MOTTO:


PAWEŁ ANTONI BARANOWSKI - BLOGWitam Cię mój szanowny czytelniku i szanowna czytelniczko. Dziękuję Ci za zainteresowanie. Na wstępie jednak wyjaśnijmy to sobie: celem pisania mojego blogu jest - wyrazić to, co ja chcę przekazać i to wyłącznie w taki sposób - w jaki ja chcę to zrobić. To nadaje sens publikowaniu indywidualnych blogów. Mój blog jest dla odwiedzających jak biblioteka publiczna: czytać książki można, jeśli ktoś lubi i chce, ale pisać w tych książkach - nie należy. Nie jestem informatorem moich czytelników a mój blog nie jest czasopismem.

czwartek, 22 maja 2014

Pilne zadanie ludzkości; nowa ekonomia humanistyczna.

Zasadniczym problemem świata staje się problem drastycznego zmniejszania się popytu na pracę ludzką. Właśnie nie na pracę „w ogóle” a na pracę ludzką.

Problem narasta stopniowo od dawna, zwłaszcza od początku wielkiej rewolucji naukowo-technicznej zapoczątkowanej wielkimi wynalazkami technicznymi i naukowymi szybko ingerującymi w realne rozwiązania techniczne. Rozwój techniki stał się narzędziem mechanizacji i automatyzacji produkcji a co za tym idzie – zastępowania pracy ludzi – pracą maszyn. W ten sposób ubywało miejsc pracy bez żadnych ograniczeń produkcji a więc i bez strat inwestorów i przedsiębiorców tę produkcję organizujących. Nie tylko bez strat, ale i nawet z większym zyskiem finansowym, gdyż linie produkcyjne odpowiednio wyposażone dawały większą wydajność niż wyższe zatrudnienie przy wcześniejszej produkcji typu manufakturowego.

Ogromne przyspieszenie rozwoju naukowego i wynalazków znajdujących szybko swoje zastosowania w praktyce gospodarczej, w szeroko rozumianej technice spowodowało iż praktycznie produkcja w wielu dziedzinach techniki może odbywać się przy udziale niewielkiej liczby pracowników, bardziej zaangażowanych w programowanie, nadzorowanie i serwisowanie automatycznych linii produkcyjnych, niż w samą produkcję. Wszystko to staje się przyczyną narastania światowego napięcia w relacjach pomiędzy pracodawcami a pracownikami i ich reprezentacjami. Powstające w ten sposób bezrobocie rozumiane jako brak popytu na pracę ludzką powoduje protesty organizujących się pracowników tworzących związki zawodowe i ich porozumienia, grupujące nieraz bardzo wiele członków spośród pracowników aktywnych i zagrożonych utratą zatrudnienia. Powtarzają się cyklicznie protesty, z bardzo burzliwym nieraz przebiegiem, związane ze starciami z siłami porządkowymi starającymi się zapobiec im siłą – tłumacząc to „dobrem społecznym” i ochroną porządku publicznego oraz mienia. Protestujący pracownicy także powołują się na „dobro społeczne”.

Podstawą problemu – który niewątpliwie jest problemem społecznym – jest powszechna ekwiwalentność pracy i pieniądza. Każdy człowiek, by zaspokoić swoje potrzeby życiowe musi posiadać pieniądze. Źródłem tych pieniędzy jest zapłata za jego pracę; Człowiek sprzedaje swoją pracę a więc tym samym sprzedaje jakby „część siebie”, część swojego ograniczonego czasu czyli swojego życia oraz zdrowia i za to otrzymuje zapłatę, którą przeznacza na zaspokojenie swoich potrzeb – w których nie jest samowystarczalny. Zaspokajając swoje potrzeby korzysta z wyników pracy innych ludzi, którym płaci tymi właśnie przez siebie zarobionymi pieniędzmi, czyli korzysta z ich pracy a staje się dla nich źródłem ich dochodu potrzebnego im do zaspokojenia ich potrzeb. Człowiek nieustannie sprzedaje swoją pracę i kupuje pracę innych, dlatego zasada ekwiwalentności pracy i pieniądza jest powszechna i jest podstawą ekonomii. Oczywiście przedstawiam to w uproszczonym, wycinkowym stopniu przybliżenia, gdyż chodzi właśnie o ukazanie zasady ogólnej a nie szczegółów które by tu jedynie zaciemniały ten ogólny obraz.

Brak zapotrzebowania na pracę ludzką zaburza drastycznie ten mechanizm współzależności. Powoduje on narastające bezrobocie, czyli narastający brak popytu na pracę ludzką na rynku pracy. Ludzie nie mają jak zdobyć środków na zaspokojenie swoich potrzeb, gdyż nikt nie chce zapłacić za ich pracę, bo staje się ona niepotrzebna. W efekcie nie są oni zdolni kupować usług i efektów pracy innych ludzi, bo nie mają na to środków pieniężnych i to staje się powodem następczego narastania bezrobocia oraz problemów społecznych. Przedsiębiorca i inwestor który zainwestował swoje zasoby w automatyzację produkcji by zwiększyć jej wydajność a zmniejszyć koszty – między innymi poprzez zmniejszenie kosztów zatrudniania poprzez zastępowanie ludzi – maszynami czy robotami przemysłowymi – z jednej strony z łatwością osiąga swój cel doraźny, ale jednocześnie zwiększa liczbę tych, którzy w żadnym wypadku nie zakupią jego produktów, właśnie z powodu braku środków wywołanego brakiem zapotrzebowania na ich pracę, braku - który między innymi i on właśnie wywołał. Nie wystarczy przecież produkcja dla produkcji, gdy wyroby stoją w magazynach fabrycznych. Produkcja ma wartość dopiero po jej sprzedaniu. Rośnie produkcja ale przez to maleje potencjalny zbyt (zapotrzebowanie), co grozi załamaniem sprzedaży i plajtą. Oczywiście to schemat i uproszczenie, chodzi mi jedynie o ukazanie zależności. Mechanizmy te nie działają szybko i równomiernie dlatego w praktyce trudniej je zauważyć, jest to rozłożone w czasie.

Generalnie jednak wiadomo, że problem ten będzie narastał i ujawniał się z coraz większym nasileniem. Sytuacja taka w konsekwencji „budzi demony” rewolucji robotniczej, zasila ideologie nacjonalistyczne i sprzyja wszelkim radykalnym ruchom obiecującym przywrócenie „sprawiedliwości i równości”, co zazwyczaj kończy się jeszcze większą niesprawiedliwością i nierównością oraz wielkimi ofiarami ludzkimi i materialnymi.
Cóż więc można na to poradzić.

Należałoby raczej zapytać czy w ogóle można.

Wypada zauważyć, że siłą napędową procesu likwidacji miejsc pracy jest w tej początkowej fazie ludzka chciwość, zachłanność, żądza władzy i nieograniczonego bogactwa; to chyba popycha prywatnych przedsiębiorców nie tylko do wyzysku, łamania prawa pracy, oszustw podatkowych i ubezpieczeniowych, ale i do wdrażania nowych rozwiązań technicznych i automatyzacji (robotyzacji), by eliminować „czynnik ludzki”, czyli pracownika najemnego z jego potrzebami i prawami.

Obawiam się, że prywatnemu inwestorowi i przedsiębiorcy nie da się nic „nakazać” ani narzucić mu obowiązku zatrudniania. Można próbować wpłynąć na opłacalność zatrudniania takimi metodami, jak to zrobiono w ustawie o PFRON, ale to są rozwiązania możliwe do zaakceptowania jedynie w tak szczególnym przypadku w jakich je zastosowano a nie powszechnie.
Nadzieja w tym, że nie wszystko jeszcze da się produkować przemysłowo i wielkoseryjnie, poza tym jest dość obszerna sfera usług między innymi naprawczych.

Czynnikiem który jest powołany dla złagodzenia wspomnianej rozbieżności interesu doraźnego przedsiębiorcy i pracownika – jest państwo. To państwo ma stwarzać „otoczenie prawne” w którym prowadzona jest działalność gospodarcza, w tym i wielki przemysł produkcyjny i to właśnie ono ma łagodzić wspomniany konflikt. Państwo ma przy tym planować działania tak, by uwzględnić interes społeczny i skutek społeczny a nie tylko interes finansowy i gospodarczy biznesu. By tak było, państwo musi być niezależne od sfer biznesu i wielkich finansów prywatnych; musi być w równym stopniu przyjazne biznesowi jak i społeczeństwu, w szczególności jego części uzależnionej materialnie od dochodów z pracy najemnej. Państwo ma łagodzić naturalną rozbieżność interesów w tej sprawie.

Generalnie – można sobie wyobrazić dwie tendencje: sztuczne utrzymywanie potrzebnej liczby miejsc pracy, na przykład kosztem hamowania postępu technicznego nie wpływającego na jakość a wyłącznie na ilość.
Druga możliwa przynajmniej teoretycznie tendencja – to zaspokajanie podstawowych potrzeb materialnych osób pozbawionych zatrudnienia przez środki z funduszy publicznych. W tym wypadku państwo nie ingerowałoby w politykę zatrudnieniową przedsiębiorstw a jedynie zbierało od nich takie środki, by utrzymać na podstawowym poziomie osoby których przedsiębiorcy pozbawili zatrudnienia, wykorzystując do tego środki pobrane od przedsiębiorców czy to w formie podatku czy celowej składki na ten cel. Prowadzi to do destrukcji.
Trzecia ewentualność – to jest to co w wydaniu koalicji Platformy Obywatelskiej widzimy obecnie a co jest już coraz powszechniej dostrzegane i ganione: „romans z dwoma jednocześnie”, czyli udawanie walki z bezrobociem, udawanie pomocy społecznej, udawanie wolności gospodarczej i udawanie rynku pracy – a jednocześnie obok tego dyskretne gromadzenie własnych osobistych i całkiem nie udawanych majątków.

Teoretycznie można sobie na skalę globalną wyobrazić i inne „rozwiązania”; na przykład – pozostawienie ludzi pozbawionych pracy na pastwę losu i udawanie że oni nie istnieją – co napędzi z pewnością rozwój świata kryminalnego, organizacji przestępczych i wszelkiej nędzy ludzkiej, organizacji terrorystycznych i rewolucyjnych itp. – co już obserwujemy globalnie, albo też zlikwidowanie bezrobocia poprzez zlikwidowanie całej „bezużytecznej” nadwyżki populacji ludzkiej, tak by pozostałym żyło się długo i przyjemnie (depopulacja). A to można osiągnąć poprzez wywołanie ograniczonej wojny nastawionej głównie na „straty ludzkie” a nie na straty materialne, poprzez użycie broni biologicznej, chemicznej lub neutronowej. Są tacy którzy twierdzą, jakoby to właśnie już się zaczęło… pod postacią rzekomego „planu globalnej depopulacji”.
Jedno jest pewne: przed ludzkością stoi wielki problem do rozwiązania: problem ekwiwalentności pracy i pieniądza.
Nauka, w szczególności ekonomia jako nauka społeczna powinny pilnie szukać tu rozwiązania, zanim nie jest jeszcze zbyt późno…