MOTTO:


PAWEŁ ANTONI BARANOWSKI - BLOGWitam Cię mój szanowny czytelniku i szanowna czytelniczko. Dziękuję Ci za zainteresowanie. Na wstępie jednak wyjaśnijmy to sobie: celem pisania mojego blogu jest - wyrazić to, co ja chcę przekazać i to wyłącznie w taki sposób - w jaki ja chcę to zrobić. To nadaje sens publikowaniu indywidualnych blogów. Mój blog jest dla odwiedzających jak biblioteka publiczna: czytać książki można, jeśli ktoś lubi i chce, ale pisać w tych książkach - nie należy. Nie jestem informatorem moich czytelników a mój blog nie jest czasopismem.

piątek, 2 grudnia 2016

Co jest istotą Ewangelii.

Ewangelia to po grecku – dobra nowina; dobra nowina o przyjściu Chrystusa i o Królestwie Bożym które jest „w nas” i - jak przekonywał Jezus – przybliża się czas jego ujawnienia.

Jest to jednocześnie przekaz niezmiernie piękny, pełen trudnego do nazwania i pociągającego uroku, przyciągający powszechną uwagę, ale jednak też bardzo trudny do odbioru. Trudnością jest tu szczególnie problem nas jako odbiorców – z wyjściem poza, czy ponad – szczegóły, wzniesieniem się ponad narrację autora, język natchnionego pisarza będącego uczniem Jezusa, by z tej perspektywy zobaczyć i zrozumieć sens całościowy, jakby clou jego przekazu.
Ewangelii nie da się „streścić”, sporządzić z niej krótkiej sentencji – co tak bardzo lubi współczesna dyslektyczna młodzież. 

Jej istota jakby rozmywa się w pięknych i pociągających szczegółach, ginie w poszczególnych wypowiedziach i scenach często traktowanych jako „ulubione cytaty” albo ulubione sentencje na każdą okazję do pouczenia kogoś a przecież możemy spodziewać się istnienia w niej jakiejś zasadniczej myśli, określającej także cel jej powstania – należący też do celu całej misji Chrystusa, zapowiadanej i oczekiwanej od wieków. Jezus wyjaśnił, że przyszedł jedynie wypełnić, czy dopełnić Prawo Mojżeszowe i przekazy dawniejszych proroków, więc Ewangelia ma nierozerwalną łączność z wszystkimi księgami spisanymi przez Proroków tak zwanego „Starego Testamentu” – dotyczącymi przymierza zawartego przez Boga z jego wybranym ludem. Ewangelia dotyczy jednak nowego, odnowionego Przymierza z Bogiem – zawartego poprzez ofiarę Boga – z samego siebie. Dlatego nazywana jest Nowym Testamentem. 

Centrum Ewangelii stanowi Jezus i Ojciec który go posłał i poprzez niego – sam niejako zbliżył się do ludzi; Jezus jako centrum Ewangelii, jedyny prawdziwy Nauczyciel i Pan – który stał się źródłem nowej wiary, autorytetem i punktem odniesienia dla wszystkiego i dla wszystkich. Gdy się więc zastanowić nad istotą Ewangelii, można uznać, że jest nią wyjaśnienie sensu istnienia dualizmów świata materialnego, informacja o Królestwie Bożym, nauka w jaki sposób człowiek może „wejść do niego”, czyli znaleźć w nim swoje miejsce czy swój udział. 

Także oczywiście wiąże się z tym przekaz o tymczasowości świata materialnego i wynikającej z tego potrzeby nastawienia się już teraz na poszukiwanie możliwości przejścia do świata nowego i wiecznego – jakim będzie Królestwo Boże, gdy naturalny i nieunikniony moment zaniku świata materialnego stanie się czasem weryfikacji „przydatności” wszystkich do Królestwa Bożego. Być może nawet rzeczywiście świat materii jest jedynie „szkołą” szukania Królestwa Bożego i jednocześnie jakby „filtrem” oddzielającym tych, którzy nadają się do Królestwa, od tych, którzy tam nie wejdą, podobnie jak żniwiarz oddziela ziarno nadające się do spichlerza od nieprzydatnych plew, które zostaną spalone – jak to wielokrotnie wyjaśniał Jezus.
Ewangelia nie jest więc głównie powieścią „fabularną” jakby się mogło wydawać pobieżnemu czytelnikowi; ani też pożyteczną dla gromadzenia majątków „bajką o Jezusie Chrystusie” jak to podobno określił Papież Leon X a raczej jest nośnikiem informacji o Bożym planie i miejscu w nim człowieka, tak przez Boga umiłowanego.

Tak więc świat materialny, nasze życie – jest zgodnie z Jezusową przypowieścią jak pole, na którym zasiano jednocześnie i pszenicę i kąkol (piękny ale szkodliwy chwast w fazie wzrostu bardzo trudny do odróżnienia od pszenicy); rośliny te muszą wyrosnąć obok siebie i wykształcić swoje właściwe, łatwo rozpoznawalne cechy, by podczas zbiorów łatwiej było zebrać zboże a chwast odrzucić i spalić. Pszenica i kąkol – to oczywiście synonimy dobra i zła – dotyczące człowieka. Królestwo Boże – to miejsce w którym nie będzie już miejsca na zło, właśnie dzięki jego oddzieleniu i ostatecznemu pokonaniu. Królestwo Boże Jezus porównywał też do zakwasu na chleb, który gospodyni dodała do dużej ilości mąki aż się całe ciasto zakwasiło, stało się dobrym i pożytecznym ciastem chlebowym. Oznacza ono wiec nie miejsce a bardziej ideę, wynikającą z niej właściwą postawę, która raz zaszczepiona ludziom ma się wzmacniać i rozwijać tak jak kwas chlebowy przenika ciasto. 
Jezus radził nie nastawiać się na teraźniejsze wygody czy zysk, który byłby chwilowy i pozorny w związku z chwilowością i pozornością świata materialnego a nastawić się raczej na to, co można uzyskać w przyszłości dzięki właściwej postawie, uczestnictwie w przemianie wewnętrznej otwierającej drogę do nowego świata. By zyskać cechy właściwe dla Królestwa Bożego nie należy dziś zabiegać o własne dobro, bezpieczeństwo czy dostatek – bo to, choć daje doraźny efekt, jest zwodnicze i wyklucza wręcz z dostępu do przyszłego życia. Szczególnie chodzi tu o uzależnienie od bogactwa materialnego; „łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogaczowi wejść do Królestwa Bożego”. 
Jezus stawia wręcz alternatywę: albo teraz – albo w Królestwie Bożym; to znaczy, że wszelkie braki i cierpienia kogoś starającego się teraz spełnić standardy Królestwa Bożego – zostaną mu w nim wynagrodzone, natomiast ten kto dziś korzysta z materialnego dobrobytu, szczęścia, wygód – musi przyjąć postawę, która bardzo utrudni mu wejście do Królestwa a nawet może je uniemożliwić i na koniec – pozostanie bez niczego. Kto zdoła rozmnożyć pierwiastek Bożego dobra w sobie – ten zyska jeszcze więcej dobra i szczęścia, lecz kto tego nie zrobi – zostanie mu odebrane i to, co mu się wydawało, że posiada i co jest jego argumentem, kwalifikacją.

Jaka wiec jest postawa właściwa. 
Z Jezusowych wypowiedzi wyłania się wzór człowieka pokornego, prostego, pełnego skruchy, nie zabiegającego o bogactwo i sławę, przyjmującego i oddającego miłość jak dziecko, prostodusznego, miłego, delikatnego, przyjaźnie do innych nastawionego, miłosiernego dla innych, traktującego wszystkich tak jak sam chciałby być traktowany. To ktoś miłujący pokój i zaprowadzający pokój, umiejący wybaczać i pomagać innym. „Nowy człowiek”, ten czerpiący dobro z Nowego Testamentu – nie odwzajemnia się złu – złem, nie osądza nikogo i nie karze, nie mści się ani nie używa siły. Unika wszelkich konfliktów i niezgody – ustępując w imię sprawiedliwości Bożej. Kocha nieprzyjaciół tak jak przyjaciół, współczuje im i prosi o wybaczenie ich win. Wszelki osąd i odpłatę ceduje na tego, kto jest godzien sprawiedliwie osądzać i mądrze odpłacać, czyli na Pana i Nauczyciela – Jezusa.Nowy człowiek godny Królestwa Bożego jest skromny, cichy, wszystko co robi opiera na osobistej relacji z Bogiem, którego czci „w duchu i w prawdzie” a nie „na pokaz” dla zyskania własnego uznania u innych ludzi.To ktoś kierujący się zawsze miłością, współczuciem, zrozumieniem dla innych, nie nadający zbyt dużego znaczenia swojemu życiu „tu i teraz” a raczej starający się odnaleźć w sobie przymioty charakteru i ducha które propagował Jezus – nauczając. Okazywać miłość – pokorą i posłuszeństwem. Nie zamartwia się nadmiernie o zaspokojenie swoich potrzeb materialnych, wiedząc iż Bóg zna te potrzeby i zaspokoi je, gdy tylko dostrzeże właściwą postawę wobec niego, zgodnie ze słowami Jezusa: 


„… Zwróćcie uwagę jak rosną polne kwiaty; nie trudzą się i nie przędą, a mówię wam: Nawet Salomon w całej swojej chwale nie ubrał się tak, jak jeden z nich. A jeśli trawę polną, która dziś jest, a jutro znajdzie się w piecu, Bóg tak przyodziewa, czy nie o wiele bardziej was, o małowierni? Nie martwcie się więc i nie mówcie: Co będziemy jeść? albo: Co będziemy pić? albo: W co się ubierzemy? Bo tego wszystkiego poganie szukają; gdyż Ojciec wasz niebieski już wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Ale najpierw szukajcie Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a to wszystko będzie wam dodane. Nie martwcie się więc o jutro, gdyż jutro zatroszczy się o siebie. Dość ma dzień swojej własnej podłości.”

Rzeczywiście, rozpatrując to wiemy, że chciwość, zapobiegliwość, żądza bogactwa i władzy, krytykanctwo, niesprawiedliwość, nadmierna wiara w ludzką sprawiedliwość prowadząca do zaklętego kręgu krzywdy i zemsty – która znów staje się o odbiorze innych krzywdą oczekującą zemsty… wszystko to tworzy świat jaki znamy, widzimy wokół siebie, świat zły. 

Królestwo Boże nie przychodzi w taki sposób, aby można było powiedzieć „oto tam jest” , albo „tutaj jest” – bo nie jest to coś „z tego świata” , coś materialnego mającego swoje granice, strukturę czy lokalizację. Królestwo Boże w pewnym sensie zawsze tu było jakby uśpione czy ukryte i jest nadal – to raczej wewnętrzny ukryty, nie zawsze uświadomiony ład, odwieczne pragnienie i potrzeba dobra, miłości, radości, zgody i życia – jakie jest w każdym człowieku; jak ów zaczyn chlebowy z przypowieści Jezusa jest obecne pośród ludzi, trwa w nich i w odpowiednich warunkach uzależnionych też od woli i świadomości każdego człowieka zaczyna swoje działanie, przemieniając człowieka na wzór Bożych oczekiwań i miłości. 
Być może jak rozumieją niektórzy, to przyjście Jezusa i jego działania wśród ludzi, gdy stanął pośród nas, są owym zaczynem, niewidzialnym zaczątkiem Królestwa Bożego; siłą powoli zmieniającą człowieka który się jej poddaje, faktem wymagającym opowiedzenia się ostatecznie za dobrem lub za złem.

Ofiara Jezusa poprzez wydanie samego siebie na śmierć jako ofiarę, miała być wstrząsem moralnym, uwalniającym proces przemiany wewnętrznej człowieka, uwalniającym właśnie tę siłę tworzącą Królestwo Boże pośród nas, dającą pretekst do podążenia za dobrem lub za złem. Ewangelia jest więc wezwaniem, by uwolnić tę cechę w samym sobie dzięki uwierzeniu, że Jezus jest oczekiwanym Chrystusem, Synem Bożym i że to czego nauczał, jest tym – co usłyszał od Ojca z zadaniem przekazania tego ludziom; wszystkim ale każdemu z osobna. 

Dziś – nawet i poza sferą religijną – dostrzegamy, że ta siła wewnętrzna dobra drzemiąca w człowieku, jako jedyna może zmienić świat.