MOTTO:


PAWEŁ ANTONI BARANOWSKI - BLOGWitam Cię mój szanowny czytelniku i szanowna czytelniczko. Dziękuję Ci za zainteresowanie. Na wstępie jednak wyjaśnijmy to sobie: celem pisania mojego blogu jest - wyrazić to, co ja chcę przekazać i to wyłącznie w taki sposób - w jaki ja chcę to zrobić. To nadaje sens publikowaniu indywidualnych blogów. Mój blog jest dla odwiedzających jak biblioteka publiczna: czytać książki można, jeśli ktoś lubi i chce, ale pisać w tych książkach - nie należy. Nie jestem informatorem moich czytelników a mój blog nie jest czasopismem.

niedziela, 9 października 2016

Nie jestem taki – jaki chciałabyś abym był.

Jestem taki jaki jestem.
Jestem tym - kim jestem choć sam dokładnie nie wiem – kim.

A może kimś, kimkolwiek - się po prostu tylko „bywa” a nie „jest”.

Mam pewną - skonkretyzowaną w różnym stopniu w różnych okresach - wizję tego, jaki powinienem być.
Jakim należy być.
Jakim jest dobrze być.
Potrafię dostrzec i zrozumieć – że nie jestem taki.
Człowiek w procesie dorastania, dojrzewania, który jest także przecież procesem twórczym a nie tylko odtwórczym (w sensie genetycznym), kształtuje swoje cechy na miarę tego jak sam je umie ocenić. Punktem odniesienia początkowo jest otoczenie, środowisko. Proces ten jest dość długi i dzieje się w otoczeniu dynamicznym, gdzie każdej chwili może wydarzyć się i wydarza się coś, co jest w stanie zmienić kierunek tego rozwoju, spowolnić go lub przyspieszyć, zmienić jego kierunek lub zatrzymać.
Człowiek jest niejako wytworem okoliczności, otoczenia, własnych i cudzych działań i ich skutków. Stopniowo zdobywana wiedza o świecie i życiu, obserwacja innych ludzi - dają mi obraz celu, świadomość stanu duchowego i fizycznego w jakim chciałbym się znaleźć. Chciałbym gdyż uważam go za dobry, osiągnięcie go uznałbym za sukces.

Jednocześnie porównując się z tymże aktualnie sformułowanym  celem widzę rozbieżności. Wiedza o tychże różnicach jest przeznaczona jedynie dla mnie, strzegę jej przeważnie tylko dla siebie. To działanie podświadome w celu ochrony własnej tożsamości, gdyż tak naprawdę tylko ja wiem jaki rzeczywiście jestem w danym momencie, co czuję i co wiem i wiedza ta jest jedynie dla mnie przeznaczona. Negowanie tego jest absurdalne a jeśli ktoś uważa, że zna mnie lepiej niż ja – jest śmiesznym zarozumialcem, żyjącym własnymi wyobrażeniami i posługującym się pseudo-psychologicznymi uproszczeniami. Z reguły jest to nietrafne, po prostu śmieszne, ale może być także bardzo krzywdzące - gdy z tego wywodzi się oceny, szczególnie oceny mające uzasadnić rozstanie, zmianę relacji, ostentacyjne „odebranie” komuś - siebie.

Poza tym mam maskę przeznaczoną dla postronnych obserwatorów, którzy nie muszą i z całą pewnością nawet nie powinni wiedzieć o mnie tego, co ja wiem. To są niejako różne „warstwy” jednej tożsamości. Warstwa najgłębsza przeznaczona tylko dla mnie, całkiem intymna, o której wcale nie muszą wiedzieć nawet najbliżsi, warstwa prywatna lub kilka poziomów warstw - znana bliskim, warstwa oficjalno-służbowa oraz warstwa niejako zewnętrzna – dla obcych, będąca często tarczą. 

Jestem więc taki jaki jestem „wewnątrz siebie” i tylko ja o tym wiem.

Staram się być inny niż jestem; inny czyli w swoim przekonaniu lepszy. Jestem „w drodze” do siebie takiego jaki chciałbym być czyli – nie jestem już po części sobą, ani jeszcze po części „sobą” nie jestem. Zapanowanie nad swoimi cechami wymaga świadomej pracy nad nimi co można przedstawić jako „narzucanie sobie” pewnych zachowań czy sposobu myślenia początkowo obcych, nienaturalnych, sztucznych. Takich których należy się wyuczyć do tego stopnia aby stały się „drugą naturą”. Poniekąd na tym przecież polega „kultura” bycia, kultura zachowania i współżycia społecznego, aby przyjąć i mieścić się w pewnych ogólnie przyjętych ramach zachowania - uznawanych jako „kulturalne”, choć one nie są naturalne, spontaniczne ani właściwe człowiekowi jako przedstawicielowi ssaków z rodziny naczelnych.  W tym procesie zmian, dla zewnętrznego obserwatora człowiek może wydawać się „nieprawdziwy”, co może wprowadzać w błąd.


W relacjach z innymi ludźmi czasem wyrabiamy sobie zdanie o nich - w odniesieniu do naszych własnych planów, czy celów. Zrozumiałe, że człowiek zawsze szuka partnerów, sojuszników – mających podobne dążenia, podobne plany, podobną skalę wartości. Podobne cechy zbliżają do siebie ludzi, dają dobrą, szeroką platformę kontaktów, działań, pomocy, wsparcia. Niestety z powodów ogólnie powyżej wspomnianych – czasem można ocenić kogoś akurat poznanego - błędnie, przypisując mu cechy dla nas interesujące, których on w rzeczywistości nie posiada. Bardzo chcemy poznać, znaleźć kogoś nam bliskiego co do celów, dążeń i wyznawanych wartości, choćby w celu praktycznym; by łatwiej było wspólnie osiągnąć te cele. Nieraz więc chcemy tak bardzo, że tracimy obiektywizm w ocenianiu napotkanych ludzi, widząc w nich to – czego szukamy, co bardzo pragniemy odnaleźć a czego w nich nie ma. Trzeba jednak sobie zdawać sprawę, że to jest nasz błąd oceny a nie wina tamtej ocenianej osoby, polegająca na "udawaniu kogoś kim nie jest".

Gdy bardzo pragniemy dostrzec w kimś jakieś cechy a dalsza znajomość wykaże ich brak – to może świadczyć o naszym błędzie a nie o czyjejś nieuczciwości. Zrywamy kontakt z taką osobą, zarzucając jej na odchodnym iż „nie jest taka, za jaką się podaje” a przecież to wrażenie wynikałoby z naszego błędu, naszej pomyłki i pochopnej, emocjonalnej oceny a nie z działania tamtej osoby – która po prostu jest taka, jaka jest… Jest sobą. Możliwe nawet, że doszło do jej świadomości jakie oczekiwania mamy wobec niej i próbowała tym oczekiwaniom bez powodzenia sprostać...

Zależnie od typu i zaawansowania relacji – takie „pożegnanie” może być bardzo przykre, trudne do zaaprobowania, jak wszystko co opiera się na nieuzasadnionych oskarżeniach, niesprawiedliwych pretensjach – jako pewnej „krzywdzie”. Zmiana relacji pomiędzy ludźmi jako wynik rozluźnienia kontaktów poprzez na przykład rozstanie wywołane przeprowadzką do innego miasta, nie potrzebuje "powodu" w winie jednej ze stron. Czasem nie jest łatwo dokonać koniecznej w naszym przekonaniu zmiany. Może łatwiej jest czasem wyjść - trzaskając drzwiami  w udawanym zdenerwowaniu, ale trzeba sobie zdawać sprawę, jak to wpłynie na tę osobę, która za tymi drzwiami pozostała - z poczuciem winy, poczuciem upokorzenia, poczuciem krzywdy czy skrajnie niesprawiedliwej oceny; pochopnego, ubliżającego jej godności oskarżenia...