MOTTO:


PAWEŁ ANTONI BARANOWSKI - BLOGWitam Cię mój szanowny czytelniku i szanowna czytelniczko. Dziękuję Ci za zainteresowanie. Na wstępie jednak wyjaśnijmy to sobie: celem pisania mojego blogu jest - wyrazić to, co ja chcę przekazać i to wyłącznie w taki sposób - w jaki ja chcę to zrobić. To nadaje sens publikowaniu indywidualnych blogów. Mój blog jest dla odwiedzających jak biblioteka publiczna: czytać książki można, jeśli ktoś lubi i chce, ale pisać w tych książkach - nie należy. Nie jestem informatorem moich czytelników a mój blog nie jest czasopismem.

niedziela, 3 czerwca 2012

Chamska gospodarka.

Motto:
"...Są jednak sprawy na temat których się nie żartuje w konkretnych okolicznościach. Człowiek kulturalny wie, że przy młodej wdowie wracającej właśnie z pogrzebu kochanego męża, raczej się nie opowiada kawałów, a szczególnie już - w stylu Macieja Zembatego. I to wcale nie dlatego, że Zembaty też już nie żyje. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że człowiek kulturalny w ogóle nie opowiada kawałów,szczególnie w tym stylu, a jeśli już to zrobi przy wspomnianej wdowie - nie powinien się dziwić, że dostanie od kogoś w pysk...!"


Uważam się za człowieka zupełnie nie "świętoszkowatego", ale też jednocześnie i niezbyt skłonnego do używania słów, wśród osób kulturalnych uważanych za niekulturalne. Ale teraz - wyjątkowo właśnie napiszę wprost i drastycznie, że rzygać mi się chce, jak czytam "porady" dla osób szukających zatrudnienia, które się zderzyły ze skrajnie wypaczonym, antyspołecznym, bezprawnym "systemem" stworzonym w tej dziedzinie przez Platformę Obywatelską, czy nawet ogólnie - przez Państwo.

Z poradami - na jakikolwiek zresztą temat - trzeba bardzo ostrożnie.
Rzecz w tym, że realia są diametralnie różne od tej z maniackim uporem lansowanej wersji, jaką spotyka się w tzw. mediach. Dlaczego tak jest? Nie wiadomo, choć są różne mniej lub bardziej prawdopodobne interpretacje. Któż zresztą powiedział, że to jedna z nich musi być słuszna a inne dzięki temu nie. To skomplikowane zagadnienie na tyle, że w każdej próbie wyjaśnienia może być jakaś część prawdy. Wchodzi tu w rachubę i "czarny PR" tworzony wokół bezrobocia i bezrobotnych, i to z wielu stron (głównie przez same Urzędy Pracy) i zapewne z wielu pobudek, jak i "dobry PR" jaki zawodowcy i amatorzy starają się tworzyć wokół aktualnej władzy, zupełnie się nie przejmując prawdą, no i odwrotnie także; "czarny PR" tworzony wokół aktualnej władzy przez jej przeciwników, instrumentalnie posługujących się bezrobociem jako pretekstem, oraz "dobry PR" tworzony wokół bezrobocia przez ludzi czy instytucje zainteresowane jego istnieniem, zarabiających na tym.

To może w końcu nie jest ważne, nie ma znaczenia, ot czasem wystąpi jakiś jeszcze jeden „znawca”… albo kolejny "służbowy" walczący o lecące na pysk "słupki poparcia" władzy...
Tylko, że trudno się przecież dziwić, że w tak dramatycznych okolicznościach, taka jałowa gadanina, tak drastycznie odbiegająca od tego co w rzeczywistości widzą, czują i przeżywają osoby pozbawione pracy - te osoby po prostu dotyka, obraża.

"Bojownicy władzy" jak zauważyłem stosują ostatnio nową taktykę; coraz trudniej jest zaprzeczać rzeczywistości i coraz więcej osób odważa się przyznać, że "widzą i rozumieją", dlatego "bojownicy" zostawiają sobie furtkę; napiszą jakiś paszkwil i czekają na reakcję. Jeśli jest zbyt mocno negatywna - to natychmiast następuje próba zamiany wszystkiego w żart, tłumaczą że to "tak na prawdę" miało znaczyć zupełnie coś innego, bo to ironia, satyra itp. Jeśli reakcja jest "słuszna" to oczywiście i tekst pozostaje "poważny".

Są jednak sprawy na temat których się nie żartuje w konkretnych okolicznościach. Człowiek kulturalny wie, że przy młodej wdowie wracającej z pogrzebu męża raczej się nie opowiada kawałów, a szczególnie już w stylu Macieja Zembatego. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że człowiek kulturalny w ogóle nie opowiada kawałów w tym stylu, a jeśli już to zrobi przy wspomnianej wdowie - nie powinien się dziwić, że dostanie od kogoś w pysk...

Można dla przykładu zwrócić uwagę, jak debilne są wymagania stawiane kandydatom do zatrudnienia przez różnych autorów ogłoszeń; wiek do 25 lat, a w tym wieku - ukończone studia na dwóch kierunkach, znajomość trzech języków obcych, kilka lat doświadczenia... Pewnie tam będzie umowa-zlecenie za 700 zł miesięcznie. Niestety takie ogłoszenia w rzeczywistości są bardzo częste, szczególnie w regionalnych portalach ogłoszeniowych, które zupełnie nie przyjmują na siebie odpowiedzialności za ich treść i dlatego zgadzają się je publikować (odpłatnie - i o to chodzi). Do absurdalnych wymagań jeszcze dochodzą stwierdzenia niejasne, ale sugerujące zamiar łamania prawa; "pełna dyspozycyjność" - co to znaczy? Prawo pracy określa wyraźne granice dyspozycyjności, a nie posługuje się pojęciem "pełna dyspozycyjność". Są minimalne normy odpoczynku i maksymalne normy pracy, bardzo elastyczne możliwości organizacji każdej pracy, ale ujęte w zamkniętym i określonym katalogu. Prawo pracy z powodów oczywistych narzuca pewne parametry graniczne wynikające z rozwoju cywilizacji, podstawowych norm etycznych czy wreszcie stanu nauki (ergonomii, medycyny). Już widzę jak taki „burak” pracodawca będzie o każdej porze dnia i nocy wydzwaniał do asystentki z jakimiś swoimi własnymi albo swojej firmy sprawami, a to jest bezprawne w świetle prawa pracy, choć dopuszczalne w umowie cywilnej. Znany mi jest przypadek dotyczący pracownicy biura firmy logistycznej, która miała obowiązek przez całą dobę "być pod telefonem", a po wielu tłumaczeniach wreszcie .otrzymała zgodę na nieodbieranie telefonu służbowego pomiędzy godz. 22.00 a 6.00, ze względu na tę jej wadę i niedyspozycyjność - iż... musiała spać 8 godzin. I to codziennie. Na dodatek - nie z nim... Jaka strata czasu dla "buraka" pracodawcy.

Zamiar łamania prawa także sugeruje stwierdzenie "nienormowany czas pracy"; nienormowany czyli nielegalny!, bo w prawie regulującym stosunki pracy nie ma takiej możliwości!. Czas pracy jest zawsze normowany, bo właśnie prawo pracy jest czynnikiem normującym i odstępstwo od tego jest wykroczeniem przeciwko prawu!. Inaczej – możliwe jest tylko takie ustalenie czasu pracy jakie zostało dopuszczone w prawie pracy. I tu znowu: każdą działalność gospodarczą można wspaniale zorganizować w zgodzie z prawem, są bardzo elastyczne możliwości normowania czasu pracy, czyli jej organizowania, ale samo normowanie jest konieczne i zamknięte w ściśle określonych granicach prawa. Natomiast w przypadku umów cywilnych - w ogóle nie ma pojęcia "czas pracy" ani nawet "prawo pracy", a więc i nie ma żadnego normowania bo nie dotyczy to wówczas prawa pracy a raczej swobody zawierania umów cywilnoprawnych i ich treści.

Przytoczę inny przykład autentycznego ogłoszenia:
Sprzątanie klatek schodowych Data: 28.01.2012
ID: 557606
Szczecin - zachodniopomorskie - Polska
Zatrudnię samotna panią w wieku 30-40 lat do sprzątania raz w tygodniu klatek schodowych w nowym budownictwie tel. kont. XXX-XXX-XXX
Adres: Rugiańska Szczecin

Bardzo fajna praca, jak na takie bezrobocie, ale ogłoszenie to w kilku słowach łamie kilka obowiązujących przepisów prawnych, dlatego PUP musiał odmówić jego przyjęcia i publikowania. Czy pracodawca był tu takim "burakiem" że miał w nosie prawo, czy też był jeszcze większym "burakiem" bo nie zna prawa i nawet mu do głowy nie przyszło zapoznać się z zasadami przyjmowania pracowników, prawem unijnym dotyczącym zakazu dyskryminacji, mimo że są dziesiątki stron i portali w Internecie, do znudzenia powtarzających te proste zasady. Problem w tym, że "buractwo" wielu pracodawców objawia się w braku chęci poznania tych zasad a nie w ich nieznajomości, która jest dopiero skutkiem tej pierwszej cechy. Burak jest przekonany, że wolność - to znaczy "wszystko mi wolno".

Trzeba to wyjaśniać wprost, poważnie i w nieskończoność, bo niestety takie "oferty pracy" pomimo upływu lat ciągle są obecne a także nasila się nawet ostatnio jakieś zadziwiające nastawienie "anarchistyczne" przedsiębiorców zatrudniających pracowników; anarchistyczne w sensie przenośnym - negowania prawa pracy i jakichkolwiek regulacji ustawowych w ogóle.

Sprawom prawa pracy, chciałbym poświęcić oddzielny tekst.

Gdy tworzono sytuację tak drastycznego bezrobocia, prawdopodobnie zrobiono to celowo właśnie po to; ludzie nie upominają się o swoje prawa, starają się często podporządkować najbardziej bezczelnym wymysłom takich "buraczanych pracodawców" mających głęboko w dupie całe prawo pracy, najczęściej z cichym błogosławieństwem Państwa. Odnosi się wręcz nieodparte wrażenie, że władza z pełną świadomością stworzyła warunki do całkowitego bezprawia i nadal - jeśli już następują jakieś zmiany w przepisach kodeksu pracy - to idące w kierunku ograniczenia uprawnień pracowniczych, rozmycia obowiązków, a jeśli nie następują zmiany w tym kierunku, to i tak jest „ciche przyzwolenie” i „parasol ochronny” nad pracodawcami w ich ignorowaniu prawa, może poza drastycznymi błędami dotyczącymi bezpieczeństwa pracy ludzi, w których PIP jeszcze jako-tako interweniuje, szczególnie w budownictwie, a to wyłącznie z powodu ogromnej liczby poważnych wypadków na budowach.

Obawiam się niestety, że to może być plan polityczny Donalda Tuska i rządu PO - tak rozumianej - na sposób dziewiętnastowieczny - „budowy kapitalizmu” właśnie poprzez rozbicie i stłamszenie związków zawodowych, ograniczenie aktywności Inspekcji Pracy, zmian w prawie a szczególnie w praktyce jego stosowania w sądach – likwidujących kolejne ograniczenia "naturalnego" dla "buraczanych" polskich kapitalistów bezprawia i wyzysku, ale szczególnie poprzez celowe stworzenie tak ogromnego bezrobocia, by ludzie dochodzili do takich wniosków jak Daria Pawlicka: płaca nie jest najważniejsza, czas pracy też nie jest ważny, żeby tylko w ogóle jakąkolwiek pracę znaleźć za jakiekolwiek pieniądze, choćby w sklepie albo hipermarkecie… Żeby tylko dali żyć! Nawet kosztem zapieprzania dwanaście godzin na dobę, w poniżeniu i upokorzeniu, na umowę „śmieciową”… Po prostu: "mentalność niewolnika". Postawy ludzi zajmujących się biznesem i zatrudniających ludzi, przemiana jaka następuje w człowieku z pracownika najemnego stającym się pracodawcą - to ciekawy temat na obszerną analizę psychologiczną czy socjologiczną.

I o to chodziło władzy! Pełny sukces Tuska i jego "zdziczałych" ministrów. Mało mnie pociesza fakt, że przy innym potoczeniu się spraw mógłbym w poprzednim zdaniu napisać: i o to chodziło władzy; pełny sukces Kaczyńskiego i jego "zdziczałych" ministrów. Albo jeszcze w innej wersji, z innym nazwiskiem. Ważne jest życie a nie Tusk.
Po to przecież stworzono takie bezrobocie i po to zamiast z nim walczyć – Urzędy Pracy robią wszystko aby ono nie zmalało. Po to wymyślono pracę tymczasową, umowy śmieciowe; przecież ktoś musi wypracować te kapitały i majątki osobiste „klasy wyższej” a dobrowolnie nikt by tego nie chciał zrobić... Jakiś czas też potrwa, zanim wypracowane w takich warunkach kapitały przedsiębiorców zaczną być inwestowane w rozwój, w poprawę warunków pracy, w kadry. Tymczasem jak dotychczas wszystko co można wyciągnąć z takiego traktowania biznesu i pracowników - idzie na "konsumpcję" właścicieli; ich "poziom życia, widzialny luksus, domy i samochody "do chwalenia się", wyjazdy zagraniczne. Że to prymitywne czy prostackie, czyli takie "buraczane" właśnie - o to mniejsza, ale słaba w tym nadzieja tych skazanych na pracę najemną.
Ironia losu polega na tym, że to wszystko się zrodziło w głowach kolegów po fachu Darii Pawlickiej; politologów z wcześniejszych roczników studiów, którzy dziś „robią za polityków” w tym "kraju durniów", czy jak mówią na Zachodzie - "kraju ludzi bez głowy".

Inni durnie piszą w swoich ogłoszeniach, że poszukują kobietę do pracy - choć już samo to też jest złamaniem prawa, albo co gorsze - nie tylko "kobietę", ale nawet panienkę i to pod warunkiem, że złoży oświadczenie, że w ciągu najbliższych kilku lat nie ma zamiaru wychodzić za mąż i rodzić dzieci. To nic, że prawo pracy zabrania nawet pytać kandydata do pracy o jego stan cywilny, albo o plany rodzinne, ustala konkretny i zamknięty katalog okoliczności o które wolno pytać kandydata; pracodawcy mają to w dupie i co najgorsze – mogą bezkarnie mieć to w dupie!

Jest przecież oddzielny ustalony przez Ustawę i obowiązujący wzór wzór kwestionariusza osobowego dla kandydatów (na czas prowadzenia naboru do pracy) i nie zawiera on pytania o stan cywilny, plany rodzinne ani inne informacje wymienione w ustawie jako mogące być przedmiotem nierównego traktowania, co przecież jest przestępstwem.
Pracodawca może bezkarnie łamać prawo, bo z natury czuje się poza jakimikolwiek ograniczeniami, jak "szlachcic na zagrodzie - równy wojewodzie", a w przypadku pretensji – mówi że on „nie wiedział” i bardzo się oburza, że prawo go w czymkolwiek ogranicza. Przecież łaskawca "daje pracę"...
Sprawie mentalności typowego polskiego "biznesmena" także chciałbym poświęcić odrębny tekst.

Urzędy Pracy poradziły sobie z problemem "bezprawnych ogłoszeń" w ten sposób, że odmawiają przyjmowania od pracodawców ofert zatrudnienia, zawierających jakiekolwiek sformułowania łamiące prawo. I nic dziwnego; jeszcze tego by brakowało, by instytucja samorządowa za publiczne pieniądze współdziałała w łamaniu prawa! Dlatego właśnie w PUP jest tak mało ofert, czasem tylko kilka dziennie.

Portal „Infoludek.pl” nie musi mieć tych skrupułów, zrzucając całą winę na ogłoszeniodawcę w swoim regulaminie publikowania ogłoszeń, dlatego duża część z nich jest pozaprawna.

Państwowa Inspekcja Pracy powinna mieć obowiązek z "urzędu" karać autorów ogłoszenia najwyższym mandatem albo kierować „z urzędu” takie firmy do sądu, ale wtedy podniósłby się wrzask, jak to się w Polsce gnębi przedsiębiorców, szykanuje pracodawców, jakie tu panuje „roszczeniowe myślenie” itp. Bo PIP - obawiam się - ma nałożony „polityczny kaganiec” by umożliwiał drogą łamania prawa stworzenie kapitalizmu w Polsce. Stworzenie III Rzeczypospolitej opartej o bezrobocie, cierpienie fizyczne i psychiczne, łamanie prawa, dręczenie bezrobotnych i bezdomnych brakiem szans na wyrwanie się z pułapki bezrobocia, organizowanie taniej siły roboczej poprzez celowe i świadome nakręcanie bezrobocia i stworzenie dwumilionowej grupy ludzi gotowych na każdą pracę w każdych warunkach, byle móc przeżyć.

Ale to jest właśnie ten powód, z którego Donald Tusk i jego rząd powinien stanąć przed Trybunałem Stanu, bo Rząd nie ma upoważnienia do tego; takie działania są całkowicie sprzeczne z Konstytucją, a łamanie Konstytucji jest zdradą stanu!. Wynik wyborów nie upoważnił zwycięzców do zmiany konstytucji, co oznacza że nie upoważnił ich też do jej lekceważenia, pomijania, nie zwolnił z jej wykonywania. W takim ujęciu bardzo wiele z działań PO nie mieści się w założeniach Konstytucji. Tworzone są dziesiątki ustaw z góry nastawionych na złamanie Konstytucji, z nadzieją że nikt ich nie zaskarży do TK. Ale tu Platforma Obywatelska w niczym się nie różni od komunistycznych zbrodniarzy PRL-u: Konstytucja Rzeczpospolitej - swoje, a oni - swoje... tak jakby Konstytucji nie było...