MOTTO:


PAWEŁ ANTONI BARANOWSKI - BLOGWitam Cię mój szanowny czytelniku i szanowna czytelniczko. Dziękuję Ci za zainteresowanie. Na wstępie jednak wyjaśnijmy to sobie: celem pisania mojego blogu jest - wyrazić to, co ja chcę przekazać i to wyłącznie w taki sposób - w jaki ja chcę to zrobić. To nadaje sens publikowaniu indywidualnych blogów. Mój blog jest dla odwiedzających jak biblioteka publiczna: czytać książki można, jeśli ktoś lubi i chce, ale pisać w tych książkach - nie należy. Nie jestem informatorem moich czytelników a mój blog nie jest czasopismem.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Szczodrość w przemijaniu…

Znalazłem się w dość dziwnym stanie, nastroju mającym swoje źródło w przeżyciach osobistych, ale i pewnie jakoś związanym z kończącym się rokiem 2013, kolejnym trudnym rokiem…

Z racji zainteresowań poruszam się w Internecie w obszarze informacji dość nietypowych, z pewnością nie codziennych. Sam jednak zdziwiłem się własną reakcją na materiał przedstawiający pracę snycerza (kopaniczara) Aleksandra Grabowieckiego (Alexander Grabovetskiy).



 Jest w tym coś, czego do końca sam nie rozumiem… Coś co powoduje, że oglądając ten film nie jestem w stanie powstrzymać ogromnego wzruszenia, łez napływających do oczu…

Kwiaty są symbolem, niejako synonimem czegoś niezmiernie delikatnego, pięknego, nietrwałego. To, że człowiek je docenia jako takie, hodując je celowo i stosując je do ozdabiania swojego otoczenia, świadczy o rozwinięciu tak zwanych potrzeb wyższych ponad poziom fizycznej „niezbędności”. Jednak widok kwiatów wyrzeźbionych misternie własnymi rękoma przez człowieka z drewnianego kloca – wzrusza jakimś niesamowitym ładunkiem emocji.

Może chodzi tu o kolosalną różnicę pomiędzy skutkiem a nakładem pracy?
Kwiaty są symbolem nietrwałości, ale wyrzeźbione w drewnie – wręcz ilustrują tę nietrwałość. Z drugiej jednak strony – prawdopodobnie zostały wyrzeźbione właśnie dla ich „utrwalenia”, zatrzymane w ten sposób w czasie. Zdumienie budzi tu niesamowity nakład pracy, wysiłku umysłu ludzkiego, jednocześnie precyzja działania mózgu sterującego ruchami setek mięśni, w tym samym czasie – interpretującego obraz jaki do niego dociera poprzez oczy i jest porównywany z obrazem wirtualnym istniejącym jedynie w wyobrażeniu, w świadomości, w wyobraźni.
Przyroda jest niesamowita w swoich wzorach, inwencji i fantazji kształtów i kolorów, większość wynalazków człowieka miała swoje źródło w obserwacji przyrody, rozwiązań i motywów tam spotykanych, napawających podziwem niezależnie od tego, czy widzimy w tym wynik procesów ewolucyjnych, przypadek czy dzieło świadomego tworzenia przez genialnego Stwórcę. Jednak – na co dzień najczęściej jej nie zauważamy, nie zwracamy na nią uwagi. „Jakie są kwiaty – każdy widzi”, można by powiedzieć, parafrazując znane zdanie z literatury, stanowiące właśnie przyganę pobieżnego opisu bez wyobraźni o przyszłości.

Być może dopiero oglądanie filigranowych płatków kwiatów, delikatnych koronkowych listeczków, cudownych kształtów i łuków – wykonanych ręką człowieka z materiału mu dostępnego – powoduje zwrócenie na to piękno prawdziwej uwagi?

Niepokoi i zachwyca mnie tu jakaś niesamowita szczodrość artysty w dysponowaniu swoim czasem, pracą, zdolnościami i możliwościami; daje on nam coś – co jest po prostu bezcenne (niemożliwe do wycenienia), jakby cząstkę siebie – a to bardzo wiele w porównaniu z doskonałym lecz ogromnie nietrwałym produktem. Jest tu zakodowany ten ubytek czasu, niemożliwego do odzyskania czy nadrobienia, czasu który przeminął nieodwołalnie, wyjątkowo w tym przypadku pozostawiając po sobie ślad…
Więc może to jest tu tak wzruszające; ślad nieodwołalnego przemijania?

Porównałbym to także do postawy matki opiekującej się swoją córeczką, bez cienia wyrachowania udzielającej jej swojego czasu, siły, życia, nie szczędzącej wszelkich wysiłków i nie liczącej „opłacalności” swojego poświęcenia, z taką właśnie cierpliwością i „szczodrością”…
Drewno ma własności higroskopijne, niejako „oddycha” co powoduje zmiany jego wymiarów i pomimo możliwości nadania mu do pewnego stopnia własności hydrofobowych poprzez procesy chemiczne, ma tendencje do korozji, pękania, niszczenia – szczególnie w normalnych warunkach, w jakich egzystuje człowiek. Być może twórcy wielkich posągów z marmuru czy bazaltu, budowli, piramid – mieli poczucie tworzenia czegoś w ich pojęciu „wiecznego” – co będzie „na zawsze”, przetrwa tysiące lat, lecz świadomość ta raczej nie dotyczy wyrobów z drewna, które może przetrwać z trudnością tysiąc lat w warunkach bardzo małej zmienności temperatury i wilgotności. Świadomość ta powoduje, że tak uderzający w powyższym przykładzie jest „gest” człowieka, jego wielkość – objawiająca się w obdarowaniu innych czymś, do czego nie stosuje się miary opłacalności, pięknem – naznaczonym cząstką życia twórcy. Człowiek – sam także jest niezmiernie „nietrwały”, dlatego w takich jego działaniach jest też zawarty jakiś niesamowity „kaprys” szczodrości…

A może wzruszenie wywołuje tu raczej to, że tacy twórcy ratują niejako istotę człowieczeństwa, narażonego na szwank przez tak wielu; człowieczeństwa ukrytego gdzieś pomiędzy skrajnościami; miłością i nienawiścią, pięknem i brzydotą, pokojem i agresją, godnością i podłością…