MOTTO:


PAWEŁ ANTONI BARANOWSKI - BLOGWitam Cię mój szanowny czytelniku i szanowna czytelniczko. Dziękuję Ci za zainteresowanie. Na wstępie jednak wyjaśnijmy to sobie: celem pisania mojego blogu jest - wyrazić to, co ja chcę przekazać i to wyłącznie w taki sposób - w jaki ja chcę to zrobić. To nadaje sens publikowaniu indywidualnych blogów. Mój blog jest dla odwiedzających jak biblioteka publiczna: czytać książki można, jeśli ktoś lubi i chce, ale pisać w tych książkach - nie należy. Nie jestem informatorem moich czytelników a mój blog nie jest czasopismem.

środa, 8 maja 2013

Kto z was chce być wielkim, niech będzie sługą waszym.

Jezus jako Nauczyciel bardzo krytycznie komentował postawę uczonych w Piśmie i Faryzeuszy, objawiającą się między innymi wielką pychą, oczekiwaniem – a faktycznie wymuszaniem publicznych gestów wyrażających szacunek dla nich, podkreślających ich pozycję i władzę, zajmowanie najbardziej honorowych miejsca w publicznych zgromadzeniach – jako im po prostu należnych, oczekiwanie na zewnętrzne, widoczne znamiona posłuszeństwa i pokory – okazywanej im przez otoczenie, przez „maluczkich”. Także – dopatrywanie się swojej wielkości i znaczenia w swoim bogactwie materialnym i jego zewnętrznych objawach takich jak stroje, ilość służby, „miejsce zamieszkania” – jeśli użyć takiego ogólnikowego określenia na posiadane i zamieszkiwane pałace i inne nieruchomości.
Współcześnie – rzuciła nieco światła na tę sprawę postawa Papieża Franciszka, wolącego mieszkać w skromnym mieszkaniu na piętrze, w czymś w rodzaju „hotelu” jakim jest tzw. Dom Świętej Marty – zamiast ogromnych dotychczasowych apartamentów papieskich mających niemalże 300 m. kw.; okazało się niejako przy okazji, że wielu kardynałów współzawodniczy pomiędzy sobą w tych zewnętrznych objawach bogactwa, przez co odmawiali zamieszkania w mieszkaniach o powierzchni 120 – 130 m. kw. – jako zbyt dla nich skromnych. Jeśli więc chodzi o poszukiwanie chwały w bogactwie materialnym, nie były to przecież jakieś cechy szczególne; spotyka się je powszechnie wśród ludzi w całym biegu historii ludzkości, także i dziś; istniały też i w czasach przed narodzeniem Jezusa, bo prawdopodobnie należą one nierozerwalnie do ułomności ludzkiej natury.
Z przykrością trzeba tu dodać, że widzimy je także i u niektórych Papieży, jak i pośród Kardynałów czy Biskupów także w Polsce, nawet i dziś… Głośno było niedawno o „stylu życia” arcybiskupa metropolity gdańskiego, podobnie jak o całkowicie odbiegającej od nauczania jezusowego postawie i działaniach również gdańskiego prałata Henryka Jankowskiego. To jedynie skrajne przykłady współczesnych postaw „uczniów Jezusa”.

Uczniowie Jezusa byli zwykłymi ludźmi, mającymi najczęściej swoje domy, rodziny, majątki, zawody, plany i zwyczaje (nawyki) a jednak coś, o czym nie wiemy powodowało, że Jezus zwracał konkretnie na nich swoją uwagę – mając zamiar powołać uczniów i przekazać poprzez nich ludziom swoją wiedzę otrzymaną od Ojca.
Czy „swoją” i czy „otrzymaną”: Jezus uważał się za posłańca, któremu Ojciec powierzył misję jaka była planem Bożym „od założenia Świata”, zapowiadanym setki lat wcześniej przez Proroków, a jednak mówił wielokrotnie i na różne sposoby, że On „jest w Ojcu a Ojciec w Nim”. Wiedza więc czy nauka nie była „Jego” nauką a Ojca; Jezus powtarzał kilkakrotnie iż mówiąc, nie od siebie mówi ale to Ojciec przez niego „wykonuje dzieła swoje”. Sprawa tożsamości Jezusa i jego „Ja” to oddzielny i obszerny temat, wart odrębnego rozpatrzenia.

Powracając jednak do tematu: człowiek ma wady niejako „naturalne”. Nie byli wolni od takich wad także i uczniowie Jezusa, ci których wybrał i ustanowił Apostołami (wysłannikami) a także ci, którzy przez pewien czas chodzili za nim, być może uważając się za uczniów lub bardzo chcąc nimi zostać, albo też mając jakieś swoje plany i zamiary (polityczne, monarchistyczne) i jednocześnie szukali dla nich potwierdzenia – przysłuchując się słowom Nauczyciela i Pana.
Jezus niewątpliwie wiedział o tym a jednak wykazywał trudną do wyobrażenia cierpliwość, życzliwość, dobroduszność i wyrozumiałość – niczym kochający ojciec i dobry nauczyciel tłumacząc swoim uczniom lub dzieciom „nowe” zasady właściwego postępowania. „Nowe” – bo odbiegające od skostniałego i wypaczonego Prawa. Jak napisał ewangelista Jan – okazywał swoim umiłowanym których miał na świecie, że ich kocha bez reszty. Inaczej – umiłowawszy swoich co byli na świecie – do końca ich umiłował.
Miłość ta, odpowiedzialna i nieograniczona, przybrała szczególny wyraz w czasie owej uroczystej Paschy. Pascha ta obfitowała w wydarzenia niezmiernej wagi. Była ona szczególna, gdyż zbiegała się Żydowska Pascha (14 Nisana) i od dnia poprzedniego rozpoczynające się Święto Przaśników, czyli Wieczerza Paschalna z Wieczerzą Przaśną. Wtedy właśnie Jezus ukazał swoim apostołom ostatecznie właściwą dla nich postawę o jakiej mówił już wcześniej wiele razy; postawę jaką powinien się wyróżniać jego uczeń i jego posłaniec czy wysłannik.

Ma to niewątpliwie związek z różnymi incydentami z czasu wędrówek Jezusa i jego nauczania, dotyczącymi uczniów.
Przykładem niech tu będzie dyskretna w zamiarze rozmowa matki Jana i Jakuba z Jezusem, mająca zapewnić im szczególną pozycję wśród ludzi a nawet i wśród pozostałych apostołów. To klasyczny przykład proszenia o protekcję, tak zwanego „załatwiania po znajomości”, w tym przypadku może i wręcz nepotyzmu. (Salome, żona Zebedeusza i matka apostołów Jana i Jakuba prawdopodobnie była siostrą Marii – matki Jezusa, a więc wszystko to rozgrywało się jakby „w rodzinie”). Przykład jakby naturalnej chęci wywyższenia się, takiego rozumienia swojej pozycji czy znaczenia, a może i kariery, celu życia. Trzeba przyznać, że to takie bardzo „ludzkie” i powszechne także i dziś; wzruszająca jest tu łagodna reakcja Jezusa.

Tak to opisał sam ewangelista Jan:

Wtedy podeszła do Niego matka synów Zebedeusza [Salome] oraz jej synowie [Apostołowie Jan i Jakub]. Pokłoniła Mu się i o coś prosiła. Czego sobie życzysz? – zapytał. Spraw – wyjawiła – aby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim Królestwie jeden po Twojej prawej, a drugi po lewej stronie. A Jezus odpowiedział:
Nie wiecie, o co prosicie. 
Czy możecie pić z kielicha, a który Ja mam do wypicia? Możemy – oświadczyli. Wprawdzie z mojego kielicha pić będziecie – powiedział – lecz zapewnienie wam miejsca po mojej prawej lub po lewej stronie nie należy do Mnie. Zasiądą na nim ci, którym przygotował je mój Ojciec.
Gdy pozostałych dziesięciu uczniów usłyszało o tej rozmowie, oburzyło się na dwóch braci. Wtedy Jezus przywołał ich i powiedział: Wiecie, jak władcy narodów umieją je sobie podporządkować i jak wielcy tego świata potrafią dać im się we znaki. Nie tak ma być pośród was. Kto między wami chciałby stać się wielki, niech postępuje jak służący. I kto między wami chciałby stać na czele, niech będzie jak sługa. Podobnie Syn Człowieczy nie przyszedł, by Mu służono, ale aby służyć i oddać swoje życie na okup za wielu.

Podobnie – nawet i podczas ostatniej wieczerzy Paschalnej, gdy Jezus po raz kolejny oznajmił im, że nadszedł czas jego ofiary, że odchodzi do Ojca a wcześniej będzie bardzo cierpiał na krzyżu, gdy prosił uczniów o powtarzanie na Jego pamiątkę czynności symbolizujących ofiarę Jego ciała i krwi – jakie miały miejsce podczas Wieczerzy, gdy wreszcie stwierdził z przejęciem, że jeden z dwunastu jego najbliższych uczniów tam obecnych – wyda go ludziom chcącym go zabić – jego uczniowie w tym czasie toczyli spór pomiędzy sobą, który z nich jest największy (najważniejszy)! W swej pysze i małostkowości nawet nie potrafili dostrzec wagi tego, co się właśnie w ich obecności odbywa; że to pożegnanie przed świadomym złożeniem ofiary z samego siebie.

Tak to opisał ewangelista Łukasz:

Powstał też spor między nimi o to, kto z nich zdaje się być większy. On zaś powiedział im: Królowie narodów panują nad nimi, a ich władcy nazywani są dobroczyńcami. Wy jednak nie w ten sposób, ale większy wśród was, niech się staje jak młodszy, a przełożony jak usługujący. Kto bowiem jest większy? Czy ten, kto spoczywa przy stole, czy też ten, kto usługuje? Czy nie ten, kto spoczywa przy stole? Ja jednak jestem pośród was jak ten, kto usługuje. Wy zaś jesteście tymi, którzy pozostali niezmiennie przy Mnie w moich próbach. I Ja [w ramach przymierza] przekazuję wam — jak i Mnie [w ramach przymierza] przekazał Ojciec — Królestwo, abyście jedli i pili przy moim stole w moim Królestwie oraz zasiedli na tronach i sądzili dwanaście plemion Izraela.

Owa Wieczerza Paschalna, trzecia w czasie działalności Jezusa, zwana "ostatnią" została przygotowana przez uczniów w miejscu jakie wskazał Jezus, w Jeruzalem, w obszernej, wystrojonej sali na piętrze. W jaki sposób? – ewangeliści tego nie podają, nie miało to dla wspaniałej nowiny o nadejściu Chrystusa znaczenia a poza tym, chyba musiało to być aż nadto oczywiste dla Żydów, więc i nie wymagające opisu. Wiadomo jednak, że ówczesna Pascha prawdopodobnie różniła się od dzisiejszej; np. ewangeliści wspominają o dwóch kielichach a dziś używa się cztery.
Pascha związana była z odpowiednim przygotowaniem, w którym zasadnicze znaczenie miała rytualna kąpiel. Dlatego uważam, że można śmiało przyjąć jako założenie, iż uczniowie Jezusa przystąpili do wieczerzy paschalnej odpowiednio zgodnie z Prawem przygotowani. Ponadto w zwyczaju powszechnym (codziennym) było powitanie gościa braterskim pocałunkiem oraz podanie mu wody w misie do obmycia stóp zaraz po przybyciu w gościnę a także obmycia rąk przed posiłkiem. Nie wiem niestety w jakim stopniu dotyczyło to także Paschy (Wieczerzy Paschalnej) i gospodarza domu w którym mieściła się owa obszerna sala udostępniona Jezusowi i jego uczniom a ma to w tym wypadku kapitalne znaczenie.
Zakładam więc, że uczniowie przystąpili do wieczerzy właściwie przygotowani, jak tego wymagał zwyczaj.
Jezus jednak nagle zaczął zachowywać się w sposób niebywały, niestandardowy.
W trakcie wieczerzy – wstał nagle od stołu, zdjął z siebie wierzchnie ubranie i złożył je, następnie przepasał się prześcieradłem czy też dużym płóciennym ręcznikiem, na oczach zdumionych uczniów wziął misę i nalał do niej wody z dzbana, po czym zaczął obmywać stopy uczniów przyklękając przed nimi tak jak siedzieli, po kolei, wycierając je po umyciu płótnem którym był przepasany. Łatwo sobie wyobrazić zaskoczenie, zdziwienie, zawstydzenie czy przerażenie uczniów tym co widzieli i co ich spotykało. Jezus zachowywał się jak niewolnik będący sługą.
Gorzej; nie zachowywał się jak Żyd. Obmywanie komuś nóg było dla Żyda czymś nie do pojęcia, nawet Żyd będący niewolnikiem nigdy by się nie zgodził tego robić i nie kwestionowano jego prawa do odmowy, gdyż nie dało się to pogodzić z elementarnym poczuciem godności osobistej. W tamtym czasie czynność tę wykonywali jedynie niewolnicy będący obcokrajowcami, ewentualnie żony o bardzo uległym charakterze, nie będące Żydówkami w stosunku do męża – Żyda, lub ich dzieci – w stosunku do swego ojca.
Jezus czynił więc wobec swoich uczniów posługę dla każdego Żyda haniebną.
Jego uczniowie, przyzwyczajeni już zapewne, że ich Nauczyciel nic nie czyni bez powodu, z przerażeniem przyjmowali tę czynność, czekając też na wyjaśnienie i starając się zapewne domyśleć powodów tego co się działo a co nie miało prawa się dziać – zarówno z punktu widzenia tradycji Paschy jak i tradycji żydowskiej. Czynność ta absolutnie nie mieściła się w dotychczasowej tradycji wieczerzy paschalnej.
Podszedł więc Jezus w kolejności też i do Szymona zwanego Petrus (skała), lecz ten, najśmielszy z uczniów, nie potrafił w takiej sytuacji milczeć. Spytał więc z niedowierzaniem i skrywanym oburzeniem: Ty chcesz mi umyć nogi?! Ty– mój wspaniały Nauczyciel i Pan, cudotwórca wskrzeszający zmarłych, Syn Boży i Chrystus Zbawiciel – miałbyś jak niewolnik myć nogi mnie – człowiekowi grzesznemu i niegodnemu?
Szymon Petrus był tu konsekwentny w swoim niezrozumieniu motywacji Pana, w swoim „ludzkim” pojmowaniu wszystkiego. Pamiętamy wszak, jak próbował odwieść Jezusa w ogóle od zamiaru poświęcenia się poprzez swoją ofiarę dla „odkupienia” ludzi, namawiając by Jezus miał wzgląd na siebie i uniknął pojmania i ukrzyżowania. Wówczas Jezus odpowiedział mu ostro: odejdź ode mnie – szatanie: czyż nie mam pić kielicha który dał mi Ojciec? Czy nie muszę wypełnić Jego woli?
Tym jednak razem Jezus spokojnie odpowiedział mu, prosząc niejako o ustępliwości i cierpliwe oczekiwanie na wyjaśnienie: tego co ja czynię ty nie rozumiesz teraz, ale potem stanie się to dla ciebie jasne. Taka odpowiedź jednak zupełnie nie wystarczała Szymonowi, bo nie zawierała oczekiwanego usprawiedliwienia. Dlatego stanowczo zaprotestował, mówiąc: za nic w świecie! Przenigdy nie będziesz mi umywał nóg! Nie zgadzam się abyś się tak poniżał przede mną. Jezus postanowił dopomóc Szymonowi w zrozumieniu i przyjęciu jego gestu; powiedział więc: jeśli cię nie umyję nie będziesz miał udziału ze mną. Nie będziesz mógł przyjąć mojej ofiary a więc nie będziesz wraz ze mną uczestniczył w mojej chwale, nie będę mógł z tego powodu zaprosić cię do mojego stołu w Królestwie Bożym – gdy ono już nastanie. Nie będziesz wraz ze mną brał udziału w chwale Ojca mego a waszego Boga.
Na taki argument Szymon Piotr zareagował spontanicznie i zdecydowanie: Jeśli tak Panie – to obmyj mi nie tylko nogi ale i ręce, i głowę. Jeśli od tego ma zależeć mój udział w twoim zwycięstwie, w twojej chwale, obmyj mnie nawet całego.
Ale Jezus spokojnie powstrzymał jego zapał, wyjaśniając, że wykąpany człowiek nie ma potrzeby myć się, gdyż czysty jest cały.
Wykąpany – w znaczeniu obmycia rytualnego przed Paschą, także wykąpany w znaczeniu chrztu Janowego w Jordanie oraz chrztu w duchu świętym poprzez powołanie go jako ucznia i przebywanie z Panem, oglądanie i słuchanie go oraz szczególnie – poprzez następujące potem zesłanie Ducha świętego na uczniów zgromadzonych razem. Wykąpany to także znaczy – uświęcony nauką Jezusa, jak owieczka włączony do jego „stada” którego był „pasterzem” a więc i odebrany władzy Złego, Syna Zatracenia – tego, który był uosobieniem zła a zarazem władcą tego świata.
Gdy więc już obmył stopy Szymona Piotra i pozostałych wszystkich uczniów włącznie z Judaszem Iskariotą , zdjął z siebie to płótno którym był przepasany, założył ponownie swoje ubranie i zasiadł znów przy stole, na swoim miejscu, miejscu Pana i Nauczyciela, po czym, zaczął wyjaśniać uczniom to co przed chwilą zaszło, pytając: czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Czy wiecie jak to należy rozumieć; co chciałem wam przekazać w ten sposób? Słusznie nazywacie mnie Panem i Nauczycielem. Jeśli więc ja – będąc nim – umyłem wam nogi jak sługa – niewolnik, z miłości do was nie baczyłem na swoją pozycję i godność – usługując wam, to i wy nawzajem wobec siebie macie zachowywać taką sama postawę. Największym spośród was będzie ten, kto będzie się zachowywał jak sługa, umywając nogi wszystkim.

Oczywiście jest to moja osobista interpretacja tego zdarzenia, więc dla zachowania obiektywizmu zacytuję odnośny fragment Ewangelii Jana w standardowym tłumaczeniu protestanckim:

Przed świętem Paschy Jezus — świadom, że nadeszła godzina Jego przejścia z tego świata do Ojca — pokazał swoim umiłowanym, których miał na tym świecie, że ich kocha bez reszty.
Dlatego w czasie wieczerzy, gdy już diabeł zasiał w sercu Judasza, syna Szymona Iskarioty, [myśl] o wydaniu Go, świadom, że Ojciec powierzył wszystko w Jego ręce, oraz że od Boga wyszedł i do Boga odchodzi, wstał od wieczerzy, złożył szaty, wziął płócienny ręcznik i przepasał się [nim]. Następnie nalał do miednicy wody, zaczął myć nogi uczniów i wycierać [je] ręcznikiem, którym był przepasany. Podszedł też do Szymona Piotra, który Go zapytał:
Panie, Ty mi chcesz myć nogi?
Jezus odpowiedział: Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, potem jednak będzie to dla ciebie jasne. Piotr na to:
Za nic w świecie nie będziesz mył mi nóg!
A Jezus: Jeśli cię nie umyję, nie masz ze Mną działu.
Szymon Piotr powiedział:
Panie, nie tylko moje nogi, ale i ręce, i głowę. Jezus mu odpowiedział: Wykąpany [człowiek] nie ma potrzeby myć się [oprócz nóg], gdy jest cały czysty; i wy jesteście czyści, ale nie wszyscy. Był bowiem świadom, kto ma Go wydać — dlatego powiedział: Nie wszyscy jesteście czyści. Gdy więc umył im nogi, przywdział swoje szaty, ponownie usiadł i powiedział: Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy zwracacie się do Mnie: Nauczycielu i Panie; i słusznie mówicie, bo Nim jestem. Jeśli zatem Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, i wy sobie nawzajem powinniście myć nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy czynili tak, jak Ja wam uczyniłem.
Ręczę i zapewniam was: Sługa nie jest większy od swego pana ani poseł nie jest większy od tego, który go posyła. Skoro to wiecie, jesteście szczęśliwi — o ile będziecie to czynić. Nie mówię o was wszystkich; Ja znam tych, których wybrałem; lecz niech wypełni się Pismo: Ten, który je mój chleb, podniósł na Mnie swoją piętę. Mówię wam to teraz, zanim się to stanie, abyście, gdy się to stanie, uwierzyli, że to Ja jestem. Ręczę i zapewniam was: Kto przyjmuje tego, którego posyłam, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał.
Po tych słowach Jezus wzruszył się w duchu i powiedział: Ręczę i zapewniam was, jeden z was Mnie wyda.

Odnoszę wrażenie, że tu nie chodzi konkretnie i dosłownie o umywanie nóg jako takie: dla Jezusa było ono symbolem. Chodziło o postawę sługi, o coś ekstremalnie szokującego i wstrząsającego dla Żydów by wywarło na nich nieprzemijające wrażenie. W rzeczywistości chodziło o powstrzymanie się od walki o władzę, walki o pierwszeństwo poprzez stawianie się na pozycji pana a raczej o postawę pokory i służby wobec innych. Kto chce być wśród was wielki, niechaj będzie sługą waszym. Jezus wiedział przecież, że w naturze człowieka jest coś dokładnie odwrotnego; wielkość się wśród ludzi powszechnie rozumie jako otaczanie się sługami i możność korzystania z ich pracy, nawet odbieranie innym wolności dla podniesienia własnej chwały w oczach innych ludzi. Przecież widzimy to w historii świata a także i dziś – w postawach ludzi władzy a nawet – celebrytów i artystów.
Widzimy to niestety także w Kościele, wśród tych którzy mieli być i są przykładem dla "maluczkich"..

Jezus wiedział zapewne, że wspólnota jego uczniów zacznie się dzielić z tych samych powodów jakie kierowały postępowaniem Jana i Jakuba wraz z ich matką, z powodu ambicji, postaw doktrynalnych, szukania pretekstów, by dla stania się przywódcą podzielić wspólnotę pod byle pozorem. Stąd zapewne i dodatkowe nowe i ostatnie przykazanie dane uczniom; aby się wzajemnie miłowali. „Po tym was poznają żeście uczniami moimi – jeśli wzajemna miłość mieć będziecie” – nauczał Jezus.
Jezus powiedział im też, że z zasady sługa nigdy nie jest większy (ważniejszy) od pana a poseł (wysłannik czyli apostoł) – od tego który go posyła. Jako jego uczniowie, nigdy nie będą więksi (ważniejsi) niż on – Jezus Chrystus, ich Pan i Nauczyciel – tak jak on będąc wysłannikiem Ojca nie jest od niego większy. Niechże więc pamiętają o tym, gdy spotkają się z pokusą wielkości w jej ludzkim rozumieniu, gdy ich ambicje zaczną popychać ich w kierunku walki o władzę nad współbraćmi, walki o bogactwo jako atrybut i źródło władzy – że zawsze będą mniejsi (mniej ważni) od niego – ich Pana i Nauczyciela, Jezusa a on – będąc najwyższym wśród nich – usługiwał im, umywając im nogi. To argument który się nie da uczciwemu człowiekowi zbyć czy pominąć. Z drugiej strony Jezus daje im w ten sposób dowód swojej miłości, wiedząc przecież, że za chwilę ze strachu opuszczą go, uciekając w popłochu z Ogrodu Getsemane do swoich bliskich i „swojej własności” i pozostawią go samego w obliczu odbywającej się zdrady jednego z nich, pojmania i następnie ukrzyżowania.
Sługa nigdy nie jest większy niż jego pan a uczeń nigdy nie przewyższy swojego nauczyciela. Szczęśliwi (błogosławieni) jesteście gdy to rozumiecie i zgodnie z tym postępować będziecie – powiedział im Jezus. Ale czy postępują zgodnie z tym?
Myślę, że rolą i zadaniem życia każdego jest obserwować i analizować postawę swoją w kontekście postaw innych, szczególnie tych mieniących się nauczycielami, zwracając się zawsze do postawy Jezusa i Jego słów jako wzoru, punktu odniesienia.
"Bycie oszukanym" nie jest tu usprawiedliwieniem.

Dziś praktykuje się zwyczaj obmywania nóg wiernym przez Papieża niejako na pamiątkę tego wydarzenia; w roku bieżącym dotyczyło to na przykład młodocianych osób skazanych, więźniów którym Papież obmył symbolicznie stopy i ucałował je. Czy wywarło to na tych młodych skazanych wrażenie takie jak niegdyś na uczniach Jezusa? Niestety trudno to uznać za coś więcej niż rodzaj spektaklu teatralnego, nie ma w tym autentycznej postawy oddania i służenia, poświęcenia objawiającego się we wszystkim i w każdym czasie a „umywanie nóg” jest przecież tego jedynie symbolem; symbolem szczególnym ale jednak tylko symbolem…

Wspomniany czyn Jezusa można także traktować jako część jego bezprzykładnej ofiary za ludzi. Zanim został pojmany jak przestępca, znieważony, opluty, bity i obrażany, niewinnie oskarżony, zanim wylała się na niego cała ta nienawiść bez żadnego powodu, zanim ludzie zadali mu rany, cierpienie i śmierć – która dla niego była przecież wypełnieniem woli Ojca i drogą powrotu do niego, on sam dla dania przykładu uniżył się przed ludźmi, stając się sługą tych których umiłował „do końca”.