Przerażające jest niezrozumienie sytuacji bezrobotnych, czyli
pozbawionych zatrudnienia a więc i dochodu. Jego powszechność i jego
skutki.
Ale też - szansa na lepsze zrozumienie – też jak widać niczego nie gwarantuje.
Przypadkowo odnalazłem w Internecie ślady pewnej akcji Super
Expressu, który w 2003 roku zaproponował eksperyment pod nazwą „Przeżyj
za 500 zł”. Chodziło o to, by to posłowie spróbowali przeżyć miesiąc za
kwotę zbliżoną do tak zwanego minimum egzystencji. Posłowie się nie
kwapili, słynny z „bezprzykładnego wprost chamstwa” stary buc –
kategorycznie odmówił udziału…
Po wielu miesiącach poszukiwania
chętnych, zgodzili się na taką próbę dwaj posłowie, dziś także dobrze
znani: Paweł Graś z PO oraz Paweł Poncyljusz – wówczas z PiS. Panowie
otrzymali po 500 zł na żywność, ubrania i leki oraz inne wydatki, nie
obejmujące jednak mieszkania ani opłat eksploatacyjnych z mieszkaniem
związanych.
Nie wiem i nie udało mi się do końca zrozumieć, jaki cel przyświecał
pomysłodawcom tej akcji; prawdopodobnie na wzór jakiejś Czeszki – mieli
oni udowodnić, że to jest możliwe, że da się przeżyć za taką kwotę
miesiąc. Z równym prawdopodobieństwem można przyjąć tu np. motywację czysto medialną, celebrycką, pomysł na lans, ale i motywację polityczną mającą choćby zdyskredytować narzekania czy oskarżenia kierowane do władzy.
Próba odbyła się w lutym 2004 i skończyła się w zasadzie niepowodzeniem;
obaj panowie choć z różnych powodów nie dotrwali do końca miesiąca,
mimo że starali się żywić w domu oraz ubierać w ciuch-budach. Rzecz nie
byłaby może warta dziś uwagi, tym bardziej iż w normalnych warunkach ta
kwota z trudnością wystarczyłaby poza oczywiście Warszawą i innymi
kilkoma największymi miastami – do opłacenia jedynie mieszkania, prądu,
wody i gazu – co jest podstawą egzystencji, zabrakłoby więc co najmniej
drugie tyle – na żywność i niezbędne wydatki. Ot – taka akcja
propagandowa, mająca udowodnić że „nie jest tak źle jak głosi opozycja”.
Jeśli natomiast chodziło o upublicznienie skali biedy albo choć
zwrócenie uwagi na prosty poniekąd ale dla polityków „magiczny” fakt, że
by żyć – trzeba płacić, czyli zarabiać – to poprzez niewielką realność
sytuacji miało to ograniczoną wiarygodność. Jakiś malutki kroczek do
przodu…
Zaciekawiły mnie dziś szczególnie ówczesne wypowiedzi obu polityków,
zdania wypowiadane wówczas, na gorąco, w czasie chatu 27 lutego 2004
roku. Bo minęło przecież od tamtego czasu 9 lat…
Co mówili: przytoczę wybrane pytania i odpowiedzi.
Paweł Graś: Otrzymujemy dziesiątki listów od ludzi
żyjących poniżej minimum socjalnego, którzy na wyżywienie swoich rodzin
mogą przeznaczać kilka złotych dziennie. Jesteśmy dla nich pełni podziwu
i uznania, że w tak trudnych warunkach potrafią się utrzymać i
wychowywać dzieci.
Pytanie: wiadomo, że całego świata się nie zbawi, ale czy jest jakaś możliwość pomocy tym ludziom najbardziej potrzebującym??
Paweł Graś: Uważam, że tak. Możemy dotrzeć do tych,
którzy naprawdę tego potrzebują. Ważne jest, by zacząć oszczędności w
państwie od samej góry, a nie sięgać do kieszeni najuboższych.
Paweł Poncyljusz: Myślę, że tak. Dostaję wiele listów
ze skargami na bezduszność urzędników. Staram się interweniować w ich
sprawach w poszczególnych gminach całej Polski. Dalej czeka nas praca
jako posłów przy uchwalaniu ustaw.
Pytanie : czego nauczyliście się po tym miesiącu?
Paweł Graś: To bardzo ważne doświadczenie. Zupełnie
inaczej patrzę na problem nędzy i bezrobocia. Nauczyłem się żyć
oszczędnie i z dużą większą wrażliwością na to, co mnie otacza.
Paweł Poncyljusz: Jak trudno przeżyć za 500 zł.
Zobaczyłem, ilu biednych ludzi żyje wokół mnie. Na pewno będę bardziej
wrażliwy na problemy społeczne.
Pytanie: A jak Panom się wydaje, jakie powinno być minimum socjalne w naszym kraju?
Paweł Poncyljusz: Takie, na jakie stać budżet, jednak od minimum ważniejsza jest praca. To dopiero daje szanse człowiekowi na lepsze jutro.
Paweł Graś: W kraju powinna być przede wszystkim praca,
pomoc powinna trafiać do tych, którzy rzeczywiście jej potrzebują. Nie
da się ustalić jednej kwoty dla całego kraju, gdyż koszty utrzymania są
bardzo zróżnicowane.
Pytanie: Czy waszym zdaniem taka akcja coś da? Czy to tylko
tak, aby się przekonać, jak jest niektórym ciężko? I za niedługo
zapomnicie o wszystkim.
Paweł Graś: Tego miesiąca na pewno nie zapomnę. To jedno z moich ważniejszych życiowych doświadczeń.
Paweł Poncyljusz: Nigdy nie zapomnę tego miesiąca. W moim umyśle doświadczenie z tej akcji pozostanie na lata.
Pytanie: Czy mając poparcie biedniejszej warstwy
społeczeństwa osiągając wyższe stanowiska są panowie w stanie poprawić
jakość ich życia?
Paweł Poncyljusz: Problem jest bardziej złożony. Tego
się nie da dokonać bez zmian w gospodarce, ale nie uważam za słuszne
obniżenie podatków najbogatszym.
Paweł Graś: Receptą na poprawę życia nie jest polityka,
a gospodarka. Politycy powinni się trzymać od niej z daleka i pozwolić
przedsiębiorcom tworzyć miejsca pracy. Czas „gruszek na wierzbie” w
polityce minął bezpowrotnie.
To taki medialny eksperyment, oparty głównie na dobrej woli posłów.
Chwała im za to, że podjęli to wyzwanie, choćby w celu eksperymentalnym.
Wydawałoby się pewne, że te dwie osoby rozumieją już po części
rzeczywistą sytuację osób o najniższych dochodach. Posłowie mieli
ograniczone fundusze na wydatki nie wliczając w to jednak czynszów i
opłat eksploatacyjnych, ale jednocześnie – pracowali. Mieli pracę,
wykonywali codziennie swoje normalne zadania. To ich sytuację
zdecydowanie różni od bezrobotnych, czyli pozbawionych możliwości
wykonywania pracy zawodowej. Więc zbliżyli się tylko częściowo do
zrozumienia prawdy. Nie dowiedzieli się, co naprawdę czuje ktoś w takiej
sytuacji.
A wnioski?
…
Paweł Graś jest dziś rzecznikiem rządu Donalda Tuska.
Paweł Poncyljusz jest euro-parlamentarzystą, jednym z założycieli Polska Jest Najważniejsza.
Narasta rozwarstwienie społeczne na obszar nędzy i „elitę” dobrze
zarabiających, powiększa się obszar bezrobocia i wykluczenia, stopa
bezrobocia nadal rośnie, przekraczając już w grudniu ubiegłego roku 13
%. Przewiduje się, że na koniec roku może osiągnąć 16%…
A politycy?… nadal „mają się trzymać z daleka od gospodarki” i przyglądać się, jak przedsiębiorcy "sami budują gospodarkę i tworzą nowe miejsca pracy". Natomiast na "niewidzialna rękę rynku" nie ma sensu przyglądać się bo i tak nic przecież nie będzie widać...