MOTTO:


PAWEŁ ANTONI BARANOWSKI - BLOGWitam Cię mój szanowny czytelniku i szanowna czytelniczko. Dziękuję Ci za zainteresowanie. Na wstępie jednak wyjaśnijmy to sobie: celem pisania mojego blogu jest - wyrazić to, co ja chcę przekazać i to wyłącznie w taki sposób - w jaki ja chcę to zrobić. To nadaje sens publikowaniu indywidualnych blogów. Mój blog jest dla odwiedzających jak biblioteka publiczna: czytać książki można, jeśli ktoś lubi i chce, ale pisać w tych książkach - nie należy. Nie jestem informatorem moich czytelników a mój blog nie jest czasopismem.

niedziela, 22 grudnia 2013

Czym się różni pasterz od owieczki.

Tytuł może nieco przewrotny…

Mając jednak na uwadze ewangeliczne przypowieści wypowiadane przez Jezusa, często nawiązującego do porównań „pasterskich” w sensie dosłownym – bardzo bliskich rodzimej ludności – chciałbym, pozostając właśnie w konwencji słów Jezusa zastanowić się nad wspomnianym w tytule dylematem. To poważne i dziś niezmiernie ważne zagadnienie.

Jezus zdecydowanie inaczej traktował swoich uczniów a spośród nich szczególnie – kilku wybranych, najbardziej zaufanych a inaczej tych kilkunastu, inaczej wybranych siedemdziesięciu dwóch, jeszcze inaczej tych, którzy jedynie „chodzili za nim”, lub tylko okazyjnie pojawiali się w miejscach jego obecności, ale byli tam bardziej słuchaczami; ciekawskimi, nieufnymi, krytycznymi lub wrogo nawet często nastawionymi wobec tego – co im przekazywał. Jego słuchacze ograniczali się często do poszukiwania w jego słowach jedynie dowodów odstępstwa od uznanych zasad prawa mojżeszowego, ich ludzkiej, wypaczającej interpretacji przez „uczonych w Piśmie” i faryzeuszy a tym bardziej – saduceuszy – uważających się za strażników prawa w jego skostniałej formie i formalistycznym podejściu do niej, nacechowanym jednak wielką obłudą.
Mówiąc coś – Jezus często wskazywał (a w każdym razie zwraca na to uwagę ewangelista – autor opisu jego nauczania) czy właśnie mówi do najbliższych mu uczniów, do tych wybranych – czy też raczej do tłumu, ludu gromadzącego się wokół niego by słuchać, tej gawiedzi oczekującej cudów i znaków które i tak ostatecznie nie przekonywały ich do jego słów. Siłą rzeczy – powstaje tu podział na „elitę” w jak najlepszym znaczeniu tego określenia, oraz na „rzeszę” czyli resztę (tłum, ciżbę). Bezpośredni uczniowie Jezusa, przez niego wybrani i nazwani apostołami, byli niewątpliwie uprzywilejowani tą stałą jego obecnością, jego towarzystwem, możliwością słuchania i zadawania pytań, otrzymaną mocą uzdrawiania. Skutkowało to a w każdym razie pewnie w założeniu miało skutkować – większą znajomością sensu jego słów, wyższym poziomem zrozumienia, niejako dopuszczeniem do większych niuansów jego misji, do bardziej ekskluzywnej wiedzy i zrozumienia.

Sam Jezus wyjaśnił im to wprost, gdy po powrocie siedemdziesięciu dwóch -

… obrócił się do samych uczniów i powiedział im osobno: Błogosławione oczy, które widzą co wy widzicie. Powiadam wam; wielu królów i proroków pragnęło zobaczyć to, na co wy patrzycie a nie ujrzeli, i słyszeć to co wy słyszycie, a nie usłyszeli.” 

Jak pisał ewangelista Jan – w ostatnich wypowiedziach przed ukrzyżowaniem Jezus wręcz uznał, iż ci jego wybrani są nawet już nie tylko sługami i uczniami – a raczej są jego przyjaciółmi, co miało wskazywać na rodzaj i siłę relacji.

Kiedy uznał, że wszystko już dostatecznie wyjaśnił uczniom, na tyle na ile byli w stanie rozumieć, powiedział:

„…Jesteście przyjaciółmi moimi, jeśli czynić będziecie co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie co czyni pan; lecz nazwałem was przyjaciółmi – bo wszystko com usłyszał od Ojca mojego, oznajmiłem wam. Nie wyście mnie wybrali, ale ja was wybrałem, byście szli i owoc wydawali i aby owoc wasz był trwały, by to o cokolwiek byście prosili Ojca w imieniu moim, dał wam. (…)”

Automatycznie niejako kojarzy się nam to z dzisiejszym podziałem funkcjonalnym na duszpasterzy (kapłanów) – i lud, osoby wierzące biorące udział w życiu kościoła. W czasach działalności Jezusa – jednak tylko on zajmował pozycję pana i nauczyciela, powtarzając niejednokrotnie że też jest tylko sługą, bo został posłany przez Ojca, gdy natomiast odszedł już do domu Ojca – jego uczniowie i przyjaciele którym wszystko przekazał mieli wobec ludu przejąć do pewnego stopnia jego dawną funkcję nauczyciela, porównywaną przez niego chętnie do roli dobrego pasterza stada.

Porównanie do pasterza było dla Jezusa bardzo ważne; sam siebie nazywał pasterzem, który życie swoje poświęca za życie owiec. Używał bardzo chętnie tego porównania bo i bliskie (powszechnie zrozumiałe) było ono słuchaczom, mówił bardzo dużo o właściwej roli pasterza, o jego odpowiedzialności, oczywiście zawsze w kontekście porównania do nauczania ludu i „prowadzenia” go – poprzez służbę a nie przywództwo typowe dla władców.

Początkowy, coraz bardziej krystalizujący się podział na „uczniów” i „lud” przenosi się na nich jako wysłanników (apostolos) rozesłanych na całą okolicę i mających głosić Żydom, Grekom i innym ludom wieść o Królestwie Bożym; po odejściu Jezusa – rozesłanym na wszystkie strony świata, także i do pogan, by przekazywać ewangelię a następnie, w kolejnych fazach przemian kościoła – na kapłanów kościoła i „członków kościoła”, czyli lud boży.
Ma to zasadniczą konsekwencję; wszystko co Jezus mówił czy przekazywał oraz nakazywał swoim uczniom jest oczywiście ważne „dla wszystkich”, gdyż Jezus dostrzegał niejako każdego człowieka indywidualnie i dawał mu indywidualny wybór i indywidualną odpowiedzialność, ale to co było przeznaczone szczególnie dla najbardziej zaufanych uczniów, mówione „na osobności” jak to przekazuje Ewangelia – dotyczy dziś szczególnie kapłanów czy duszpasterzy.
Nie chodzi tu o żadną „tajemnicę” a raczej o dbałość o jakość „nauczania” i właściwe postawy; i dziś nauczyciel powinien być bardziej wykształcony, bardziej świadomy i lepiej rozumiejący daną dziedzinę – niż jego uczniowie; co więcej – właśnie to i zwłaszcza to daje mu prawo nauczania innych. Do swoich uczniów Jezus mówił:

Nie masz ucznia nad nauczyciela, ale uczeń – odpowiednio wykształcony – będzie jak nauczyciel jego. 

Ewangelia jako opis wydarzeń i przekaz słów Nauczyciela, ale zwłaszcza późniejsze listy pasterskie Apostołów – były nośnikiem nauk Jezusa, tych przekazanych uczniom przez samego Pana i Nauczyciela. Pewnym problemem zdaje się dziś, na ile późniejsze pisma Apostołów są przeniknięte ich własną osobowością i sposobem myślenia czy rozumienia a na ile – wierne nauce Jezusa.
Ewangeliści często zaznaczali wyraźnie, że dany fragment dotyczy słów wypowiedzianych świadomie do uczniów a nie do rzeszy. Trzeba więc przyjąć, że również zawarte tam treści bardziej dotyczyły uczniów, były do nich szczególnie adresowane. A jest to ważne o tyle, że często chodziło tu o pouczenia, rady, zalecenia – jak postępować, jak się zachowywać i jak działać, oczywiście także jak się nie zachowywać i czego nie robić. Jezus traktował każdego indywidualnie bo też i znał każdego człowieka „osobiście”; jak pisze ewangelista – nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku bo wiedział o każdym, kim jest i co myśli. Jednak mimo to, coraz wyraźniej zaznacza się w jego wypowiedziach ten właśnie podział słuchaczy, na wszystkich lub głównie – wybranych (uczniów). Wywodzi się on także i z cech „odbiorców” słów Jezusa; jego uczniowie, ci wybrani – mieli większą zdolność rozumienia zawiłych i „rewolucyjnych” jak na możliwości ogółu słuchaczy – jego słów.

To bardzo ważny wniosek, że Jezus nauczał uczniów jako właśnie duszpasterzy.
Na przykład w ewangelii Łukasza czytamy:

„… Do swoich uczniów powiedział natomiast: Dlatego mówię wam: Nie martwcie się o życie, co by tu zjeść, ani o ciało, w co by się odziać. Życie bowiem znaczy więcej niż pokarm, a ciało niż odzienie. Przypatrzcie się krukom, że nie sieją ani żną, nie mają spichlerza ani stodoły — i Bóg karmi je; o ile więcej wy znaczycie od ptaków! Kto z was zatroskany może do swego wzrostu dodać [jeden] łokieć? Jeśli więc nawet najmniejszej rzeczy nie potraficie, dlaczego martwicie się o resztę? Przypatrzcie się liliom jak rosną; nie trudzą się ani nie przędą, a mówię wam, nawet Salomon w całej swojej chwale nie był tak ubrany, jak jedna z nich. Jeśli więc trawę w polu, która dziś jest, a jutro będzie wrzucona do pieca, Bóg tak przyozdabia, o ileż bardziej was, o małowierni?
Więc i wy nie pytajcie, co by tu zjeść lub co by tu wypić, i nie bądźcie niespokojni. Tego wszystkiego bowiem narody tego świata szukają; tymczasem wasz Ojciec wie, że tego potrzebujecie. Lecz szukajcie Jego Królestwa, a te rzeczy będą wam dodane.
Nie bój się, mała trzódko! Gdyż waszemu Ojcu spodobało się dać wam Królestwo. Sprzedajcie swoje posiadłości i dajcie jałmużnę. Zróbcie sobie sakiewki, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebiosach, gdzie złodziej nie ma dostępu i mol nie pożera, bo gdzie jest wasz skarb, tam będzie też wasze serce. Niech wasze biodra będą przepasane i lampy zapalone. Wy zaś [bądźcie] podobni do ludzi oczekujących swego pana aż wróci z wesela, abyście gdy przyjdzie i zakołacze, natychmiast mu otworzyli. Szczęśliwi ci słudzy, których pan po przyjściu zastanie czuwających. Zapewniam was, że się przepasze, ułoży ich przy stole, po czym podejdzie i będzie im usługiwał. Czy przyjdzie o drugiej, czy o trzeciej straży — szczęśliwi oni, jeśli ich tak zastanie! To zaś wiedzcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie przyjdzie złodziej, nie pozwoliłby się włamać do swojego domu. I wy bądźcie gotowi, gdyż Syn Człowieczy przyjdzie o godzinie, której się nie domyślacie.” 

Mówił to do swoich uczniów, jednak Szymon nazwany przez Jezusa Kefas (po grecku Petrus) miał zasadnicze wątpliwości, czy słowa te Nauczyciel kieruje jedynie do nich, czy mają one znaczenie ogólne i skierowane są też do wszystkich. Dlatego zapytał o to Jezusa wprost. „Panie: czy do nas mówisz w tym podobieństwie, czy do wszystkich?” Chodzi o to, że powyżej cytowana wypowiedź Jezusa zawiera konkretne zalecenia postępowania, które należałoby po prostu stosować wprost – tak jak zostały wypowiedziane; Szymon miał więc wątpliwość, czy tak postępować mają wszyscy, czy są to polecenia jedynie dla nich – wybranych, uczniów i przyjaciół Jezusa.

„Pan odpowiedział: A kto jest tym wiernym rządcą, roztropnym, którego pan ustanowił nad swoją domową służbą, aby im dawał przydział zboża we właściwym czasie?
Szczęśliwy ten sługa, którego jego pan po przyjściu zastanie tak czyniącego. Mówię wam zgodnie z prawdą, że postawi go nad całym swoim mieniem. Jeśli jednak sługa ten powiedziałby w swoim sercu: Mój Pan zwleka z przyjściem — i zacząłby bić służących chłopców i dziewczyny, jeść, pić i upijać się, przyjdzie pan tego sługi w dniu, w którym się nie spodziewa, i o godzinie, której nie zna, odłączy go i wyznaczy mu dział z niewiernymi. Ten zaś sługa, który znał wolę swego pana, lecz nie przygotował lub nie postąpił według jego woli, odbierze wiele razów. Ten natomiast, który nie znał, a zrobił coś godnego batów, odbierze niewiele razów. Od każdego bowiem, komu wiele dano, wiele będzie się żądać, i od tego, komu wiele powierzono, więcej będzie się wymagać.” 

Oznacza to, że cytowane zalecenia a także wiele innych – skierowane są do uczniów, czyli w opisanej już wcześniej konsekwencji – do dzisiejszych kapłanów. To niezmiernie ważne – bo mamy tu przecież jednoznaczne, konkretne polecenia do wykonywania i przykazania sposobu postępowania, zachowania – właśnie dla ówczesnych uczniów, dzisiejszych duszpasterzy. Jezus jednoznacznie stwierdził tu, że uważa ich, uczniów i przyjaciół – za wiernych i roztropnych „zarządców” – którzy mają się opiekować innymi, także jemu służącymi. Jezus wyznacza tu więc dwa odrębne standardy: nie tylko większy dostęp do zrozumienia, dostęp do wiedzy dla wybranych swoich uczniów, ale i inne wymagania, dużo wyższą ich odpowiedzialność za tych którzy w przyszłości usłyszą od uczniów o Królestwie Bożym. Za wyższą pozycję wynikającą z większej wiedzy – obarcza ich większą odpowiedzialnością. Jest to szczególne istotne, jeśli wziąć pod uwagę późniejsze nadanie uczniom „mocy” dla człowieka normalnie niedostępnej, zdolności uzdrawiania i wypędzania demonów, zdolności zrozumienia dzięki zesłanemu im Orędownikowi – Duchowi Prawdy.
Na wiele innych sposobów, używając innych przykładów można z Ewangelii wywieść informację o tym, czego Jezus wymagał i oczekiwał od uczniów a więc w konsekwencji także od dzisiejszych kapłanów. Mamy tam też i prostą wykładnię rzeczywistej miłości i wierności słowom Pana i Nauczyciela;

Kto przyjmuje przykazania moje i przestrzega ich, ten mnie miłuje, a kto mnie miłuje, tego też będzie miłował Ojciec i ja miłować go będę i objawię mu samego siebie. (…) Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie i Ojciec mój umiłuje go i do Niego przyjdziemy i u niego zamieszkamy. Kto mnie nie miłuje, ten słów moich nie przestrzega a przecież słowo które słyszycie nie jest moim słowem, lecz Ojca, który mnie posłał.”

Czy trzeba jeszcze innej definicji miłości do Boga i wynikającego z niej posłuszeństwa jego przykazaniom? Bo przestrzeganie przykazań Jezusa wynika z miłości, dlatego można to wszystko odwrócić: kto mnie miłuje, ten przyjmuje moje przykazania i przestrzega ich i po tym się poznaje miłość (szacunek). Kto słów moich nie przestrzega, ten mnie nie miłuje a wiec i nie miłuje mojego Ojca, który mnie posłał, bo miłość do Ojca objawia się w miłości do Syna a miłość do Syna objawia się w przestrzeganiu jego przykazań. To jest to samo twierdzenie – tylko inaczej przedstawione.

Konsekwencje tego są proste i oczywiste: miłość do Jezusa a więc w konsekwencji do Boga – objawia się w posłuszeństwie jego przykazaniom wyjaśnionym przez Jezusa, kto nie jest wierny tym zaleceniom – nie miłuje Boga, nie może też uważać się za ucznia Jezusa a więc za nauczyciela i opiekuna dla innych. Bycie uczniem objawia się przede wszystkim w posłuszeństwie słowom Jezusa i po tym się rzeczywistych uczniów poznaje; daje ono przywileje, ale i ogromną odpowiedzialność. Kto nie jest wierny przykazaniom Jezusa a twierdzi – że jest jego uczniem i miłuje go – łże. Jezus tłumaczył to na wiele sposobów, np. gdy mówił że On jest „drzwiami do owczarni” a gdy ktoś nie wchodzi do niej przez drzwi, tylko w inny sposób się tam próbuje dostać – z pewnością nie jest pasterzem a złodziejem i zbójcą.

Przez analogię do życia, np. szkoły; – nauczyciel nie może ciągle się spóźniać, nie przygotowywać się do zajęć, ciągle mylić się, zapominać o wszystkim co ważne, pluć i łapać, bąki zbijać, bo uczniowie nie będą go słuchać a poza tym – ktoś zapyta: co ci daje prawo nauczać „maluczkich”, gdy sam jesteś gorszy i głupszy od nich?

Jeśli wydaje się nam to oczywiste w tym przypadku, dlaczego nie uważać tego za oczywiste w przypadku relacji kapłan (ksiądz) – człowiek „świecki” – członek Kościoła?

Postawiłem tu więc właśnie taką tezę: w naszych czasach wszystko co mówił Jezus dotyczy też kapłanów (niezależnie od stopnia w hierarchii która została ustanowiona w kościele później), ale w szczególności to co Jezus mówił oddzielnie do swoich wybranych uczniów – jest dla dzisiejszych kapłanów obowiązujące. Trzeba też przyznać, że bardzo trudno jest i zawsze było wprowadzić i utrzymać ten standard wymagań w praktyce. W miarę jak praktyka życia kapłanów odstawała od standardu wyznaczonego przez Jezusa, podejmowano kolejne próby „zmiękczenia” wymagań wobec nich, usprawiedliwienia odstępstw, doprowadzając obecnie często postawy kapłanów wręcz do absurdu. Niestety dotyczy to całego przekazu Ewangelii.
Skoro okazało się, że ludzie będący kapłanami – uczniami Jezusa – nie chcą nagiąć się do oczekiwań Jezusa i jego nauki, to trzeba było „obniżyć standard wymagań” wobec nich, modyfikując lub kasując niejako polecenia Pana i Nauczyciela – i była to jedyna metoda zatuszowania narastającego rozdźwięku pomiędzy Ewangelią (Jezusem) a życiem (praktyką).

Dziś mówi się powszechnie, że „ksiądz jest tylko człowiekiem”, że zachowuje się i postępuje „jak wszyscy” bo przecież z tego samego społeczeństwa się wywodzi, ma więc prawo do swoich słabości i wad jak inni, ma prawo błądzić moralnie licząc na miłosierdzie Pana, tak jak i inni ludzie może być chciwcem, zawistnikiem, pijakiem, erotomanem, obłudnikiem, złodziejem, zwyrodnialcem krzywdzącym „maluczkich” no bo „jest tylko człowiekiem”, że ksiądz – to przecież tylko taki zawód, wykonywany „w godzinach pracy” a kończący się emeryturą…