MOTTO:


PAWEŁ ANTONI BARANOWSKI - BLOGWitam Cię mój szanowny czytelniku i szanowna czytelniczko. Dziękuję Ci za zainteresowanie. Na wstępie jednak wyjaśnijmy to sobie: celem pisania mojego blogu jest - wyrazić to, co ja chcę przekazać i to wyłącznie w taki sposób - w jaki ja chcę to zrobić. To nadaje sens publikowaniu indywidualnych blogów. Mój blog jest dla odwiedzających jak biblioteka publiczna: czytać książki można, jeśli ktoś lubi i chce, ale pisać w tych książkach - nie należy. Nie jestem informatorem moich czytelników a mój blog nie jest czasopismem.

piątek, 20 grudnia 2013

To jakieś szaleństwo…

Ludzie z grupy tych, których się „nie zatrudnia – bo nie”; wypychanych haniebnie przez system z rynku pracy; spychanych przez społeczeństwo na śmietniki; poświęconych na ofiarę „skurwysynizmu-liberalizmu” w wydaniu Tuska i jego Platformy „Obywatelskiej”; skazanych na upadek, bezdomność i śmierć na śmietnikach; (ostateczna wersja – do wyboru przez czytającego), ci którym "liberalizm PO" odebrał ich elementarne prawa – odbierając możliwość zarobienia na własne utrzymanie – walczą jeszcze o życie, o przeżycie.

Nawet jeden miesiąc bez zarobków – może być decydujący o całej dalszej przyszłości, dokładniej – o jej braku, gdy niezapłacenie choć jednej opłaty za wynajem dachu nad głową, czynszu, opłaty spółdzielczej może spowodować natychmiastowe odstąpienie od umowy najmu przez właściciela i znalezienie się na ulicy.
Obecnie wspólnota mieszkaniowa ma prawo natychmiast zlicytować mieszkanie zadłużonego członka wspólnoty by odzyskać należną jej kwotę zadłużenia, co skutkuje natychmiastową eksmisją „donikąd”.
Stale spada dostępność choćby czasowego zasiłku dla zarejestrowanych bezrobotnych, dla których nie ma ofert pracy, lub pomimo znalezienia ofert – spotyka ich stała odmowa zatrudnienia ze strony pracodawców (w rzeczywistości ze względu na wiek, czego się oficjalnie nie przyznaje bojąc się oskarżenia o łamanie obowiązującego prawa).
Takie życie to stała i ciągła walka o przetrwanie, o posiadanie całych, wyglądających na jeszcze nie całkiem zużyte – butów, o w miarę schludny, niewyróżniający się negatywnie wygląd , czysty ubiór, codzienne ogolenie się (bardzo wpływa na wygląd i pierwsze wrażenie robione na rozmówcy od którego „coś zależy”)… o pieniądze na fryzjera (znów cholera podrożało – już 25 zł za zwykłe, podstawowe ostrzyżenie), ciągła łamigłówka i akrobatyka pomiędzy terminami spłaty „chwilówek”, debetu na koncie, pożyczek prywatnych od znajomych – byle jeszcze się utrzymać na powierzchni, byle jeszcze tydzień, miesiąc, może coś się wreszcie uda, może ktoś się zlituje i zatrudni… może nagły szlag trafi tym razem „tych co trzeba” i coś się zmieni w tym kraju…
Zbyt długo tak się jednak nie da. Tak jak niemożliwe jest perpetum mobile – niemożliwe jest długie życie w ten sposób, bo ta ciągle „brakująca część” narasta, kumuluje się, nie da się oszukać arytmetyki, praw fizyki, biologii… Nie da się.

Jednym ze sposobów poszukiwania wyjścia z tej sytuacji jest – coś zmienić, coś dodać do swoich kwalifikacji, a więc i coś zmienić w publicznym cv. Każda zmiana daje przynajmniej potencjalną szansę wyjścia z „zaklętego kręgu” niemożności. A więc – kursy, szkolenia. To przeważnie nie skutkuje, bo tu nie brak kwalifikacji jest zasadniczym powodem odmowy zatrudnienia. Jakaś szansa jednak jest, przynajmniej wydaje się, że warto próbować. Oferta płatnych szkoleń jest przeogromna, jedyną ich wadą jest, że… są płatne. Koszt – to często więcej niż całomiesięczne utrzymanie, więc odpada. Szanse dają jedynie planowe szkolenia z PUP oraz szkolenia nieodpłatne finansowane z EFS, organizowane jeszcze czasami przez różne instytucje szkoleniowe lub duże agencje pracy na zasadzie własnego projektu korzystającego z finansowania unijnego.
Niestety, wszelkie tego typu szkolenia czy kursy skierowane do osób bezrobotnych zostały już dawno  wstrzymane, natomiast PUP-y po prostu wyczerpały już swoje tegoroczne budżety oraz plany szkoleniowe, powoli przymierzając się do zamknięcia roku finansowego i rozliczenia otrzymanych środków.

Nagle – jest coś: ogłoszenie w darmowej codziennej gazecie „Metro”.
Boże – wreszcie coś!
Organizator – Wyższa Szkoła Integracji Europejskiej w Szczecinie oraz mieszcząca się w tym samym budynku firma informatyczna InBit. Niech żyją WSIE. Hasło projektu: „Aktywni Zawodowo 50 plus”. „Czekamy właśnie na Ciebie”! O to właśnie chodzi. OK. – ja też na Was czekałem !…

Jednak im dalej czytać – tym gorzej: Pełna nazwa projektu: „Wsparcie szkoleniowo – doradcze przedsiębiorstw i ich pracowników w grupie wiekowej powyżej 50 roku życia z województwa Zachodniopomorskiego”…
Więc to nie jest projekt pomocy dla bezrobotnych?!

Przy dokładniejszym przeczytaniu okazuje się, że to jest projekt realizowany wg. POKL Priorytet VIII – Regionalne Kadry Gospodarki, Działanie 8.1 – Rozwój pracowników i przedsiębiorstw w regionie, Poddziałanie 8.1.1 – Wspieranie rozwoju kwalifikacji zawodowych i doradztwo dla przedsiębiorstw. Oficjalna nazwa projektu brzmi: „Uniwersalne szkolenia szansą na lepszą pracę w branżach uznanych za priorytetowe”.
Obie wymienione instytucje jako beneficjenci organizują w tym projekcie szkolenia podstawowej obsługi komputera oraz kursy językowe (niemiecki, angielski). Te całkowicie nieodpłatne dla uczestników kursy są przeznaczone dla osób pracujących w firmach uznanych za „priorytetowe” po to, aby uczestnicy kursu mogli polepszyć swoją i tak niezłą pozycję zawodową, awansować, znaleźć jeszcze lepszą prace niż mają dotychczas.
I to wszystko w sytuacji, gdy w województwie poziom bezrobocia jest wyższy niż średnia krajowa, gdy w samym mieście wojewódzkim jest kilkanaście tysięcy zarejestrowanych bezrobotnych, gdy spora część województwa to połacie zalesione, tereny Puszczy Drawskiej i Pojezierza Drawskiego, gdzie po prostu nie ma i nigdy nie było dużego przemysłu ani nawet zorganizowanej turystyki.

Przebija z tego jakieś chorobliwe założenie ideologiczne: by ci co mają dobrze – mieli jeszcze lepiej a ci co mają źle – mieli jeszcze gorzej. To jest jakieś horrendalne, zboczone! Przecież dla wszystkich normalnych ludzi oczywiste jest, że w sytuacji niedoboru, niebezpieczeństwa, gwałtownej potrzeby – należy gospodarować posiadanymi środkami stosownie do skali i specyfiki potrzeb.
Dla każdego jest oczywiste, że np. w przypadku powodzi – najpierw pomoc trzeba skierować do kobiet z małymi dziećmi na ręku, do osób chorych, niesamodzielnych, inwalidów, ludzi starych a dopiero potem – do ludzi w pełni sprawnych, osiłków którzy najczęściej z łatwością mogą sobie poradzić sami. Dlaczego w tym przypadku taka logika nie obowiązuje? Czy nie jest oczywiste, że w pierwszej kolejności należałoby pomóc w przywróceniu do pracy tych, którzy się staczają do poziomu kloszarda z powodu braku jakiegokolwiek zatrudnienia a co za tym idzie – dochodów, a potem dopiero pomagać innym w stopniowej poprawie ich i tak nie najgorszej sytuacji - na jeszcze lepszą?

Owe „branże uznane za priorytetowe” to mikro, małe i średnie przedsiębiorstwa z branż: przemysł drzewno – meblarski, logistyczno – spedycyjna, turystyczna, obsługa portów, spożywcza zraz z przetwórstwem, sektor ITC, energetyczna odnawialna, budowlano – montażowa, przemysł chemiczny.
Kto i kiedy te branże uznał za priorytetowe i dlaczego akurat te? Na czym ma polegać ów priorytet? Tego niestety nie wiadomo. Dyrektywa Unijna?

Wygląda na to, że te firmy i ich pracownicy będą już programowo po prostu mieć lepszą sytuację, będą otrzymywać pomoc, a inni – nie. Czy oznacza to, że inne firmy mają być niszczone, gnębione, redukowane?
Co ważne – tematyką kursów mają być jak na ironię właśnie te dziedziny kompetencji, których brak jest największą przeszkodą w uzyskaniu zatrudnienia przez bezrobotnych; profesjonalna obsługa klienta, obsługa komputera, języki obce; angielski, niemiecki i norweski.

Tak się składa, że kursy językowe, kursy dotyczące obsługi sprzętu czy urządzeń – zostały uznane za domenę biznesu; są one w zasadzie wyłącznie odpłatne a przecież właśnie bezrobotnym najbardziej brak wspomnianych kompetencji i im też najtrudniej jest zdobyć środki na opłacenie tych szkoleń oferowanych w formie komercyjnej. Tu jednak mamy darmowe kursy dla osób pracujących i zarabiających (posiadających środki na ewentualne opłacenie kursów płatnych) natomiast dla bezrobotnych nie posiadających możliwości opłacenia szkolenia – nie mamy nic.
Tu przecież nie chodzi o jakieś animozje czy konkurencję; chodzi o właściwą koncentracje środków w kolejności zaspokajania potrzeb wynikającej z oczywistych dotychczas dla każdego normalnego człowieka przesłanek.

Przykro mi ale to co jest – jest po prostu nienormalne, chore. To chore państwo Platformy Obywatelskiej.