MOTTO:


PAWEŁ ANTONI BARANOWSKI - BLOGWitam Cię mój szanowny czytelniku i szanowna czytelniczko. Dziękuję Ci za zainteresowanie. Na wstępie jednak wyjaśnijmy to sobie: celem pisania mojego blogu jest - wyrazić to, co ja chcę przekazać i to wyłącznie w taki sposób - w jaki ja chcę to zrobić. To nadaje sens publikowaniu indywidualnych blogów. Mój blog jest dla odwiedzających jak biblioteka publiczna: czytać książki można, jeśli ktoś lubi i chce, ale pisać w tych książkach - nie należy. Nie jestem informatorem moich czytelników a mój blog nie jest czasopismem.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Czy chcieliście takiej Polski…?

Mam odczucie obserwowania jakiejś totalnej paranoi rządowej, gdy zaglądam na autoryzowane strony internetowe omawiające działania władzy. Mało tego; w przypadku wpisów w blogu na stronie kancelarii Premiera dokonanych przez ministra pracy – nie tylko obserwowania a wręcz – uczestniczenia w tejże paranoi, po stronie jej ofiar, gdyż problemy te bezpośrednio mnie dotyczą.
Widać tam wielkie zainteresowanie i wielką troskę o los bezrobotnych, los zagrożonych utratą źródła środków do życia jakim jest praca najemna oraz tych co już znaleźli się na równi pochyłej wiodącej do śmierci na śmietniku i staczają się powoli pozbawieni jakiejkolwiek szansy na ratunek w państwie Platformy Obywatelskiej. Ale Rząd dwoi się i troi a nawet czasem jakby czworzy – by pomóc „tym biednym ludziom”

Przede wszystkim jednak zapytać należy, kto ich takimi uczynił!

Kto zadecydował, że przedsiębiorcy wbrew obowiązującemu prawu mogą odmawiać zatrudnienia setek tysięcy ludzi w wieku produkcyjnym, ze względu na ich wiek i przypisywane mu jakimś idiotycznym pretekstem – negatywne cechy.
Kto wyraził cichą aprobatę na masowe wykorzystywanie pracy ludzkiej poza prawem pracy, poza prawem w ogóle – ze szkodą dla skarbu państwa, dla ZUS, Funduszu Pracy i innych instytucji. W imię jakiegoś ideologicznego „róbta co chceta”, ale najlepiej – bogaćta się, póki na to czas…
Jest aż nadto zakłamania i podłości w tym, że na propagandowych stronach premiera – wszyscy nagle chcą pomagać bezrobotnym, szukają skutecznego lekarstwa na zwolnienia pracowników, szukają sposobu na pomoc bezdomnym oraz na zmniejszenie bezrobocia. Tymczasem mają przecież pełną świadomość, że niczego tak na prawdę zrobić się nie da, bez zanegowania podstawowych założeń ideologicznych władzy, czyli „generalnej linii” Platformy Obywatelskiej.

Nie wiem, jak to możliwe i kto do tego dopuścił, że na stronie Kancelarii Premiera ministrowie starają się podważyć w ten sposób zasadnicze wyniki pracy Rządu z co najmniej kilku minionych lat. Władza przecież tak się starała o to, by bezrobocia w żadnym przypadku nie zmniejszyć (a tylko sprawiać propagandowe pozory starań o zmniejszenie go) – no bo przecież walka z bezrobociem to niezły biznes dla wielu „przedsiębiorców” . Bezrobocie niezwalczane – to też „żyła złota” – pozwalająca utrzymać karnie tak wielu ludzi, pracujących rączo na zysk swojego pracodawcy, z lękiem, aby tylko „nie stracić pracy”; żeby krzywo nie spojrzał, nie wyrzucił…
Walczyć z bezrobociem trzeba, ale zwalczyć go przecież nie wolno… Teraz, pod pozorem pomocy w zapobieganiu zwolnieniom, ministerstwo „pomoże” ludziom w stawianiu się do pracy o każdej wymyślonej przez pracodawcę godzinie, np. codziennie innej; raz z rana, innym razem z wieczora – tak jak aktualnie pasuje pracodawcy… I to oczywiście dla dobra pracowników. Dla ich ochrony przed „stratą pracy”, z chęci pomożenia im…
Doprawdy: od fałszu i zakłamania, ludzkiej i politycznej nieuczciwości władzy aż tu w oczy szczypie…

Co więcej: wprowadzenie powszechnego rocznego okresu rozliczeniowego czasu pracy (dziś używanego i dopuszczalnego sporadycznie, np. w teatrach) spowoduje likwidację nadgodzin, gdyż będzie można pracownika zatrudniać przez pół roku w wymiarze nawet 12 godzin dziennie, na dodatek – jak już wcześniej wspomniałem, w ruchomym czasie pracy a więc rozpoczynając pracę w różne dni od różnych godzin, na doraźne „potrzeby” właściciela.
Ciśnie się każdemu prócz ministrowi na usta pytanie: jak w takiej sytuacji zorganizować dom, życie rodzinne, opiekę nad małym dzieckiem i wychowanie starszego. Jak w takich warunkach realizować swoje zamiłowania czy zainteresowania, bo przecież praca to tylko część życia; jest dla człowieka a nie człowiek dla pracy. Co z narastającym problemem demograficznym i jak w takich warunkach skłonić kogokolwiek do rodzenia i wychowywania dzieci…
Ktoś powie – że owszem, ale przez następne pół roku ten pracodawca musiałby zmniejszyć wymiar czasu pracy wspomnianego pracownika do czterech godzin na dobę pracowniczą – by uzyskać roczną średnią 8 godzin na dobę i 40 godzin tygodniowo w tym rocznym okresie rozliczeniowym. Jedni być może zrobią to, co rodzi tylko następne pytanie – jak przy wprowadzonej wówczas powszechnie stawce godzinowej i ogromnym niedoborze miejsc pracy – zarobić na życie. Przecież tu aż się prosi o drastyczną patologię dotyczącą pracy, już dziś nie dającą się opanować, cóż dopiero – w takich warunkach.
Większość jednak, takiego pracownika – po przepracowaniu przez niego połowy roku – po prostu zwolni, korzystając z ustawowego prawa do zwolnienia go, albo pod jakimkolwiek pretekstem, i zatrudniając na to miejsce – innego (znów na 12 godzin w dobie pracowniczej).
Gdyby były jakieś problemy ze znalezieniem chętnych na takie warunki pracy – to się już coraz częściej wspomina w mediach rządowych o konieczności sprowadzenia do Polski 5 milionów biednych Białorusinów i Ukraińców… do pracy… Biznes potrzebuje taniej i posłusznej, bezwolnej siły roboczej, rączo pracującej i cieszącej się z tego, że w ogóle „dają żyć”…

Bezdomność, przynajmniej w początkowej fazie jest najczęściej wynikiem „staczania się” człowieka pozbawionego możliwości systematycznego zdobywania środków niezbędnych do życia, w tym i niezbędnych do opłacenia jakiegokolwiek „dachu nad głową”. Dziś już nie da się – jak w czasach PRL – latami mieszkać „za darmo” – nie płacąc nawet za energię, gaz czy wodę. Jednocześnie biznes deweloperski bardzo pilnuje swojej zdobyczy wspomaganej przez władzę; aby gdzieś mieszkać – trzeba mieszkanie kupić.
Kupić oczywiście od nich, od deweloperów, po cenie przez nich podyktowanej, nie mającej nic wspólnego z kosztami wystarczającymi do wybudowania tych mieszkań, cenie stanowiącej najprawdopodobniej przedmiot jakiejś „cichej zmowy”. W ostateczności – wynająć, płacąc za wynajem tyle samo, co za obsługę kredytu mieszkaniowego przeznaczonego na zakup. Innych możliwości praktycznie nie ma; w dużych miastach widzi się dosłownie setki pustych mieszkań komunalnych, pustych i zamkniętych, nie użytkowanych zgodnie z ich przeznaczeniem… Nieliczne tylko gminy odważają się jeszcze na budowę gminnych mieszkań na wynajem dla obywateli – niezamożnych, ale zdolnych do samodzielnego pokrywania kosztów bytowych z uzyskiwanych dochodów. Standardem jednak dziś jest: albo kupisz (zapożyczysz siebie i swoją rodzinę do końca życia a nawet i dłużej), albo zdechniesz jako bezdomny na śmietniku!
I właśnie rząd postanowił takim co nie kupili – pomóc. … Pomóc kupić, czy pomóc zdechnąć – pytam!?

Ja nie chciałem takiej Polski i nadal nie chcę.
Takiej jaka była w czasach PRL także nie chciałem, dlatego bez wahania przystąpiłem do Solidarności i robiłem wszystko by PRL przestał istnieć, by wreszcie było lepiej. By było normalnie… I wtedy wydawało się, że każda z opcji politycznych tego chce. Wydawało się…

Więc cóż dziś mogę powiedzieć dziecku…; wybacz mi moja milutka, że ten kraj jest taki, jaki jest. Wybacz mi, że świat jest taki, jak go widzisz. Kiedy byłem w twoim wieku, wierzyłem, że można zmienić świat, że ludzie są z natury dobrzy i chcą jak najlepiej, robiłem to co mogłem by świat i ten kraj był lepszy, ale efekt…..
Jako „następne pokolenie” – masz prawo mieć do mnie pretensję o to, że świat, że ten kraj – jest taki jakim go zobaczyłaś po raz pierwszy swoimi brązowymi, bystrymi oczkami.

Tak i ja krytycznie patrzyłem na swoich rodziców…
Pamiętaj jednak, że znajdziesz się kiedyś „na moim miejscu”, i stanie się to szybciej niż ci się dziś wydaje, bo czas upływa dużo szybciej niż się spodziewamy, niż jesteśmy w stanie to dostrzec.
Pomyśl – co sama kiedyś powiesz o tym swojemu dziecku…