MOTTO:


PAWEŁ ANTONI BARANOWSKI - BLOGWitam Cię mój szanowny czytelniku i szanowna czytelniczko. Dziękuję Ci za zainteresowanie. Na wstępie jednak wyjaśnijmy to sobie: celem pisania mojego blogu jest - wyrazić to, co ja chcę przekazać i to wyłącznie w taki sposób - w jaki ja chcę to zrobić. To nadaje sens publikowaniu indywidualnych blogów. Mój blog jest dla odwiedzających jak biblioteka publiczna: czytać książki można, jeśli ktoś lubi i chce, ale pisać w tych książkach - nie należy. Nie jestem informatorem moich czytelników a mój blog nie jest czasopismem.

niedziela, 12 maja 2013

Ciało i krew.


Zadziwiające jest, że Ewangelista Apostoł Jan nie wspomniał w swojej Dobrej Nowinie o chwili podczas Ostatniej Wieczerzy Paschalnej - którą współcześnie nazywa się „ustanowieniem Eucharystii”. Wspominają o tym zdarzeniu pozostali Ewangeliści, pomijając za to inne wydarzenia opisane przez Jana, jak choćby owo „umywanie nóg uczniom” o którym pisałem w poprzednim artykule pt. "Kto z was chce być wielkim - niech będzie sługą waszym".

Jest to tym bardziej dziwne, gdy weźmiemy pod uwagę, że Ewangelia Jana jest najbardziej ze wszystkich skoncentrowana na kwestiach wiary, nauki Jezusowej, Jego intencji, motywacji, relacji do Ojca a mniej - na opisach zdarzeń z codziennych wędrówek Pana i Nauczyciela. Niejako w usprawiedliwieniu Jan stwierdza, że było tych epizodów tak wiele, że gdyby zostały spisane nie pomieściłaby ich Ziemia. Twierdzenie jakby nieco „andersenowskie”. Jednak przytacza on wiele wydarzeń i wypowiedzi Jezusa. Można więc przypuszczać, że nie pominąłby zwłaszcza tego zdarzenia, gdyby miało to miejsce - bo był przecież naocznym świadkiem wszystkiego, nawet bardziej niż wielu innych uczniów, gdyż zawsze na honorowym miejscu, jako "uczeń którego Jezus szczególnie miłował", zawsze tuż przy Panu i Nauczycielu – Jezusie, „przytulony do jego piersi”. Nie pominąłby więc i tego wydarzenia, gdyby jego zdaniem miało to szczególnie istotne znaczenie, tak fundamentalnego dla Kościoła Rzymskiego.

Nie mamy prawa (ani ochoty) powątpiewać, że Jezus w trakcie Wieczerzy wypowiedział wspomniane słowa o chlebie i winie, skoro wspominają o nich trzy relacje spisane w różnym czasie przez uczniów lub pod ich dyktando. W takim razie, uznając je za fakt – należy zastanowić się jedynie nad rzeczywistym znaczeniem wspomnianego wydarzenia, bez uprzedzeń związanych z obecną praktyką powołaną i realizowaną "przez ludzi" na podstawie ich konkretnej interpretacji zdarzenia ewangelicznego, albo nawet i bez związku z nim, bez oparcia o treść Ewangelii.
Co więc możemy wyczytać o tym w Ewangelii. Właściwie w szczególności – jakie słowa Jezusa przekazują nam Ewangeliści, bo przecież to Jezus, jego słowa i czyny są tam najistotniejsze. Jest podstawą wszystkiego.

Ewangelie przedstawiają interesujące mnie tu wydarzenie w sposób bardzo oszczędny, krótki, zupełnie nie odpowiadający zasadniczemu znaczeniu jakie obecnie nadaje mu Kościół. Można oczywiście pytać: czy mamy oceniać Ewangelie na podstawie obecnej praktyki Kościoła, czy raczej odwrotnie: owe praktyki kościelne oceniać na podstawie Ewangelii. Skłaniam się ku temu drugiemu działaniu.
Czytamy więc dziś:

Ewangelia Łukasza (Łk 22,14 – 20):
… A gdy nastała godzina, zajął miejsce przy stole, a z Nim apostołowie. Wtedy powiedział do nich: Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami, zanim będę cierpiał; mówię wam bowiem, że na pewno nie będę jej spożywał, aż zostanie ona dopełniona w Królestwie Bożym. Następnie wziął kielich, podziękował i polecił: Weźcie go i rozdzielcie między sobą; mówię wam bowiem, że już odtąd na pewno nie wypiję z owocu winorośli, aż przyjdzie Królestwo Boże. Wziął też chleb, podziękował, złamał i dał im, mówiąc: To jest moje ciało, za was dawane; to czyńcie na moją pamiątkę. Podobnie kielich po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich, to Nowe Przymierze w mojej krwi za was przelewanej.

Ewangelia Mateusza (Mt 26,26 –30):
… A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb, pobłogosławił, złamał i rozdając uczniom powiedział: Bierzcie, jedzcie, to jest moje ciało. Następnie wziął kielich, podziękował i dał im, mówiąc: Pijcie z niego wszyscy; gdyż to jest moja Krew Przymierza, która wylewa się za wielu na odpuszczenie grzechów. Mówię wam zaś: Odtąd na pewno nie będę pił z tego owocu winorośli aż do tego dnia, gdy go będę pił z wami nowy w Królestwie mego Ojca. I po odśpiewaniu hymnu, wyszli ku Górze Oliwnej.

Ewangelia Marka (Mk 14,22 – 26):
A gdy oni jedli, wziął chleb, pobłogosławił, połamał i rozdał im, mówiąc: Bierzcie, to jest moje ciało. Potem wziął kielich, podziękował, dał im i pili z niego wszyscy. I powiedział im: To jest moja krew nowego przymierza, którą się za wielu wylewa. Zapewniam was, że na pewno nie będę już pił z owocu winorośli, aż do tego dnia, gdy go będę pił nowy w Królestwie Bożym. I po odśpiewaniu hymnu wyszli na Górę Oliwną.

Opisy te dotyczą tego samego wydarzenia mającego miejsce w trakcie „ostatniej” Wieczerzy Paschalnej; ostatniej spożywanej przez uczniów wraz z ich Nauczycielem.

Ewangelia Marka ma tu szczególniejsze znaczenie, dlatego zacytowałem ją na końcu: chodzi o jej powstanie. Datuje się ją najczęściej na 65 rok, czyli uważa się ją za najstarszą, najbardziej pierwotną (czyli w konsekwencji najbardziej wiarygodną). Oczywiście: nauka nie jest tu zgodna, są też inne, nawet skrajnie różne wyniki badań. Nie tylko jednak z powodu datowania uważa się ją za szczególnie wiarygodną; niektórzy nazywają ja „Ewangelią Piotra” – gdyż powstawała ona poprzez spisywanie wypowiedzi czy opowiadań Piotra o Jezusie i wydarzeniach z nim związanych – przez ucznia i tłumacza Piotra – Marka, na bieżąco, z zamiarem zachowania słów Piotra o Jezusie bez żadnego ich zniekształcenia. Dlatego nie ma ona charakteru „kroniki”, a raczej zapisu wypowiedzi Piotra uzależnionych od potrzeb, okoliczności doraźnych związanych z działalnością i (lub) podróżami.
Cóż więc tam czytamy.

Podczas Wieczerzy – Jezus wziął chleb, połamał na cząstki i rozdał uczniom, mówiąc: bierzcie, [jedzcie], to jest ciało moje [które za was będzie wydane]. Łukasz dodaje tu jeszcze w słowach Jezusa fragment: … to czyńcie na moją pamiątkę. Potem wziął kielich [z winem] i dał im, mówiąc: rozdzielcie to między siebie. [Pijcie z niego wszyscy] To jest moja krew Nowego Przymierza, którą się za wielu wylewa. I pili z niego wszyscy – jak napisał Mateusz. Łukasz wspomina też o drugim kielichu, zwanym wcześniej „kielichem błogosławieństwa”, ostatnim w Wieczerzy Paschalnej, po którym następowało odśpiewanie hymnu złożonego z psalmów hallel ; Jezus określił ten kielich – Nowym Przymierzem w jego krwi, przelewanej za nich (za uczniów). Mateusz odnosi to raczej do zawartości, pisząc o „krwi nowego przymierza” wylewanej „za wielu, na odpuszczenie grzechów”.

Prawdopodobnie nie jest możliwe odtworzenie szczegółowe całego przebiegu Paschy w tamtym czasie. Był on zapewne ściśle związany z tradycją biblijną w sensie ksiąg „starotestamentowych” (piszę to w nawiasie, gdyż jest to pojęcie nowożytne). Był związany z opisywanym w Biblii Przymierzem z Bogiem, ale tradycja żydowska nie była czymś jednolitym.
Jezus w czasie opisywanej w Ewangelii Uczty Paschalnej zmienił jak się wydaje dotychczasowy, tradycyjny jej przebieg. Stwierdził iż jako Chrystus, Syn Boży – ustanawia właśnie Nowe Przymierze z Bogiem, oparte na Jego ofierze, na oddaniu swojego ciała i krwi (czyli życia) na dobrowolną ofiarę za ludzi, za tych którzy uwierzą, że On, Jezus jest Chrystusem i przyjmą jego nauki, jego pouczenia.
Zdanie „To czyńcie na moją pamiątkę” dotyczące uroczystego dzielenia się chlebem a być może także winem, ma tu zasadnicze znaczenie, występuje ono jednak tylko w Ewangelii Łukasza, ale Łukasz był tłumaczem (sekretarzem) i lekarzem Pawła (Saula), który… nie był jednym z Dwunastu, nie był więc wówczas naocznym świadkiem tego i nigdy wręcz nie widział bezpośrednio, ani nie rozmawiał z Jezusem (jeśli nie uwzględniać jego wizji na drodze do Damaszku, oraz późniejszych – o której wiemy z jego subiektywnych relacji).

Słowo „pamiątka” ma tu też inne niż dziś znaczenie; chodzi tu raczej o symbol, święty znak, coś jak wiekowy obelisk – w takim sensie – jak Pascha (Pesach) jest PAMIĄTKĄ wyzwolenia z niewoli egipskiej, ale też jest najbardziej uroczystym i uświęconym momentem życia.
Potrawą był wówczas pieczony w całości ofiarowany baranek paschalny, gorzkie zioła i chleb przaśny (maca), co dla Żydów było biblijnym nakazem Boga. Jezus zmieniał zasadniczo tę tradycję, sam stając się ofiarą za grzechy ludzi, zastępując niejaki owego ofiarowanego baranka paschalnego. Dlatego nazywali go Barankiem Bożym prorocy, wspominający o nim ponad czterysta lat wcześniej. Mówił też tak o nim dwukrotnie Jan Chrzciciel, gdy go ujrzał idącego drogą: "Oto Baranek Boży".
Jezus chciał (miał zadanie) ustanowić więc nową tradycję, nie zastępującą a wypełniającą to co pisali prorocy, musiał więc znaleźć się w sposób naturalny i oczywisty w jej centrum. Nową tradycję – skupiającą się wokół jego ofiary. „Baranek Boży – gładzący grzech świata” – to kwintesencja tego, co można powiedzieć o Jezusie w czasie Ostatniej Wieczerzy (Uczty Paschalnej).
Skoro więc Jezus stawał się Barankiem Ofiarnym, w pewnym sensie przenośnym można było też mówić o „spożywaniu jego ciała”, tak jak oczywiste było dotychczas spożywanie [ciała] baranka paschalnego.
Jezus wyznał uczniom, że przyjdzie po raz drugi w "Dniu Ostatecznym", ale raz tylko został ukrzyżowany i raz umarł, podobnie jak tylko raz się narodził i raz powstał z martwych, raz też odszedł – powracając do Ojca a jednak obchodzi się stale rocznicę jego narodzenia czy zmartwychwstania, właśnie jako „pamiątkę” – symbol i święty boży znak.

Stale pamiętając o jego męce i śmierci tak jak o cudownych narodzinach i zmartwychwstaniu – jesteśmy w nim „zanurzeni”. Wyraźnie Jezus wyjaśniał uczniom podczas tej Paschy, że nie będzie już tutaj z nimi „fizycznie”, nie będzie pił wina, aż do swojego powtórnego przyjścia, dlatego - łamiąc i rozdając chleb – prosił, by myśleć o nim (o tym chlebie) – jak o jego ciele, które za chwilę stanie się ofiarą za nich. O to by przyjęli dobrowolną ofiarę jego życia tak jak ten chleb, każdy indywidualnie – cząstkę. Połamał i rozdawał uczniom chleb właśnie dlatego, że to On sam był "Barankiem" ofiarowanym za ich „odkupienie” od Syna Zatracenia, któremu się sprzedali. Stał się Barankiem Paschalnym, ale Jego ciała przecież jeść nie mogli, tak jak spożywali dawniej pieczonego baranka ofiarnego - według ich obyczaju "nakazanego przez Boga". Dlatego właśnie ten chleb stawał się symbolem Jego ciała. Tylko symbolem ale i „aż” symbolem. Zwracał uwagę uczniów, którzy byli jakby oszołomieni z powodu napięcia, emocji i własnej niemocy – że tu nie chodzi o coś tuzinkowego, że jego ofiara jest najwyższa z możliwych. „Nie ma większej miłości nad tę, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół”. Przyjmijcie moją ofiarę z mojego własnego ciała wydanego za was na umęczenie i ukrzyżowanie, tak jak przyjmujecie i spożywacie ten chleb, którego cząstki wam rozdałem i który spożyliście, powtarzajcie też to w przyszłości jako znak przyjęcia mojej ofiary i nowego przymierza z Bogiem zawartego poprzez moją śmierć.
Podał im tradycyjny kielich wina, nalegając by wszyscy go skosztowali, ale by pamiętali też przy tym o jego krwi, prawdziwej i rzeczywistej krwi, która za chwilę będzie niewinnie przelana, gdyż wiązała się będzie z jego umęczeniem i ukrzyżowaniem.
Jezus nigdy nie mówił, że w kielichu jest krew! Żaden Żyd przecież nie miał i nie mógł mieć nic wspólnego ze spożywaniem krwi, byłoby to dla niego skrajną obrzydliwością i absurdem, dlatego Jezus prosił, aby pijąc ten rytualny kielich paschalny – pamiętali o jego ofierze. Ofierze z jego prawdziwej krwi. Ofierze najwyższej z możliwych. By zrozumieli i uznali wagę tej jego ofiary. Aby osobiście w pełni przyjęli Jego ofiarę, kosztując nieco z kielicha który został im podany („… weźcie i rozdzielcie to między sobą…”).
Kielich ma tu też inne znaczenie: w Ewangelii jest symbolem współuczestniczenia, dzielenia losu. Jak w scenie rozmowy Jana, Jakuba i ich matki – z Jezusem, zapytał ich on: „czy możecie pić z kielicha, który ja mam pić?” To znaczy – czy możecie wraz ze mną współuczestniczyć w mojej ofierze, moim losie, moim cierpieniu, ukrzyżowaniu i powrocie do domu Ojca? Także kiedy Piotr stanął w jego obronie z mieczem w ręku w Ogrodzie Oliwnym za potokiem Cedron, gdy miał być pojmany – Jezus nakazał mu schować miecz i pytał: Czy nie mam pić kielicha jaki dał mi Ojciec? Oznacza to: czy nie mam się podporządkować swojej misji danej mi przez Ojca, czy mam odrzucić swój los, nie wykonać zadania jakie dał mi Ojciec?
Danie więc rytualnego kielicha uczniom by pili z niego, było jakby podzieleniem się misją w takim stopniu w jakim to było możliwe, zaproszeniem ich do przyjęcia ofiary i współuczestniczenia w niej poprzez wypełnianie nakazów Nauczyciela, tak jak ich Nauczyciel wypełniał nakazy Ojca. Nakazy nawet tak trudne.
Jezus dając więc uczniom tradycyjny paschalny kielich wina, zmienił jego znaczenie rytualne, stanowiąc go jedynym wówczas dla uczniów dostępnym rodzajem współuczestniczenia w Jego ofierze, po prostu; uczestniczenia poprzez przyjęcie jej i trwanie w świadomości o niej. Jedynym, gdyż mówił: odchodzę, a gdzie ja idę, wy pójść nie zdołacie. Nikt nie idzie do Ojca, jak tylko ten kto od Ojca wyszedł.

Trzeba przyznać, że w pełni świadome przyjęcie ofiary Jezusa jest bardzo trudne.

Niezmiernie trudne musiało to być i dla jego uczniów, Żydów wychowanych w niezwykle silnej i wyrazistej tradycji wielu minionych wcześniej wieków. Przyjęcie ofiary Jezusa jest trudne, gdyż wiąże się z przyjęciem na siebie odpowiedzialności. Odpowiedzialności za siebie, nie za jego śmierć. I właśnie wypicie łyku wina z kielicha paschalnego, z emocjonalnym i duchowym pamiętaniem o ofierze krwi Jezusa, krwi wylanej za unieważnienie ich grzechu – jest rodzajem duchowego, nieustannego współuczestnictwa w tej ofierze, „trwania w Jezusie” tak jak On trwa w Ojcu. Spożycie kawałka chleba (macy, hostii) z myślą o ciele Pana i Nauczyciela, które oddał on dobrowolnie na ofiarę, przyjmując mękę i okrutną śmierć za odkupienie win tych którzy w niego uwierzyli i przyjęli Go – jest rodzajem duchowego współuczestnictwa w tej ofierze a przede wszystkim – „przyznaniem się” do Jezusa, osobistym przyjęciem Jego i tej jego ofiary, przyjęciem które zobowiązuje. Automatycznie wywołuje ono myśl o własnym postępowaniu, o własnym życiu, błędach i odpowiedzialności za nie

Uważam, że to właśnie oznaczają słowa Pana: ”To czyńcie na pamiątkę moją”.

Któż więc wymyślił, że w czasie obrządku łamania chleba paschalnego i spożywania go, (a obecnie hostii) – staje się on rzeczywistym ciałem Jezusa, które jest przez człowieka spożywane? (transsubstancja), albo też - pozostając chlebem, zawiera w sobie także i prawdziwe ciało Jezusa (konsubstancja).?
Któż wymyślił, że wino w kielichu paschalnym podczas jego picia (spożywania) staje się rzeczywistą krwią Jezusa ukrzyżowanego, albo zachowując wygląd i smak wina – zawiera w sobie także prawdziwą krew?
Kto – ale przede wszystkim – po co!

Wydaje się to po prostu absurdalne.
Absurdalne zdaje się to, że oczywiste słowa Jezusa wywoływały od wieków tak dużo sporów, teorii,  przeróżnych zakręconych i pokrętnych interpretacji, poczynając od pism opata Paschazjusza Redberta - podrzuconego jako niemowlę na wychowanie zakonnicom z klasztoru w Soissons, twórcy teorii "transsubstancji" podanej w napisanej przez niego w 833 roku rozprawie "O Ciele i Krwi Pańskiej".