Gdy Księżyc jasny – wielką płynie rzeką
Obłoków, gnanych lodowatym wichrem,
A spod nich – błyszczą miliardy diamentów
Na dnie jej gestem rozrzuconych szczodrym,
Srebrnym swym blaskiem rozświetla iskierki
Zimnego pyłu, skrzącego się wszędzie,
Rozrzuca długie czarnych świerków cienie
Na martwe pola szarawo-srebrzyste,
I śpiewa z wichrem wśród nagich gałęzi,
Władając zimna i pustki krainą...
Obłoków, gnanych lodowatym wichrem,
A spod nich – błyszczą miliardy diamentów
Na dnie jej gestem rozrzuconych szczodrym,
Srebrnym swym blaskiem rozświetla iskierki
Zimnego pyłu, skrzącego się wszędzie,
Rozrzuca długie czarnych świerków cienie
Na martwe pola szarawo-srebrzyste,
I śpiewa z wichrem wśród nagich gałęzi,
Władając zimna i pustki krainą...
Gdy Słońce wstaje z odpoczynku łoża,
Cofa się ciemność przed jego obliczem,
Powraca życie strumykiem szemrzącym,
Wybucha wokół zielenią bezkresną,
Cudowną kwiatów przetykane tęczą,
A w głosach ptaków słychać pieśń odnowy,
I wszystko życia cudem się przemienia,
Sady kwitnące – brzemienne owocem,
Pola – tętniące pracą bez wytchnienia,
By ulżyć ziemi pachnącej i szczodrej...
Cofa się ciemność przed jego obliczem,
Powraca życie strumykiem szemrzącym,
Wybucha wokół zielenią bezkresną,
Cudowną kwiatów przetykane tęczą,
A w głosach ptaków słychać pieśń odnowy,
I wszystko życia cudem się przemienia,
Sady kwitnące – brzemienne owocem,
Pola – tętniące pracą bez wytchnienia,
By ulżyć ziemi pachnącej i szczodrej...
Gdy Słońca rydwan błyszczy ognia mocą,
Aż ziemia - płonąc w upału pożarze,
O wilgoć błaga skorupą spękaną,
Ciężarem dusznym falują miraże,
A łany – rytmem sennym się kołyszą –
Wydając zboża złoty skarb w nadmiarze.
Wreszcie wiatr mądry przygania z zachodu
Obłoki ciemne, nabrzmiałe ulewą,
Błyskawic ognie rozetną powietrze
Przynosząc ulgę stworzeniu wszystkiemu...
Aż ziemia - płonąc w upału pożarze,
O wilgoć błaga skorupą spękaną,
Ciężarem dusznym falują miraże,
A łany – rytmem sennym się kołyszą –
Wydając zboża złoty skarb w nadmiarze.
Wreszcie wiatr mądry przygania z zachodu
Obłoki ciemne, nabrzmiałe ulewą,
Błyskawic ognie rozetną powietrze
Przynosząc ulgę stworzeniu wszystkiemu...
Gdy Słońce – ciężką pracą utrudzone
Coraz to niżej przebiega po niebie,
Dnie już są krótsze, coraz bardziej dżdżyste,
Chłodniejsze noce i niebo ciemniejsze,
Południa upał snuje babie lato,
Czerwienią drzewa malując i brązem,
Rozsnuwa siana aromat upojny,
A lasy pachną grzybami i wrzosem,
Lecz noce zimne i poranki mgliste
Wróżą znów mroźne Księżyca władanie...
Coraz to niżej przebiega po niebie,
Dnie już są krótsze, coraz bardziej dżdżyste,
Chłodniejsze noce i niebo ciemniejsze,
Południa upał snuje babie lato,
Czerwienią drzewa malując i brązem,
Rozsnuwa siana aromat upojny,
A lasy pachną grzybami i wrzosem,
Lecz noce zimne i poranki mgliste
Wróżą znów mroźne Księżyca władanie...
Gdy echem dzwonu brzmi wieczorna cisza
Przynosząc myśli poważne i czyste
Wtedy – jak od początku istnienia –
Czekam
Na ciebie
... Miła.
Przynosząc myśli poważne i czyste
Wtedy – jak od początku istnienia –
Czekam
Na ciebie
... Miła.
Paweł Baranowski 2010