsuć „platformy biznesowej” jaką była, jest i ma nadal być tak zwana „pomoc dla bezrobotnych”.

Znaczne ograniczenie bezrobocia jest z punktu widzenia biznesowego po prostu nieopłacalne a koszty „ludzkie” czy „społeczne” nikogo z „liberałów” przecież nie obchodzą. Tym bardziej nie robi na nich wrażenia to, że bezrobocie powstałe głównie na fali „liberalizmu gospodarczego” – odbiera wolność a nawet prawo do życia dwóm czy trzem milionom ludzi w tym kraju.
Liberalizm – odbierający wolność?

Na fali krytyki i powoli następującej ewaluacji dotychczasowych działań – władza zrobiła coś jeszcze głupszego i podlejszego: całkowicie wyeliminowała szkolenia dla bezrobotnych jako formę przekwalifikowania czy uzupełnienia kwalifikacji wykorzystującą przeznaczone na ten cel pieniądze z EFS. Wiąże się to zapewne i ze świadomością, iż „brak kwalifikacji” był dla pracodawców często jedynie pretekstem odmowy zatrudnienia a poza tym – niezależnie już od kwalifikacji – brak ogromnej ilości miejsc pracy w ogóle, rozpatrując to liczbowo. Wynika to z dewastacji krajowej gospodarki na przełomie wieków, likwidacji wielu lokalnych przedsiębiorstw a nawet całych gałęzi gospodarki – z przejściem na import wyrobów gotowych produkowanych przez światowe koncerny. Skoro miejsc pracy jest zbyt mało (o milion) to żadne szkolenia nie zmniejszą bezrobocia a mogą jedynie spowodować jakieś ruchy kadrowe, np. zastępowanie starszych pracowników równie wykwalifikowanymi młodszymi.

Tak jak system polityczny oparty na marksizmie i zaplanowany przez Lenina nazywano dyktaturą proletariatu – tak obecnie nie mniej ideologicznie hermetyczny system zbudowany przez Platformę Obywatelską i Donalda Tuska śmiało można by nazwać „dyktaturą biznesu”, systemem Tuska czy wręcz po prostu „juntą biznesowo-polityczną”, tyle że podczas gdy dawniej proletariat w rzeczywistości nie miał nic do powiedzenia a jeśli już – to wyłącznie do „powiedzenia” (pogadaj sobie i dalej rób co ci kazano), tak współczesna dyktatura jest o tyle groźniejsza, że jest rzeczywista, jest autentyczna, wspierana nie tylko przez władzę ale i przez tych co na niej dzięki władzy żerują. Zadbano o to, by ofiary dyktatury nie stanowiły większości a więc by nie miały dużych możliwości obrony, przez brak poparcia. Nie można zmienić systemu, gdy w wyniku tej zmiany "większość" miałaby gorzej niż wcześniej – oto cała perfidia PO. O tyle więc nie można spodziewać się spektakularnego sukcesu najbliższych protestów związkowych 11 września.

Nim społeczeństwo dojrzeje do powrotu na drogę normalnego, zrównoważonego rozwoju, szacunku dla życia innych ludzi – zabije na swoich śmietnikach bardzo wielu swoich współobywateli, wyrzuconych na margines i potraktowanych jak śmieci. Ale nie martwmy się tym: Historia, Ekonomia, Politologia i Kościół – znajdzie na to wystarczające, ludzkie usprawiedliwienie. A Bóg…