MOTTO:


PAWEŁ ANTONI BARANOWSKI - BLOGWitam Cię mój szanowny czytelniku i szanowna czytelniczko. Dziękuję Ci za zainteresowanie. Na wstępie jednak wyjaśnijmy to sobie: celem pisania mojego blogu jest - wyrazić to, co ja chcę przekazać i to wyłącznie w taki sposób - w jaki ja chcę to zrobić. To nadaje sens publikowaniu indywidualnych blogów. Mój blog jest dla odwiedzających jak biblioteka publiczna: czytać książki można, jeśli ktoś lubi i chce, ale pisać w tych książkach - nie należy. Nie jestem informatorem moich czytelników a mój blog nie jest czasopismem.

poniedziałek, 15 stycznia 2018

Jeshua - Nauczyciel i Pan


Zbliżała się Pascha Żydowska i Jezus udał się do Jerozolimy. Zastał tam w świątyni sprzedających ofiarne woły, owce i gołębie, a także bankierów zajmujących swe miejsca, wymieniających za opłatą monety rzymskie i attyckie w świątyni zakazane - na monety tyryjskie. Widząc to - wówczas zrobił coś w rodzaju bicza ze sznurków, wszystkich handlarzy oraz owce i woły - wypędził ze świątyni, bankierom - rozsypał monety i powywracał stoły, a sprzedawcom gołębi powiedział: Zabierzcie to stąd, przestańcie robić targowisko z domu mego Ojca!
Jezus nie miał zamiaru uczynić komukolwiek krzywdy, sprawić bólu, dlatego właśnie posłużył się namiastką "bicza" wykonaną ze zwykłych miękkich sznurków; czymś co wyglądało groźnie, wywierało odpowiednie do sytuacji wrażenie ale nie zadawało cierpienia. Chodziło Mu o realistyczną demonstrację wywierającą na świadkach, a poprzez rozchodzenie się wieści o tym - na całym ludzie - niezapomniane wrażenie; o rzeczywiste wyrażenie protestu, oburzenia tym, że świątynia będąca "Domem Ojca" przekształcana zostaje coraz bardziej w miejsce handlu, interesu, zarobku, polityki, spraw przyziemnych i materialnych.
Jezus nie negował przecież potrzeb, zwyczajów czy obyczajów wynikających z Prawa, z potrzeby zachowania świadomości wspólnotowej i tradycji; chodziło jedynie o zawłaszczanie nieodpowiedniego do tego miejsca, mającego już swego najbardziej godnego właściciela i gospodarza. Na monetach rzymskich i attyckich widniał przecież wizerunek Cesarza, będącego ciemiężycielem dla Żydów, dlatego przynajmniej w swoich świątyniach chcieli oni posługiwać się monetami bez tego znienawidzonego wizerunku. Dlatego w świątyniach "urzędowali" bankierzy, którzy za niewielką opłatą wymieniali chętnym chcącym złożyć pieniądze w darze - monety rzymskie czy attyckie - na tyryjskie, nie posiadające wizerunku Cesarza, które mogły trafić do skarbca świątynnego jako ofiara na wskazany przez ofiarodawcę cel. Z ludzkiego punktu widzenia wydaje się to logiczne i uzasadnione. Podobnie z gołębiami, które prawo mojżeszowe nakazywało składać w świątyni jako ofiarę dziękczynną a wiec istniała "potrzeba praktyczna" by w pobliżu znajdowali się sprzedawcy, dostawcy tychże gołębi. Jezus przecież nie zabronił im ich sprzedawać; stwierdził tylko stanowczo: nie tu! Zabierzcie to stąd! Przenieście się gdzieś w inne miejsce. Bo tu jest Dom Boży, dom mojego Ojca; miejsce modlitwy, radości, wdzięczności, kontaktu duchowego z Ojcem - którego wy nazywacie waszym Bogiem.

W innym czasie - Jezus usiadł w świątyni naprzeciw skarbony na dary ofiarne i zaczął się przyglądać, jak tłum wrzuca do skarbony pieniądze, a wielu bogatych dużo wrzucało. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwie drobne monety odpowiadające zapłacie za kwadrans pracy robotnika najemnego. Wówczas Jezus przywołał swoich uczniów i powiedział im: Zapewniam was; ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy bogaci rzucający do skarbony - razem wzięci. Bo wszyscy oni wrzucili z tego co im zbywało, co mieli w nadmiarze, wdowa zaś - ze swego niedostatku; wrzuciła wszystko, co miała, całe swoje życie.

Oczywiście my wierzymy i wiemy, że nie poniosła ona straty, gdyż Bóg dla którego wszystko jest możliwe sprawił, że zaspokojone były jej życiowe potrzeby. Jezus pochwalił jej uczynek, jej decyzję - właśnie jako wyraz prawdziwej wiary; wiary w to, że Bóg jest miłością i że postępując zgodnie z jego poleceniami nie można doznać krzywdy.

W innym miejscu i czasie Jezus pouczał jak należy modlić się, jak pomagać ubogim - traktując to jako ofiarę.
Uważajcie, abyście waszej sprawiedliwości nie wykonywali przed ludźmi, po to, byście byli przez nich widziani; inaczej nie macie zapłaty od waszego Ojca, który jest w niebiosach. Gdy więc udzielasz wsparcia, nie trąb przed sobą, jak to czynią obłudnicy w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zapewniam was, odbierają swoją zapłatę. Lecz ty, gdy udzielasz wsparcia, niech twoja lewa ręka nie dowie się, co czyni prawa, aby twoje wsparcie pozostało w ukryciu, a twój Ojciec, który widzi w ukryciu, odpłaci tobie.
Gdy się modlicie też, nie bądźcie jak obłudnicy, gdyż lubią modlić się, stojąc w synagogach i na rogach ulic, aby pokazać się ludziom. Zapewniam was, odbierają swoją zapłatę. Ty natomiast, gdybyś się modlił, wejdź do swojego schowka, zamknij za sobą drzwi i pomódl się do swojego Ojca, który jest w ukryciu, a twój Ojciec, który widzi w ukryciu, odpłaci tobie.

W Ewangelii nic nie jest przypadkowe, bo opisuje ona czyny i słowa Jezusa a ten - nie robił ani nie mówił nic, co by nie miało istotnego znaczenia dla ludzi. Przytoczone wyżej przykłady wydają się jednoznacznie wskazywać, że Jezus w swojej misji nauczania ludzi i odkupienia ich z mocy zła - poprzez swoją ofiarę, zawsze mówił o indywidualnej relacji każdego człowieka z Bogiem, indywidualnej odpowiedzialności i indywidualnych decyzjach. Stanowczo przeciwstawiał się mieszaniu spraw materialnych ze sprawami Boga i Królestwa Bożego - widząc tu sprzeczność nie do pokonania.

Zadziwiające jest więc jak bardzo Kościół Katolicki obrządku Rzymskiego, ukształtowany i zarządzany przez Rzymską Stolicę Biskupią - odszedł od zaleceń Jezusowych przekazanych przez Ewangelię. Już samo ukształtowanie obrządku Mszy Świętej powoduje, że dźwięk modlitwy miesza się z brzękiem monet rzucanych na tacę jako "ofiara" a jednocześnie upublicznia ono niejako fakt - kto "dał na tacę" a kto nie, a jeśli już dał - to ile... co jest przecież dokładnie sprzeczne z Jezusowym pouczeniem. Sprzeczne - ale praktyczne... powie na to ktoś, bo dzięki upublicznieniu powstaje niejako pewien nacisk psychologiczny społeczności - powodujący, iż "dają na tacę" ci, co by bez tego nigdy nawet grosika nie dali...
Jedno wydaje się oczywiste; że owo Jezusowe "wygnanie handlarzy ze świątyni", scena uwieczniona przez Ewangelię - ma także wymiar symboliczny, nie tylko dosłownego opisu czynów Jezusa ale ogólnego zalecenia na przyszłość, by kontakt z Bogiem, wszystko to co jest "w duchu i w prawdzie" - oddzielone było całkowicie od tego co materialne, interesowne i życiowo praktyczne. Oczywiste zresztą jest, że wszystko w Ewangelii, każda scena, każde słowo i każda chwila - służy nauczaniu poprzez głoszenie Dobrej Nowiny na całym świecie, do czego powołani zostali uczniowie i jako "Apostołowie" posłani z taka misją a więc nie jest to tylko "relacja", opis wydarzeń czy kronika. Zapewne nie popełni błędu ktoś, kto będzie starał się każde zalecenie Jezusa wykonywać, każdą jego radę przyjmować praktycznie tak, jakby one były wypowiedziane wczoraj i to bezpośrednio - do niego. Nie jest to łatwe, ale nawet nie do końca udana próba jest dobra, gdyż - jak mówił Jezus; Kto ma - temu będzie dodane, a kto nie ma - temu zostanie odebrane nawet i to - co sądził, że ma. Jeśli kto pragnie złożyć pieniądze jako ofiarę, może to zrobić w skrytości, wrzucając jakąś kwotę do kościelnej skarbony wtedy gdy inni tego nie widzą, nie w czasie mszy na oczach wszystkich, ale i każdy miłosierny, dobry czyn - wymagający jakiegoś nakładu pracy, uwagi, miłosierdzia, współczucia - też może być ofiarą, gdy jest z taką myślą wykonywany. 
Może więc uczciwszy jest ewangelicki pomysł "podatku kościelnego" na utrzymanie kościoła płaconego wraz z innymi podatkami przez ludzi dobrowolnie deklarujących swoją przynależność do wspólnoty parafialnej.

Jezus przepędza sprzedawców i bankierów ze świątyni