MOTTO:


PAWEŁ ANTONI BARANOWSKI - BLOGWitam Cię mój szanowny czytelniku i szanowna czytelniczko. Dziękuję Ci za zainteresowanie. Na wstępie jednak wyjaśnijmy to sobie: celem pisania mojego blogu jest - wyrazić to, co ja chcę przekazać i to wyłącznie w taki sposób - w jaki ja chcę to zrobić. To nadaje sens publikowaniu indywidualnych blogów. Mój blog jest dla odwiedzających jak biblioteka publiczna: czytać książki można, jeśli ktoś lubi i chce, ale pisać w tych książkach - nie należy. Nie jestem informatorem moich czytelników a mój blog nie jest czasopismem.

czwartek, 27 grudnia 2012

„Banda Pięciorga” z wielką świtą nażartych „przydupasów”! Obrzydliwość!

W lawinie tematów, newsów i „newsów” – tych podrzucanych, wymyślanych lub tworzonych specjalnie na potrzeby socjotechniki manipulowania społeczeństwem, znikł niemalże całkowicie temat bezrobocia.
Mam na myśli oczywiście nie ekonomiczno-gospodarcze podejście do bezrobocia, „modne” ostatnio dzięki propagandzie peowskiej „ideologii chciwości” – podejście wyłącznie makroekonomiczne operujące dla zafałszowania wniosków wyłącznie statystyką globalną.
Mam na uwadze wyłącznie jego odniesienia społeczne.

To ważne i kompletnie oryginalne, bo w narastającym zdziczeniu polityki i życia społecznego, jakiejś zaskakującej barbaryzacji ludzi, których nigdy wcześniej byśmy o to nie podejrzewali, barbaryzacji i zdziczenia ogólnego – zapomina się o człowieku;  o człowieku jako tym który ma być w centrum jako podmiot i jednocześnie jako przedmiot wszelkiej społecznej czy politycznej aktywności.

Tymczasem sytuacja opisywana przeze mnie od ponad roku w wielu tekstach w tym blogu, jeszcze się pogarsza.
Jeszcze kilka miesięcy temu ilość zarejestrowanych bezrobotnych posiadających (czasowe) prawo do zasiłku dla bezrobotnych określano na ok. 20%. Oznacza to obrazowo, iż tylko co piąty z zarejestrowanych bezrobotnych otrzymywał tę minimalną pomoc w utrzymaniu się przez jakiś czas w zdolności i gotowości do podjęcia pracy zarobkowej.
Dziś oznajmia się beznamiętnie, że jest to już tylko 16%. Oznacza to, że tylko 16 na 100 osób bezrobotnych otrzymuje czasową niewielką pomoc finansową.
Jak żyje pozostałe 84% osób.
Jak się utrzymują i czy rzeczywiście utrzymują się. Czy rzeczywiście pozostają zdolni do podjęcia pracy zawodowej.

Pisałem już o tym niejednokrotnie.
Spełnia wymogi definicji ustawowej „osoby bezrobotnej” ten, kto jest gotów przyjąć od pośrednika pracy PUP natychmiast każdą ofertę „odpowiedniej” pracy w pełnym wymiarze, sam stale i aktywnie poszukuje zatrudnienia oraz nie uzyskuje dochodu w postaci wynagrodzeń. Dowodziłem i argumentowałem, że definicja ta jest co najmniej niewspółczesna. A dokładniej - jest z minionej epoki, bo zakłada otrzymywanie przez bezrobotnego zasiłku jako powszechną normę (stąd zakaz uzyskiwania dochodów z wynagrodzeń).
Chodzi o to, że – by być bezrobotnym w sensie definicji prawnej, ale i – by nim szybko przestać być – trzeba posiadać pieniądze na podstawowe utrzymanie. By skutecznie poszukiwać zatrudnienia – nie można odbiegać od jakiejś podstawowej normy wyglądu, stanu zdrowia czy stanu higieny a do tego niezbędny jest „dach nad głową” oraz minimalny dochód na podstawowe utrzymanie.
W Unii Europejskiej (starej) zasiłek otrzymuje 70 – 80% bezrobotnych. Tam jest to oczywiste, że by rozmawiać z pracodawcami, szukać zatrudnienia a szczególnie by je podjąć i spełniać podstawowe wymogi współżycia, trzeba mieć „dach nad głową”, trzeba się umyć, ogolić, założyć uprasowaną, czystą koszulę, codziennie zmieniać skarpety itp. i że to wszystko kosztuje, że ktoś mieszkający z powodu bezrobocia a w konsekwencji bezrobocia – z powodu bezdomności - w kanałach ciepłowniczych i śpiący na snopku siana – nie ma żadnych szans na jakąkolwiek pracę właśnie z tego powodu. Ale tam nie ma tak silnie zakorzenionych tradycji bezwzględnego wschodniego barbarzyństwa, bezduszności, tak silnej tradycji „magicznego myślenia” rządzących.
Tutaj, w tym kraju natomiast zasiłku odmawia się osiemdziesięciu czterem procentom osób pozostających bez zatrudnienia. Banda nie zadała sobie pytania: za co żyją. Przynajmniej w większości żyją, bo pewien – nieznany i nikogo nie interesujący procent – ginie śmiercią samobójczą lub stacza się do poziomu kloszarda i szybko umiera; z niedożywienia, chorób, wychłodzenia, skrajnego alkoholizmu (czy raczej należałoby napisać „denaturyzmu”), z powodu samobójstw mniej lub bardziej ewidentnych, najczęściej rejestrowanych jako „wynik alkoholizmu”, „śmiertelne zatrucie”, „zamarznięcie” itp. choć wiadomo, że alkoholizm jest tu często ubocznym skutkiem, sposobem na "znieczulenie" a nie przyczyną.

Dotychczas w tym kraju ani bandy, ani nikogo innego to nie interesowało, dlatego nie ma takich precyzyjnych danych nawet choćby kompletnych danych statystycznych.
Przypuszcza się, że część tych ludzi korzysta z pomocy społecznej.
Tak zwana „pomoc społeczna” jest innym rodzajem skandalu, jest straszliwą machiną marnotrawstwa środków publicznych społecznych, czyli „niczyich”, pochodzących z budżetu tego państwa. Mniejsza już, że jest to system źle zorganizowany, jak szacuje Fundacja FOR – w połowie rozkradany, ale daje on jakieś śmieszne kwoty „pomocy” na poziomie 25 – 30% absolutnie minimalnych potrzeb pozwalających na przetrwanie.
Przede wszystkim jest to system wspomagania dodatkowego osób które „coś mają” lecz mają za mało – proporcjonalny do już posiadanego dochodu zgodnie z tzw. „kryterium dochodowym”. Lecz bezrobotni którym odmówiono zasiłku za to, że są bezrobotni długotrwale (90% przypadków) i na dodatek w myśl definicji ustawowej nie maja prawa zarabiać – nie mają dochodu do którego można by zastosować owo „kryterium dochodowe” pomocy społecznej…

Z samej „pomocy społecznej” nie można się utrzymać nawet na poziomie absolutnie podstawowym, nie wspominając już, że wymaga to całkowitego wyzbycia się godności osobistej, honoru, poczucia wartości i prawa do intymności. Społeczeństwo „pomaga” jedynie tym, co się całkowicie zeszmacili i popadli w patologię, podczas gdy pomoc społeczna powinna być nakierowana na prewencję, zapobieżenie temu a nie na oczekiwanie aż ktoś się znajdzie w „rynsztoku”, z którego dopiero „pomoc społeczna” może go wyciągnąć.

Wiadomo na przykład, że problemy z zatrudnieniem początkowo mają często charakter „chwilowy” i wystarczyłaby stosunkowo drobna pomoc by zapobiec np. utracie dachu nad głową a przez to zapobiec upadkowi człowieka, ale pomoc społeczna zdecydowanie i z zasady odmawia pomocy w opłaceniu nawet najskromniejszego, wynajętego pokoju osobie bezrobotnej aktywnie szukającej zatrudnienia i mającej na nie spore szanse, bo twierdzą – że „mają własne domy opieki”… Biernie czeka się aż ktoś się znajdzie „na ulicy”, tracąc przez to szanse na jakiekolwiek zatrudnienie, aż stanie się w sposób nieunikniony brudnym, śmierdzącym „wrakiem człowieka” leżącym w parku pod krzakiem, bez możliwości a nawet już wtedy i chęci zrobienia czegokolwiek, by ewentualnie ruszyła wtedy machina biurokratyczna „pomocy społecznej” – bardziej nastawiona na zapewnienie zatrudnienia swoim pracownikom a nie pomocy społecznej potrzebującym.
To wszystko jest skandalicznie wynaturzone; nazywanie takiego państwa zdziczałym, nieludzkim nie zawiera w sobie żadnej przesady. Banda zajmująca się „manewrami przy żłobie”, „życiem korporacyjnym” w resortach za pieniądze podatnika i funduszy unijnych, nie zniża się do takich „mało ważnych” szczegółów…

Jest jakaś część osób zarejestrowanych jako bezrobotne, które faktycznie pracują zarobkowo. Albo są zatrudnione na jakichś „umowach śmieciowych” przy których zatrudniający nie ma obowiązku opłacania składek na ubezpieczenie społeczne, chorobowe i składki na NFZ – i dzięki zarejestrowaniu uzyskują prawo do korzystania z „publicznej służby zdrowia”, albo zarabiają całkowicie nielegalnie, bez żadnej umowy, opłacania składek i podatków, całkowicie „na gębę” dostając zupełnie nie imponujące wynagrodzenie „do ręki”.
To po prostu łamie prawo, co najmniej kilka obecnie obowiązujących ustaw, z Konstytucją na czele…

Nikomu to specjalnie nie przeszkadza, szczególnie bandzie, bo proces ogólnej deprawacji państwa jest już zbyt daleko posunięty; o „szarej strefie gospodarczo-podatkowej” mówi się już głośno i oficjalnie jak o czymś oczywistym i legalnym. To po prostu takie „legalne bezprawie” zgodne z „ideologią chciwości” PO. Nikogo więc nie dziwi, gdy „bezrobotny” wezwany na wyznaczony termin do obowiązkowego stawienia się w PUP – przybywa tam prosto z pracy, ubrany w drelich roboczy, kombinezon i gumiaki po czym stwierdza na piśmie, że nie uzyskał żadnego dochodu i jest gotów natychmiast przyjąć każdą ofertę zatrudnienia przekazaną mu przez PUP. Nikogo to nie dziwi, bo przecież urzędnik rozumie, że nie da się żyć „za darmo”, jeśli bezrobotny bez zasiłku żyje to znaczy że musi uzyskiwać jakieś pieniądze. Tym bardziej nie da się szukać zatrudnienia bez posiadania środków na podstawowe utrzymanie.

Tak na marginesie: Ciekawi, dlaczego w „szarej strefie” pracuje się „na czarno”… nawet w tym banda nie wykazuje konsekwencji…

Choć bandy to zupełnie nie interesuje bo nie zniża się do tak przyziemnych spraw, przypuszcza się jednak, że większość bezrobotnych, a większość z nich przy takiej postawie państwa jest już bezrobotna długotrwale – utrzymuje się „na powierzchni” czyli poza śmietnikiem wyłącznie dzięki pomocy krewnych, rodzin, oczywiście znacznie obciążając je swoim istnieniem, rewanżując się jedynie ewentualną pomocą domową. W ten sposób banda ustanowiła coś w rodzaju szantażu moralnego dotyczącego losu czy życia części obywateli, ustanowiła coś w rodzaju nieformalnego podatku który osoby zarabiające muszą wnosić na rzecz swoich bliskich pozbawionych możliwości zatrudnienia. To podatek nieformalny, nielegalny i niemoralny; ale tym się banda raczej nie przejmuje.
Bezrobotni niegdyś lepiej zarabiający sprzedają dziś dorobek swojej pracy za grosze, wyprzedając co się da, tracąc ów dorobek bezpowrotnie; tożsamość, pamiątki, mieszkania, oszczędności całego dotychczasowego życia zawodowego, nawet przedmioty codziennego użytku… W konsekwencji przybywa rodzin znajdujących się w skrajnie trudnej sytuacji materialnej. Po raz pierwszy od kilku lat dramatycznie wzrosła liczba rodzin żyjących w nędzy; to ponad dwa miliony sześćset tysięcy (2.600.000) osób. Eksperci zapowiadają, że w przyszłym roku liczba ta gwałtownie wzrośnie bo wzrośnie też i bezrobocie. Co na to banda?
Tu nie ma problemu pieniędzy na skalę państwa, gospodarki; jakieś pieniądze przecież są a chodzi jedynie o ich sposób wykorzystania. Jakiś dochód narodowy jest, chodzi o to na co i w jakiej części go przeznaczyć. Nie ma problemu braku wiedzy czy braku wzorców, rozwiązań; u naszych sąsiadów zachodnich czy skandynawskich funkcjonują przecież wspaniale systemy zwalczania bezrobocia, można je dostosować do naszych potrzeb, sprowadzić ekspertów, wysłać tam naszych po nauki…
Trzeba chcieć.
Ale to by było sprzeczne z ideologią władzy. Ideologią chciwości i ideologią liberalizmu – w wydaniu polskim (peowskim) dającego wolność elicie a zabijającego wolność całej reszty.
Banda zajmuje się swoimi sprawami, rozgrywkami, przepychankami, wzajemnym obrażaniem się i przepraszaniem, a społeczeństwo jak dotychczas – czeka.
Dlaczego?
Na co?
Jak długo jeszcze?