MOTTO:


PAWEŁ ANTONI BARANOWSKI - BLOGWitam Cię mój szanowny czytelniku i szanowna czytelniczko. Dziękuję Ci za zainteresowanie. Na wstępie jednak wyjaśnijmy to sobie: celem pisania mojego blogu jest - wyrazić to, co ja chcę przekazać i to wyłącznie w taki sposób - w jaki ja chcę to zrobić. To nadaje sens publikowaniu indywidualnych blogów. Mój blog jest dla odwiedzających jak biblioteka publiczna: czytać książki można, jeśli ktoś lubi i chce, ale pisać w tych książkach - nie należy. Nie jestem informatorem moich czytelników a mój blog nie jest czasopismem.

niedziela, 5 lutego 2017

Dwa Światy

Jeden - zanurzony w ciszy i w nienaturalnym cieniu, choć oświetlony słońcem, ukrywający się za mirażem przepięknych widoków, obrazów malowanych światłem i mgłą. Świat, w którym czas odpoczywa po codziennej nerwowej bieganinie. Tu wszystko lub cokolwiek; nic nie ma już takiego znaczenia; liczy się jedynie miłość. Zdolność do miłości jest wyróżnikiem i kwalifikacją. Wszystko przecież jest względne, lecz uczucie tli się wiecznie, nigdy nie gasnącą iskierką, by kiedy przyjdzie pora - dołączyć do wielkiego płomienia. Echo tu się snuje w ciszy, leniwie, niczym pasma wieczornej mgły nad torfowiskami, przywołując dawne szepty i westchnienia, słowa, fragmenty zdań niegdyś wypowiedzianych lub jedynie pomyślanych. Powietrze gęstnieje od tych myśli, emocji, trosk, rozczarowań; wszystkiego tego co straciło swoje znaczenie, ale nie przestało istnieć i snuje się tak w powietrzu niczym babie lato na ścierniskach. Miejsce półmroku rozświetlanego jedynie migającymi tu i ówdzie płomykami pamięci. Świat zawiedzionych nadziei, uśpionych lub porzuconych planów, co się stały niewykonalne, nierealne, albo wręcz - przerwane nagle niespodziewaną przemianą. Plany, nadzieje, zamierzenia, przedsięwzięcia, dążenia, cele... dziś - jak szelest suchych liści przegarnianych podmuchami wiatru to w tę, to w tę, w jedynie Jemu znanym celu, a wszystko to przez tę chwilę, weryfikującą ich szczerość i prawdziwość. Świat smutku i pamięci, z rzadka zakłócany wtargnięciem intruzów, którzy jednak szybko odchodzą, z poczuciem ulgi i własnej obcości.

Owi intruzi przychodzą tu z całkiem innego, odrębnego, swojego właściwego świata, niejako znajdującego się w sąsiedztwie; o kilka kroków, o jedną szczerą myśl. To świat szalonych emocji bezsensownych, wszechobecnego bełkotu, pośpiechu i bezmyślności. To miejsce niesamowitego hałasu, jazgotu, paplaniny bezmyślnej i bezsensownej, traktowanej z prawdziwą powagą a w rzeczywistości - będącej bez znaczenia. Odwrotnie niż tam - liczy się tu wszystko – oprócz miłości, która nie jest tu znana. To królestwo obłudy, zakłamania, dwulicowości, pozy, fałszu i bufonady. Egoistycznego zaspokajania potrzeb przykrytego pozorami altruizmu, humanizmu, duchowości. Wielki bal maskowy, karnawał przebierańców nieustający, w ferii sztucznych świateł, sztucznego blasku. Świat egoistów walczących o swoje, gdzie posiadanie jest wartością samą w sobie a własny interes jedyną zrozumiałą motywacją. Piękna fatamorgana zachwycająca swoim wyglądem z daleka a w najlepszym przypadku rozpływająca się w nicości przy bliższym poznaniu; próbie poznania, zbadania lub choćby dokładnego obejrzenia z bliska. W najlepszym przypadku - bo czasem okazująca się potworem, bestią, gadziną, bydlęciem agresywnym i okrutnym. Oferta niespełnionych obietnic, niekorzystnych wyborów; rozczarowujących - lecz już niestety bez prawa do reklamacji. Świat pośpiechu donikąd, bylejakości, pozorów, obłudy i lęku. Lęku - wywoływanego przez tamten, obcy świat.

Dwa światy, oddzielone pozornie jedynie łatwym do pokonania płotem i drogą graniczną. Lecz faktycznie rozgraniczone nienaruszalną magiczną barierą. Po jednej jak i po drugiej stronie - po trzysta tysięcy bytów, jaźni, istnień, osobowości, indywidualności. Obok siebie lecz zupełnie niepodobne, nieprzystające do siebie nawzajem. Miasto umarłych, którzy żyją i miasto żywych - co umarli. Ja i ty.