Zwrot „wprowadzać kogoś na minę” albo
„sadzać kogoś na minie” jest znany i banalny; to nic oryginalnego. Chodzi o celowe preparowanie sytuacji niezmiernie trudnych, stawianie
kogoś przed specjalnie mu stworzonym problemem nie do rozwiązania, i to
tylko – ma się rozumieć – po to, aby na tym problemie „poległ”. By
sobie z nim nie poradził, poniósł klęskę. Bo są problemy niemożliwe do
rozwiązania. Gdy w takim kontekście mówimy o minie, mamy na myśli taki
rodzaj uzbrojenia, a nie wyraz twarzy, choć ten także czasem bywa "zabójczy"…
Problem w tym, że prowadząc te swoje podchody i boje – politycy,
przywódcy są w stanie zrobić wszystko, by zaszkodzić konkurencyjnej
partii, przy okazji szkodząc i rujnując życie wielu przypadkowych ludzi,
szczególnie, że za to – jeśli nie liczyć „wariantu rumuńskiego” – nie
ma przecież praktycznie żadnej odpowiedzialności prawnej ani żadnych
organów mogących (i chcących) takiej odpowiedzialności dochodzić,
oczywiście poza tzw. „bogiem i historią” – co działa bardzo
demoralizująco. PO jest jak facet z aktualnego news’u – który chciał
zlikwidować pająka w mieszkaniu a w rezultacie spalił cały dom…
Przypomniał mi się ten mój tekst właśnie nie bez związku z aktualną „aferą taśmową”.
Nie bardzo mi odpowiada być przypadkową, nieplanowaną i nawet nie
zauważoną ofiarą idiotycznych wojenek „ideologicznych”, czy może już
tylko ambicjonalnych potyczek pomiędzy przywódcami partii, albo choćby i
między jakimiś zwykłymi, żrącymi się zawzięcie polityko-celebrytami.
Bezpieczeństwo „całości” jest ważniejsze niż ambicyjki jednostek.
Zawziętość całej tej nienawiści pomiędzy Tuskiem i Kaczyńskim – jako
przywódcami partii politycznych jest rzeczywiście przerażająca, ponieważ
przenosi się na wielu zwykłych ogłupionych tym ludzi a jest po prostu
kompletnie irracjonalna. Co prawda rzeczywiście chodzi o skrajnie
odmienne deklarowane wartości, cele, ideały, plany wobec Polski, sposób
traktowania partnerów i wrogów, zupełnie inne widzenie sytuacji Europy i
świata. Fakt. Ale nikt od bardzo dawna nie rozmawia w Polsce o
wspomnianych planach, celach, punktach widzenia, rozwiązaniach
gospodarczych czy organizacyjnych. Natomiast relacje wspomnianych
polityków już dawno przerosły normalne relacje walczących ze sobą
ideologicznie polityków; obawiam się, że to coś bardziej osobistego
pochodzącego gdzieś z dalszej przeszłości, być może jeszcze z czasów
PRL-u, działalności opozycyjnej.
To jednak inna sprawa, być może taka już „polska specyfika”…
Zasadniczy problem rysuje się tu w aspekcie wspomnianego celowego
„sadzania konkurenta na minie” właśnie w kontekście afery taśmowej.
Ekipa Tuska jak wynika z nagranych i upublicznionych rozmów
najważniejszych polityków w państwie oraz prezesa banku centralnego ma
zamiar za wszelką cenę nie dopuścić do objęcia władzy przez partię
opozycyjną Prawo I Sprawiedliwość i jej koalicjantów.
Niestety istnieje tu pewne niebezpieczeństwo, o którym chciałbym dziś
głośno powiedzieć; nie tylko pewnych posunięć, jakie omawiali ze sobą w
nagranej rozmowie minister spraw wewnętrznych Sienkiewicz i prezes NBP
Belka. Chodziło tam dla przypomnienia o działania wspólne z
zaangażowaniem NBP w celu „fikcyjnej” poprawy sytuacji finansowej
budżetu państwa, by tę sztucznie „podrasowaną” sytuację wykorzystać
politycznie w kampanii wyborczej w celu osiągnięcia przewagi nad PIS i
pozostania u władzy na kolejne cztery lata. Chodziło o działania takie,
jak dodruk dużych ilości „pustego” pieniądza, być może pod „przykrywką”
wymiany zużytych banknotów; o możliwość wykupu obligacji skarbu państwa
przez NBP i większą ich emisję, czyli generowanie „sztucznego” a więc
fikcyjnego przychodu do skarbu państwa itp. Wszystko to po to, by więcej
pieniędzy doraźnie przeznaczać na zabiegi propagandowe mające stworzyć u
większości wyborców wrażenie wzrostu, poprawy, sukcesu w
przeciwstawianiu się kryzysowi itp, by tym „zamydlić oczy” wyborcom, by
jeszcze raz zagłosowali na Platformę w wyborach parlamentarnych.
Te ujawnione i inne nieujawnione jeszcze a planowane działania mogą
jednak już nie wystarczyć. Niewątpliwie zawarcie koalicji trzech partii
pod patronatem politycznym PIS zasadniczo zmienia sytuację w kraju.
Platforma może chętniej sięgać po środki destrukcyjne nie bacząc na
uboczne skutki takiego działania
Obawiam się więc, że plany obecnej władzy zarejestrowane rok temu – mogą się zmienić w jeszcze bardziej szkodliwym kierunku.
Otóż wcale bym nie uważał za niemożliwe w sytuacji nieuniknionej
klęski wyborczej, gdyby PO postanowiła właśnie „posadzić PIS na minie”.
Platforma w sytuacji nieuniknionej klęski wyborczej i utraty władzy może
zacząć stosować jakąś dywersję przeciwko gospodarce lub
finansom państwa, między innymi wykorzystując wspomniane, uzgodnione już
i prawdopodobnie wdrożone procesy i działania, jakie znamy
dzięki ujawnionym rozmowom. Nie jest wykluczony taki scenariusz, by
celowo doprowadzić do tak dramatycznej, choć „ukrytej” sytuacji
gospodarki i finansów państwa, by PIS przejął władzę w państwie już de facto niemożliwym do uratowania przed jakimś zasadniczym krachem, a wtedy, gdy nowa władza nie zapobiegnie spreparowanemu tak krachowi – w dramatycznej sytuacji społecznej wołać: ostrzegaliśmy
was przecież przed głosowaniem na PIS, tłumaczyliśmy wam, że Kaczyński
nie umie rządzić i pogrąży kraj w recesji, bezrobociu, zadłużeniu i
chaosie… To macie – czego chcieliście… I nie chodzi tu o maniacki bełkot jakiejś TW „Renia” a o media rzeczywiście mogące namieszać ludziom w głowach…
To oczywiście po to, by społeczeństwo szybko zażądało powrotu PO do
władzy i wówczas w glorii zbawcy powróci nam „niezwyciężony” Donald
Tusk…
Mogłoby to kosztować zdrowie i życie wielu ludzi, dramat wielu
rodzin, wywołać prawdziwą zapaść gospodarczą i wręcz zdruzgotać ten
kraj, ale rozmowy polityków ujawnione w aferze taśmowej nie dają
żadnych wątpliwości, że ta ekipa i korzystający na niej jakiś niejasny
syndykat gospodarczo-polityczny nie cofnie się przed niczym by utrzymać
władzę, zachować jeszcze przynajmniej na jakiś czas dotychczasowe status
quo.
Teoretycznie – nie można tego z absolutną pewnością wykluczyć.
Chciałbym mieć nadzieje, że to tylko nadmierna ostrożność czy
podejrzliwość z mojej strony, ale bez wątpienia wszyscy musimy teraz
bacznie patrzeć władzy na ręce i robić to nie tyle dla ideałów a w swoim
własnym, partykularnym interesie. Przede wszystkim dotyczy to nowego
rządu po wyborach. By się bronić przed taką taktyką, musiałby on zacząć
od dokładnej analizy i „inwentaryzacji” rzeczywistej sytuacji
ekonomicznej, gospodarczej i organizacyjnej państwa oraz ujawniania jej
efektów a to niestety mogłoby nie być korzystne dla Polski na arenie
międzynarodowej. Niestety bardzo to też zależy od przyszłego Prezydenta
RP.