Ludzie, którzy pamiętają okoliczności powstania Platformy
Obywatelskiej i potrafią prześledzić jej drogę od pierwszych założeń
programowych do dziś – są skrajnie rozczarowani.
Mam tu na myśli tylko ludzi
myślących.
Czują się oszukani przede wszystkim brakiem działań za jakie Platforma
od początku otrzymywała kredyt zaufania; przede wszystkim koniecznych
zasadniczych reform państwa w kierunku jego unowocześnienia i zrzucenia
bagażu PRL-owskiej spuścizny, przede wszystkim – stanowcze „nie”
gigantycznym, niczym nie uzasadnionym przywilejom. Wierzyli, że PO jest
siłą która potrafi przeciwstawić się uwikłaniu, nie pozwalającemu
dotychczas reformować wolnej już przecież wówczas Polski.
Rozpowszechniony jest pogląd, że przyczyną braku zasadniczych reform
jest słabość władzy zmuszająca do koalicji i jej uzależnienie od
najmniejszego nawet wahnięcia wskaźników poparcia społecznego.
Słabość jest też słabością ludzi, brakiem charakteru, konformizmem, nie
tylko wynikiem samego uwikłania, choć uwikłanie jest nieuniknione. To
logiczne: dokonanie jakiejkolwiek zasadniczej zmiany wiąże się dziś z
naruszeniem przywilejów jakiejś grupy a więc i utratą jej poparcia jako
potencjalnych wyborców, dlatego władza ogranicza się do kosmetyki i
bezpiecznego manewrowania wśród pozostałych z przeszłości PRL-owskiej
archaicznych rozwiązań i przepisów.
Z drugiej strony – dokonanie jakiejś potrzebnej zmiany wzmacnia poparcie
tych, którzy zdają sobie sprawę z konieczności i nieuniknioności
reform. Poza tym obserwujemy znów zasadniczą rolę ideologii politycznej w
zachowaniach władzy; ideologii stawianej ponad wymaganiami pragmatyzmu i
odpowiedzialności społecznej.
Jednak już w czasie wyborów 2005 roku zdałem sobie sprawę, że poparcie
zamierzeń i deklaracji PO jest w rzeczywistości pozorne. Pozorne nie
dlatego – że udawane. Było ono rzeczywiste (choć jeszcze wówczas
okazało się niewystarczające). Problem w tym, że już wówczas wyraźnie
można było zaobserwować, że część wyborców zupełnie inaczej widzi rolę
PO niż sama PO; widzą w tej partii jak Grecy (Ahajowie) raczej „konia
trojańskiego” niż ideały czy plany reformatorskie. Rosła w siłę i
precyzowała swoje plany grupa „wyborców”, która w Platformie
Obywatelskiej – tak jak szturmujący żołnierze wewnątrz konia
trojańskiego – chcieli ominąć demokratyczne zapory i „dorwać się”
wreszcie do „biznesu” na potrzebną im skalę. Prywatnego biznesu na
prywatne konto i za wszelką cenę.
Platforma Obywatelska stała się w ten sposób platformą anty-obywatelską,
platformą szalejących z chciwości i pazerności złodziei i cwaniaków, w
dupie mających ideały, ludzi, społeczeństwo, świat a nawet cały
wszechświat...
Obawiam się, że to oni – stopniowo przejmując wpływy, pokierowali
rozwojem sytuacji, stopniowo wikłając „idealistów” w pułapkę
niemożności, zależności, opłacalności.
Dzisiejsze państwo – państwo Platformy Obywatelskiej po prostu
pozwala na ignorowanie lub łamanie prawa w sprawach podatkowych,
ubezpieczenia społecznego, zatrudnienia, jednoznacznie przechylając
szalę na korzyść przedsiębiorców, pracodawców. Uważam, że to państwo
przedsiębiorców, działające na rzecz przedsiębiorców – co jest
równoznaczne z zasadniczym wypaczeniem idei państwa. Ewidentnym dowodem
na to jest też „cicha zgoda” na istnienie i rozrost strefy nielegalnego,
nigdzie nie rejestrowanego zatrudnienia, działalności gospodarczej
utajnionej przed państwem a wiec uchylającej się od wszelkich obowiązków
ustanowionych prawem, jak obowiązek podatkowy, obowiązkowe
ubezpieczenie społeczne w ZUS itp. Wielkość tej strefy określa się już
na poziomie odpowiadającym 28 – 30% PKB.
Donald Tusk „dobija” dziś resztki wiary w możliwość powrotu PO do
własnych korzeni – nawołując do przeciwstawienia się demokracji,
nieuczestniczenia w społecznie ważnym referendum. Po prostu –
pragmatycznych argumentów już widocznie brak…
Praworządność (to znaczy – w tym wypadku jej brak) w omawianym tu
aspekcie ma podłoże świadomego działania z lekceważeniem prawa, ale w
zadziwiająco dużym stopniu także i niewiedzy, niezrozumienia, i to po
obu stronach – wyzyskiwanych „niewolników” i ich „panów” – co oczywiście
w żadnym stopniu go nie usprawiedliwia. Nie tylko władza jest uwikłana w
zależności do pewnego stopnia ubezwłasnowolniające, ograniczające
swobodę działania. Także i człowiek na każdym kroku podlega grze
okoliczności, które niejako osaczają go i powodują iż jego pozorny wybór
jest wyborem mniejszego być może, lecz jednak zła.
Deklaracje i gwarancje praw pięknie wyglądają i brzmią na akademiach
ku czci i na papierze, ale w życiu okazuje się, że żaden wybór nie jest w
rzeczywistości wolny, żadne rozwiązanie nie jest do końca dobre,
wszystko podlega zasadzie „coś – za coś”, zysk i strata idą obok siebie
jak para bliźniaków nie do odróżnienia…