Jasno widać, że dziś do głosu w tym kraju dochodzi pokolenie
wychowane na filmach, w których główne role grali tacy aktorzy jak
Sylvester Stallone i Arnold Schwarzenegger. Filmy te posiadają
najczęściej dość charakterystyczną konstrukcję fabuły; w pewnym momencie
rozpoczyna się – określając to kolokwialnie – rozpieprzanie
wszystkiego, zmierzając na końcu do totalnej destrukcji, takiego
wielkiego „buuum”, z którego najczęściej główny bohater wychodzi mniej
lub bardziej poobijany, ale żyw. Znalazło to już odzwierciedlenie w dość znanym powiedzeniu:
”nabombowany jak messerschmitt, poobijany jak Stallone”…
Skąd to moje skojarzenie?
Otóż właśnie mamy w tym kraju podobne zjawisko. Wielu ludzi wreszcie
zauważyło że jest źle i że to obciąża odpowiedzialnością rząd, władzę
czyli Platformę Obywatelską jako bazę polityczną koalicji władzy; wielu
ludzi już przestaje udawać że tego nie widzi lub nie rozumie; wielu
ludziom przestało być opłacalne udawać niewiedzę i niezrozumienie a
dopatrywać się zaczynają już teraz swego interesu w krytyce władzy, by
coś „ugrać” a i na wszelki wypadek zdążyć przypodobać się ewentualnej
nowej… to typowe i dość zrozumiałe zjawisko.
W takiej sytuacji pojawiają się pomysły na zmiany.
A zmiany – najczęściej polegać by miały na… rozpieprzeniu tego i owego.
Kto by się nie wypowiadał na temat zmian, zaczyna od: zlikwidujemy,
usuniemy, odwołamy, zmniejszymy. Zlikwidujemy ZUS i KRUS, a nawet i w
ogóle ubezpieczenia społeczne, zlikwidujemy gimnazja, zlikwidujemy
powiaty, senat, sejm – jeśli nie cały to przynajmniej zmniejszymy o 2/3…
Po prostu jakaś paranoja, czysty „stallonizm”.
Tyle, że… tu już nie chodzi o fajny film, po którym – gdy już nastąpi
wielkie finałowe „bum” – zapalą się światła i otworzą się drzwi sali
pozwalając wyjść oszołomionej publiczności na świeże, chłodne powietrze,
dając szansę na dość szybki powrót z oszołomienia do rzeczywistości. Tu
już chodzi o „operację na żywym organizmie”, czyli często po prostu – o
życie…
Mnożą się jakieś dziwaczne, egzotyczne „organizacyjki”, niezależnie już
od tych kilku nowych inicjatyw politycznych, na czele których stoją
ludzie dość znani – a każda z nich woła: zlikwidujemy to, rozpieprzymy
owo – tak jakby mało już rzeczy zniszczono od początku tej naszej
„wolności”. Wielu z tych – najczęściej zaćpanych, niedouczonych młodych
politologów bez doświadczenia życiowego – krzyczy: głosujcie na nas, my
zlikwidujemy ZUS, ale oczywiście żaden cymbał się nie zająknie – co z
emeryturami, czyli środkami do życia dla ludzi w wieku po-produkcyjnym.
O przepraszam: jeden cymbał się zająknął; trafiła do mnie właśnie
świeżutka ulotka nawołująca do zapisywania się do nowo tworzonej w
Szczecinie partii, „której nazwa nie może być jeszcze ujawniona z
ważnych powodów” , mająca zrzeszać osoby po 50 roku życia – partii
która… no tak; oczywiście – obiecuje likwidację ZUS i KRUS, ale napomyka
też coś o ich zastąpieniu… jednolitą dla wszystkich emeryturą państwową
w wysokości najniższej ustawowo ustalonej płacy netto, czyli wg stanu
dzisiejszego 1186 zł a wg obietnicy – 1400. Poza tym – zlikwiduje ona
bardzo wiele innych obciążeń, jak składki ubezpieczenia społecznego,
cła, akcyzę, opłaty za prąd, wodę i gaz… ktoś powie, że to mało groźne
majaczenia jakiegoś „nawiedzonego” wariata lub oszusta; faktem jednak
jest, że do likwidowania wszystkiego mamy dużo chętnych i szykują się
nowi, szczególnie wśród ogłupionej młodzieży „liberalnej” – marzącej o
„prawdziwej wolności”, albo ogłupionej „tak ogólnie” przez tego fircyka w
fifraczku i cylinderku, jeżdżącego za niezłe wynagrodzenie po kraju z
„wykładami”.
A może by tak coś zbudować, odbudować, naprawić?
Może ustalić jakiś spójny, logiczny plan naprawy albo i nawet likwidacji
czego trzeba, ale z pomyśleniem o wszelkich skutkach, o płynnym
zastąpieniu likwidowanego „złego” rozwiązania – jakimś innym, „dobrym”
rozwiązaniem, lepszym od poprzedniego dla ludzi. A jeszcze – przy okazji
może wyjaśnić to społeczeństwu, uzasadnić potrzebę, przekonać
większość i przyjąć odpowiedzialność za skutek?
Niestety; większość polityków uważa ludzi którzy dali im władzę – za
durniów, no i niestety przeważnie – słusznie… Tylko dureń mógł dać im
władzę.