MOTTO:


PAWEŁ ANTONI BARANOWSKI - BLOGWitam Cię mój szanowny czytelniku i szanowna czytelniczko. Dziękuję Ci za zainteresowanie. Na wstępie jednak wyjaśnijmy to sobie: celem pisania mojego blogu jest - wyrazić to, co ja chcę przekazać i to wyłącznie w taki sposób - w jaki ja chcę to zrobić. To nadaje sens publikowaniu indywidualnych blogów. Mój blog jest dla odwiedzających jak biblioteka publiczna: czytać książki można, jeśli ktoś lubi i chce, ale pisać w tych książkach - nie należy. Nie jestem informatorem moich czytelników a mój blog nie jest czasopismem.

niedziela, 23 października 2016

Wycofanie się z nauczania religii w szkołach oraz finansowania tego pośrednio czy bezpośrednio z budżetu państwa mogłoby być korzystne.

Prezbiter (czyli tzw. „ksiądz”) prowadzący lekcje religii w szkole – najczęściej jest po prostu pracownikiem szkoły; ma etat, umowę o pracę, plan lekcji do zrealizowania, ma nadgodziny, prawo do urlopu, premie, otrzymuje wypłatę raz w miesiącu tak jak inni nauczyciele w tej szkole. Szkoła – jeśli posiada warunki – ma klasę (pomieszczenie) dla nauczania religii, które jest po prostu zwyczajną, typową klasą szkolną z ławkami dla uczniów, tablicą i biurkiem dla nauczyciela, dodatkowo wyposażoną w jakiś element lub elementy związane z religią; większych niż zwyczajowo rozmiarów krzyż wiszący na ścianie i (lub) odpowiedni tematycznie obraz… wiele tu zależy od inwencji osób tym się zajmujących i to nie tyle prezbiterów co raczej katechetek (świeckich nauczycieli religii), tablica z kilkoma obrazkami najczęściej namalowanymi przez dzieci lub wyciętymi z jakichś publikacji, czasem pianino… Szkoła  po prostu nie jest i nie musi być Domem Bożym jeśli przyjąć że nie wszystkie miejsca nim są.

Już to co powyżej napisane ma deprecjonujący wpływ na religię w praktyce. Sam pomysł uczynienia z księży – pracowników najemnych na etatach, wynagradzanych pensją – wydaje się pomysłem iście szatańskim.
Prezbiter jako osoba duchowna i sługa boży ma po prostu za zadanie głosić Ewangelię i wynikające z niej zasady wiary; głosić je oraz świadczyć o nich osobiście całym swoim życiem, każdym swoim słowem oraz czynem, wystrzegając się chciwości i chęci „posiadania”, pozostając na utrzymaniu kościoła jako instytucji oraz osób wierzących należących do jego parafii, którym służy. Ksiądz ma być sługą swoich braci w wierze i ma to czynić bez oczekiwania wynagrodzenia od ludzi, całą swoją nadzieję składając w łasce Chrystusa – bo tak polecał Jezus swoim uczniom.
Prezbiter jest przecież współczesnym uczniem Jezusa i ma zachęcać do tego innych swoich bliźnich.

To wypaczenie wiary, jakim jest uczynienie księży – pracownikami, ma też wpływ na postawę kościoła jako instytucji w sprawie np. rozpatrywanej likwidacji gimnazjów; kościół sprzeciwia się temu nie ze względu na dobro uczniów czy rodziny a  najprawdopodobniej – kierując się głównie obroną „interesu materialnego” księży zatrudnionych na etatach nauczycielskich w gimnazjach, ponieważ powrót do modelu szkoły podstawowej ośmioletniej najprawdopodobniej wpłynąłby na istotne zmniejszenie liczby tych etatów. Jednak przedmiotem troski kościoła w tej sprawie powinien być raczej interes wiary w sensie duchowym oraz dobro dzieci a nie interes księży, gdyż to kościół ma służyć wierze a nie wiara – kościołowi.

Na przeniesieniu nauczania podstaw religii katolickiej do szkół – traci sama religia. Dzieje się tak ponieważ szkoła jako taka jest z natury świecka; jest miejscem wielu problemów, miejscem ścierania się wielu interesów, światopoglądów i postaw zarówno wśród nauczycieli jak i wśród uczniów a także i w relacjach nauczycieli z uczniami.
Dawna sytuacja podziału na sferę życia świeckiego i sferę „Domu Bożego” jako miejsca kontaktu z Bogiem – była chyba bardziej zrozumiała, choć posiadała ogromny mankament niejako oderwania wiary od życia. Ludzi nauczono inaczej myśleć i zachowywać się w kościele jako Domu Bożym a inaczej – poza nim, w codziennym życiu, w środowisku pracy czy domu rodzinnego. Miało to swoje konsekwencje przenoszące się wprost na życie; poznane w kościele prawdy wiary – obowiązywały tylko „w kościele” a poza nim funkcjonowały prawa życia, będące często w jaskrawej sprzeczności z nakazami wiary. To oznaczało więc niejako pewne "rozdwojenie jaźni" na świat wiary (kościoła) i świat życia (poza kościołem) a więc w konsekwencji – oznaczało fikcyjność wiary na zasadzie znaczenia określenia „wierzący ale niepraktykujący”.
Było to wytworem sytuacji politycznej w Polsce.  Jeśli więc potraktować nauczanie religii w szkołach jako próbę przeniesienia świata wiary do świata życia – to trzeba uznać to za eksperyment niezmiernie trudny, który jednak ma małe szanse powodzenia, wobec coraz większego naporu problemów życia w świadomości przeciętnego człowieka.
 
Przeniesienie świata prawd wiary do szkół – wulgaryzuje je w dużym stopniu, przy dużej pomocy „nowoczesnych” księży traktujących swoją misję jak normalny zawód, wykonywany w godzinach „służbowych”, dający im prawo do „czasu wolnego od pracy” po godzinach wykonywania pracy kapłana, czasu poświęcanego na oglądanie programu telewizyjnego, hobby, wypoczynek, życie towarzyskie itp.  I tak – w czasie, gdy głównie w środowiskach lewicowo-liberalnych inicjowana była dyskusja publiczna w sprawie samej już obecności krzyża w klasach szkolnych, ktoś mądrze zauważył, że choć krzyż nie uwłacza powadze i godności szkoły czy nawet państwa, to możliwe jest, że to może raczej szkoła lub państwo uwłacza godności krzyża, gdy jest on umieszczany w klasach szkolnych lub instytucjach publicznych niejako obowiązkowo, bez świadomego pragnienia wszystkich - aby tam był.…
Symbol krzyża, niezwykle ważny dla chrześcijan – być może stał się zbyt „tani” gdy jest nadużywany.

Dlatego należałoby może rozważyć jednak powrót do rozwiązań dawnych, choć odpowiednio zmodyfikowanych. Szkoła powinna przekazywać wiedzę w postaci zdobyczy nauki i kultury a kościół powinien przekazywać wiedzę dotyczącą zagadnień wiary, etyki, moralności. Religia powinna być nauczana przede wszystkim w rodzinie a poza tym – wobec osób biorących udział w życiu religijnym i organizacyjnym parafii – w kościele. To kościół musi przekonać osoby wierzące, że prawdy wiary na przykład w postaci pouczeń i wskazówek wyrażanych przez Jezusa a opisanych w Ewangelii – trzeba praktycznie starać się stosować w życiu; w pracy, w rodzinie, w małżeństwie i wobec obcych, czyli "zawsze i wszędzie".
 
Zapewne by tak było, gdyby nie ideologia komunistyczna połączona ze stalinowskimi represjami, która niejako „wyparła” religię z rodzin, z domów rodzinnych – pierwotnie do salek katechetycznych przy kościołach a obecnie do szkół. Nie ma już dziś komunizmu ani represji, więc religia może powrócić do rodziny jako naturalnego miejsca swojego funkcjonowania i rozwoju.
 
Rozwój wypadków w Europie stał się dla wielu (poza ich organizatorami) zaskakujący, lecz przyznać trzeba, że wszystko co w prawie lokalnym miało związek z religią – dotyczyło głównie religii chrześcijańskiej związanej z Rzymską Stolicą Biskupią oraz katolicyzmu obrządku greckiego i po części także prawosławia oraz protestantyzmu. Tymczasem w Europie nagle masowo pojawili się wyznawcy Islamu. Stopniowo będą oni coraz energiczniej i skuteczniej domagać się respektowania swoich praw, między innymi wolności religijnej. Islam jest zresztą niezmiernie ekspansywny, nie toleruje żadnej „konkurencji”, co stanowi jego cechę charakterystyczną. Jeśli tak, to zasada prawna zobowiązująca samorząd dziś terytorialny do organizacji „nauki religii” w szkołach i finansowania tego – będzie dotyczył (jeśli prawo nie zostanie zmienione) także nauki religii muzułmańskiej;  Koranu. Ponieważ jednak najazd emigrantów muzułmańskich na Europę ma ewidentny charakter doskonale zorganizowanej i sterowanej inwazji – obawiam się że nie byłoby to korzystne dla Europejczyków a zwłaszcza dla Polaków.  Polska jest bardzo daleka od panującej głównie w Europie zachodniej ideologii „multi-kulti”, czyli całkowitego i świadomego otwarcia się na wpływy innych kultur i religii przy jednoczesnym zdecydowanym laicyzowaniu własnego społeczeństwa, jak to ma miejsce w Belgii, Holandii, Francji czy krajach skandynawskich, przeciwko czemu tak drastycznie zaprotestował w lipcu 2011 roku terrorysta i morderca Anders Breivik. Jednak prawo nie nadąża niejako za zmianami sytuacji społecznej pod tym względem. 
Rezygnacja z istniejącego stanu prawnego poprzez ograniczenie obowiązku nauczania religii w szkołach i finansowania tego przez państwo – tylko do religii katolickiej obrządku rzymskiego (wykluczenie islamu) – wydaje się dziś absolutnie nie do pomyślenia, tak bardzo sprzeczne byłoby z oczekiwaniami społeczności międzynarodowej. Rozszerzenie jednak tego obowiązku oficjalnie także na religię muzułmańską także wydaje się mimo wszystko nie do przyjęcia. Dlatego być może właśnie rezygnacja z tego obowiązku ustawowego, to znaczy przeniesienie poprzez zmianę obowiązującego prawa (ustawy) nauczania religii do kościoła jako instytucji oraz wycofanie finansowania tego nauczania ze środków budżetowych być może byłoby jedynym akceptowalnym przez społeczność międzynarodową sposobem przeciwstawienia się akcji „zaszczepienia” w Polsce i na koszt Polski religii muzułmańskiej w jej agresywnym i ekspansywnym odłamie bliskowschodnim i afrykańskim – jaka właśnie jest realizowana przez niejawnych organizatorów którzy oparli się w tej ekspansji na „zastanym” stanie prawnym, mając nadzieję na jego stabilność pod dotychczasowymi rządami „lewicowych liberałów” z PO. Być może też właśnie z tego powodu nieprzewidywany przez nich obecny rząd prawicowy partii konserwatywnej (PiS) jest dziś dla naszego kraju zbawienny, gdy chodzi o walkę o zachowanie europejskiej i narodowej spuścizny kulturowej w Polsce. Dlatego jest i będzie coraz bardziej atakowany.

Rezygnacja z nauki religii w szkołach w sposób mało konfliktowy uwalnia państwo od problemu  „religii innej niż katolicyzm” nierozerwalnie związany z całą niemalże historią współczesnej państwowości polskiej, nie dając pola do zarzutów zwolennikom eksperymentu multikulturowości oraz organizatorom inwazji muzułmańskiej na Europę, w tym i na Polskę. Nauka zasad religii powróciłaby do rodzin na zasadzie realizacji wolności i praw konstytucyjnych przy wsparciu odpowiednich ośrodków religijnych utrzymywanych przez lokalne społeczności parafialne i posiadających znaczenie (wpływy) stosownie do energii i siły zaangażowania tychże lokalnych społeczności, tak samo w kościele katolickim  jak i w meczetach muzułmańskich.
 
A przede wszystkim – nauka religii powróciłaby do rodziny, niejako sprzężona mam nadzieję z polskim poczuciem patriotyzmu i pamięcią historyczną – jak w czasach przed rozprzestrzenieniem się komunistycznej zarazy.