To siła natury.
To ona sprasowała potwornym ciśnieniem tysięcy atmosfer ziarenka życia, okruchy materii powstałej z życia. Stopiła wytwory odradzającego się przez miliardy lat życia swoim strasznym żarem, przetwarzając je w lite skały, głuche i obojętne, trwające przez wieki w nienaruszonej swojej formie, ułożone warstwami w miarę dokonującego się dzieła stworzenia.
A im głębiej w stronę centrum, im bliżej środka tego ogromnego choć nieważkiego ciężaru, tym żar staje się potężniejszy i jeszcze bardziej narasta ciśnienie. Żar ten zmienia skały w płynną ognistą masę a ciśnienie spręża ją, nadając jej gigantyczną energię. Energia trwa w ciszy, z rzadka przerywanej dudnieniem i pojękiwaniem rozstępujących się niechętnie skał, lecz istnieje - jakby zawieszona w swoim upartym dążeniu.
Jest tam jeszcze i inna siła, nie tylko – jak ta – naturalna, ale wręcz - ponadnaturalna, będąca jakby naturą natur; boska siła. Usiłuje ona wydostać się z tego mrocznego świata ku górze, wykorzystując do tego posiadaną energię, nad którą ma pełną władzę. Wypatruje każdej niespójności, każdej najmniejszej nawet słabości swojego więzienia, by stworzyć szczelinkę i wnikając w nią - przesunąć się choćby centymetry bliżej swojego celu, bliżej upragnionej przestrzeni w której wszystko jest odkryte.
Dlaczego to czyni?
Bo tam, poza granicą martwego świata, królestwa ciśnienia, ognia i ciszy jest ona; dziewicza, cudowna i najwspanialsza, umiłowana i bezkresna. Bo tam jest powszechne i niepowtarzalne piękno, urok oczarowania, oszałamiająca przestrzeń wszechogarniających barw; przecież to dom tęczy. Tam są miejsca dostępne i kuszące - zachwycające swymi cudownymi kształtami; wzgórkami i wklęsłościami o doskonałych łagodnych łukach, czarujących i pociągających tą swoją doskonałością. To tam płyną zdroje chłodnych wód dających ukojenie i orzeźwienie, szeleszczących zabawnie i miło lub grzmiących z potęgą, gdy spadają z urwiska na niższe tereny. Tam są jej błękitne bezkresnie głębokie oczy, w które można wpaść - jak w przestrzeń nieskończoności; raz zachwycające świetlistym błękitem a innym razem ciemne, lecz pociągające migoczącymi gwiazdozbiorami lub rozświetlone marzycielską srebrzystą poświatą. To tam są niezmierzone połacie zielonej soczystej trawy, złotego zboża albo nieskończenie białe pola lodowego pyłu i krystalicznego powietrza. Gości też tam co dzień gwiazda piękna i potężna, zalewając wszystko swym purpurowym blaskiem, dając radość i życie...
W laboratoriach świata uczeni biedzą się nad rozwiązaniem zagadki, analizują impulsy i drgania, szukając przyczyn i wyjaśnień - snują swoje fantastyczne niezliczone teorie sejsmologiczne...
Lecz zadufani w sobie głupcy nigdy nie zrozumieją tego co przecież oczywiste; że wulkany wybuchają... z miłości.
Sakurajima |