MOTTO:


PAWEŁ ANTONI BARANOWSKI - BLOGWitam Cię mój szanowny czytelniku i szanowna czytelniczko. Dziękuję Ci za zainteresowanie. Na wstępie jednak wyjaśnijmy to sobie: celem pisania mojego blogu jest - wyrazić to, co ja chcę przekazać i to wyłącznie w taki sposób - w jaki ja chcę to zrobić. To nadaje sens publikowaniu indywidualnych blogów. Mój blog jest dla odwiedzających jak biblioteka publiczna: czytać książki można, jeśli ktoś lubi i chce, ale pisać w tych książkach - nie należy. Nie jestem informatorem moich czytelników a mój blog nie jest czasopismem.

niedziela, 8 stycznia 2017

Boże! Jak ten świat się zmienił. Ale czy ja też – z nim… ?

Łokcie zawsze podobno były przydatne. Do tak zwanego „robienia łokciami”; określenie pochodzi zapewne o robienie sobie przejścia przy przepychaniu się do przodu, przed innych… To ważna sprawność społeczna. To jednak chyba tylko takie obrazowe określenie, synonim. Praktycznie podobno przecież nikt tak nie robi. Nie wiem… staram się sobie tylko wyobrazić…
Konkurencja, rywalizacja, za wszelką cenę, choć nie jest warta żadnej ceny. To działania chyba niesamowicie różnorodne, ogromna gama technik, bo i ogromna gama sytuacji. No i - jeśli to tak można delikatnie nazwać – różne natężenie motywacji. Czy szalona ambicja – prowadzi do szaleństwa? Czy do zwycięstwa.
A może zwycięstwo - jest szaleństwem?

Może to tak zwana zaradność. Energia: w końcu trzeba coś zrobić…. samo nic nie przychodzi. Zresztą ludzie są głupi i nic nie rozumieją. Rozsądek podpowiada, by im po prostu "pomóc zauważyć", co jest rzeczywiście dobre a co mniej. A co dobre? Wiadomo: zawsze przecież JA!
Co mniej dobre? – inni.
No przecież nigdy nie powiem; On jest dobry. Ona jest niezła, dobrze pisze… nie… Choć to właśnie by najbardziej wyróżniło, mówienie „nie ja” – skoro wszyscy mówią „ja”. Ostatni – będą pierwszymi a pierwsi – ostatnimi.
Właściwa, najkrótsza i przy okazji najprzyzwoitsza droga do sukcesu jest zbyt prosta, by kogoś zainteresowało pójście nią. Kuszą zakręty, stromizny, bagienka… Żeby coś osiągnąć, to trzeba oryginalnie, twardo, sposobem. No i walczyć. Nie z samym sobą; z innymi. Co nie wywalczone – wcale nie cieszy… Trup się liczy najbardziej jako stopień do kariery…

Zasada jest znana; trzeba się wyróżnić z tłumu. W jakikolwiek sposób. Desperaci biegają w "stroju Adama" po boiskach piłkarskich. Człowiek potrafi zrobić z siebie wszystko, najgorszą świnkę lub kretynkę – byle dać się zauważyć, wyróżnić się z tłumu to warunek podstawowy zaspokojenia ambicji.
Trzeba wskazać kogoś "gorszego" i zapytać: dlaczego to on jest na tym miejscu a nie ja?
A co?
Ty chcesz być gorszy?
… dla swoich następców?

Tupet, tupet graniczący z bezczelnością – bardzo pomaga. Granica bezczelności jest dość gruba, by na niej móc swobodnie balansować. My umiemy być wzorowo bezczelni. Bo tu trzeba nieco psychologii w takim napadzie na decydenta. Bo żeby zmienić stan spraw, trzeba napaść na tego, kto decyduje o ich układzie. Nie; wcale nie po to by zająć jego miejsce, bo to niemożliwe i zazwyczaj nieopłacalne. Po to by go wpędzić w kompleksy, albo wywołać zmieszanie, może zastraszyć lekko… Zasada: naskoczyć na kogoś „z mordą” a potem – „auto-lans” do oporu. A oporu nie przewiduje się. Najlepiej straszyć „opinią społeczną”. Najlepiej mieć jakieś wsparcie „od wewnątrz”, czyli równie bezczelnego sługusa, tworzącego „opinię społeczną”, prostaka który sam jest już spalony i mu nie zależy, ale będzie gadał i przytakiwał atakowi. Bo atak musi być dobrze przyjęty przez kogoś, kto już "tam" jest, wtedy największe szanse na zbicie decydenta z pantałyku. Pozory „opinii społecznej” zazwyczaj skutkują. Chodzi o wstrząs z zaskoczenia, nie zapominając, iż to tylko środek do celu. Decydent jak kiepski drink; ma być i wstrząśnięty i zmieszany…
Decydent pomyśli sobie oczywiście swoje „co za bezczelna baba" albo „co za bezczelny gej" ale jednocześnie zacznie mieć wątpliwości; ... a może ja rzeczywiście nie doceniam lub przeceniam, może nie jestem sprawiedliwa, może faktycznie należałoby dać szansę, uwzględnić, pozwolić… no też i nie oszukujmy się; trochę dla własnego spokoju i to wcale nie sumienia a prozaicznej zawracanej dupy.

Cóż jednak zrobić, gdy chodzi o miejsce szczególne; to nie jest miejsce prezentacji artystycznych tylko miejsce na sprawnie i ciekawie wyrażoną opinię na aktualne tematy, oczywiście aktualne w mediach, w mainstream’ ie. A dziś tematy aktualne – to zbliżająca się szybkimi krokami wojna, Ukraina, Putin, sankcje, bezrobocie, gospodarka, wybory, kościół, walka ideologiczna i ideologia gender, islam, terroryzm, Europa, nie migawki wspomnieniowe z dzieciństwa, odłamki, okruchy, obrazeczki – jak wycinki z komiksu…

Boże, może to po prostu na tym polega? Może tak to celowo wymyśliłeś. Ale to takie płaskie, podłe… Ach! więc to sprawdzian człowieczeństwa. Nie; mnie to osobiście przecież nie przeszkadza; ja i tak we wszystkim zależę od Ciebie...
Przyglądam się temu cicho, ze zdziwieniem, ze smutkiem - ale bez nienawiści, bez odrazy. Wzruszam ramionami. Jak ten Twój świat się zmienił… Jest coraz mniej Twój… odwrotnie niż ja.