MOTTO:


PAWEŁ ANTONI BARANOWSKI - BLOGWitam Cię mój szanowny czytelniku i szanowna czytelniczko. Dziękuję Ci za zainteresowanie. Na wstępie jednak wyjaśnijmy to sobie: celem pisania mojego blogu jest - wyrazić to, co ja chcę przekazać i to wyłącznie w taki sposób - w jaki ja chcę to zrobić. To nadaje sens publikowaniu indywidualnych blogów. Mój blog jest dla odwiedzających jak biblioteka publiczna: czytać książki można, jeśli ktoś lubi i chce, ale pisać w tych książkach - nie należy. Nie jestem informatorem moich czytelników a mój blog nie jest czasopismem.

środa, 18 grudnia 2013

W wielkim oczekiwaniu…

W wielkim oczekiwaniu – na narodziny Pana i Nauczyciela.

Adwent – to wielkie oczekiwanie. Radosne przeczucie, że oto stanie się lada moment coś niesamowitego a jednak oczekiwanego, że spełnią się obietnice od wieków wygłaszane przez proroków.
Najpiękniejszy opis istoty Adwentu przedstawił nam Łukasz Ewangelista – opisując przemowy Jana, zwanego Chrzcicielem – do ludu przychodzącego do niego nad Jordan.
Jan, syn Zachariasza i Elżbiety – zwanej „niepłodną” urodził się kilka miesięcy przed Jezusem, jako posłaniec mający przygotować lud na przyjście i publiczne ujawnienie się Pana i Nauczyciela – Jezusa. Lud bardzo interesował się Janem i jego działalnością nad Jordanem właśnie z powodu narastającego przeczucia, że zaczyna się dziać coś najważniejszego w historii świata. Jan wzywał do opamiętania, do publicznego wyznawania swoich grzechów podczas symbolicznego rytuału obmycia się w Jordanie – jako symbolu oczyszczenia się z win i szczerego zamiaru zmiany swojego życia.
Tłumy ludzi przybywały do Jana nad Jordan, by dać się ochrzcić przez niego, a Jan napominał wszystkich by rzeczywiście a nie pozornie zmienili swoje życie. Pytali się wiec – co mają wobec tego robić, jak żyć. Jan namawiał ich do solidarności, dobroczynności, do dzielenia się posiadanymi dobrami, nawet ubiorem i żywnością – z tymi którzy tego nie posiadają. Poborcom ceł dla Cezara (uważanym z racji zajęcia za wielkich grzeszników) radził, by zrezygnowali z wykorzystywania swojego zajęcia do nieuczciwego zarabiania przy tej okazji dla siebie, by pobierali tylko takie opłaty jakie zostały im wyznaczone przez władzę. Pytającym go o właściwe postępowanie żołnierzom radził, by zadowolili się swoim żołdem, nikogo nie bili i nie oskarżali fałszywie dla uzyskania osobistych korzyści.
Jan także w inny sposób napominał wszystkich przychodzących do niego.
Ludzie pamiętali przecież o cudownych i zupełnie niespodziewanych narodzinach Jana przez „bardzo podeszłą w latach” parę, także – i tym bardziej pamiętali o cudownych narodzinach Jezusa w Betlejem w Judei, o powiadomieniu o tym pasterzy pasących swoje stada w okolicach miasta przez świetlistą postać Posłańca Bożego; wieści o takich wydarzeniach zapewne przekazywane były z ust do ust i przyjmowane jako spełnianie się zapowiedzi danych przez proroków, szczególnie Izajasza.
Ludzie ochrzczeni przez Jana w Jordanie, żyjący powszechnym przeczuciem i oczekiwaniem na spełnienie się zapowiedzi przyjścia Mesjasza – zastanawiali się czy nie jest nim Jan, lecz on zaprzeczył otwarcie – wskazując wprost na Jezusa.

„Ja wodą chrzczę was, ale idzie za mną mocniejszy ode mnie – któremu nie jestem godzien rozwiązywać i rzemyka u sandałów; ten was będzie chrzcił Duchem Świętym i ogniem.” 

Adwent to taki właśnie stan przeczucia, oczekiwania, radości że oto zaraz z pewnością stanie się coś wspaniałego na co wszyscy od dawna czekali. Ważne są tu właśnie narodziny Jezusa a nie to wszystko co narzuca nam nasza współczesna cywilizacja; powszechnie panująca komercja – udająca i narzucająca rzekome tradycje i „sztuczne” zwyczaje, byle nakłonić kogoś do kupowania, jedzenia ponad miarę, szału zakupu i przygotowań, w których Jezus i jego nauka ulega całkowitemu zmarginalizowaniu i zapomnieniu.
Lecz Jezus, gdy zaczął nauczać, mówił przecież podobnie jak Jan, przygotowujący jego drogę; zwracając się do uczniów, lecz nawiązując już jednak do przyszłego swojego powrotu „z mocą i chwałą” w dniu i godzinie, którą zna jedynie Bóg.

”…Sprzedajcie swoje posiadłości i dajcie jałmużnę. Zróbcie sobie sakiewki, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebiosach, gdzie złodziej nie ma dostępu i mól nie pożera, bo gdzie jest wasz skarb, tam będzie też wasze serce.
Niech wasze biodra będą przepasane i lampy zapalone. Wy zaś [bądźcie] podobni do ludzi oczekujących swego pana aż wróci z wesela, abyście gdy przyjdzie i zakołacze, natychmiast mu otworzyli. Szczęśliwi ci słudzy, których pan po przyjściu zastanie czuwających. Zapewniam was, że się przepasze, ułoży ich przy stole, po czym podejdzie i będzie im usługiwał. Czy przyjdzie o drugiej, czy o trzeciej straży — szczęśliwi oni, jeśli ich tak zastanie! To zaś wiedzcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie przyjdzie złodziej, nie pozwoliłby się włamać do swojego domu. I wy bądźcie gotowi, gdyż Syn Człowieczy przyjdzie o godzinie, której się nie domyślacie. (…)”

Adwent nie polega więc na ucztowaniu, wydawaniu pieniędzy na rzeczy zbędne, otaczaniu się przesytem i nadmiarem, tak jak i właściwe życie i korzystanie z bogactwa – nie polega na opływaniu w dostatki.
Adwent to przypomnienie o oczekiwaniu na ponowne przyjście Pana i na ostateczny osąd, to szansa przypomnienia sobie o pouczeniu, by trwać stale w oczekiwaniu, w gotowości. Możliwość wzniesienia się ponad komercyjny zgiełk, ponad ogłupiającą propagandę hedonistyczną, ponad narzucany sprytnie przez cwaniaków obyczaj, tak wygodny i korzystny dla wielu – nie jest dostępna powszechnie, wiąże się z osiągnięciem pewnego poziomu rozwoju osobistego.

Człowiek jest jednak zagubiony i słaby. Czasem widocznie musi stracić wiele albo i nawet wszystko, by zobaczyć to – co jest „na dnie” tego, co jest najważniejsze…
Czasem widocznie tylko obiektywny brak możliwości kupowania, wydawania, całego tego szaleństwa – na przykład z powodu braku zatrudnienia normalnie dającego możliwość zdobycia pieniędzy na to – daje szansę zrozumienia tego co istotne.

To przywilej i dar.