Mam odczucie obserwowania jakiejś totalnej paranoi rządowej, gdy zaglądam
na autoryzowane strony internetowe omawiające działania władzy. Mało
tego; w przypadku wpisów w blogu na stronie kancelarii Premiera
dokonanych przez ministra pracy – nie tylko obserwowania a wręcz –
uczestniczenia w tejże paranoi, po stronie jej ofiar, gdyż problemy te
bezpośrednio mnie dotyczą.
Widać tam wielkie zainteresowanie i wielką troskę o los bezrobotnych,
los zagrożonych utratą źródła środków do życia jakim jest praca najemna
oraz tych co już znaleźli się na równi pochyłej wiodącej do śmierci na
śmietniku i staczają się powoli pozbawieni jakiejkolwiek szansy na
ratunek w państwie Platformy Obywatelskiej. Ale Rząd dwoi się i troi a
nawet czasem jakby czworzy – by pomóc „tym biednym ludziom”
…
Przede wszystkim jednak zapytać należy, kto ich takimi uczynił!
Kto zadecydował, że przedsiębiorcy wbrew obowiązującemu prawu mogą
odmawiać zatrudnienia setek tysięcy ludzi w wieku produkcyjnym, ze
względu na ich wiek i przypisywane mu jakimś idiotycznym pretekstem –
negatywne cechy.
Kto wyraził cichą aprobatę na masowe wykorzystywanie pracy ludzkiej poza
prawem pracy, poza prawem w ogóle – ze szkodą dla skarbu państwa, dla
ZUS, Funduszu Pracy i innych instytucji. W imię jakiegoś ideologicznego
„róbta co chceta”, ale najlepiej – bogaćta się, póki na to czas…
Jest aż nadto zakłamania i podłości w tym, że na propagandowych stronach premiera – wszyscy nagle chcą pomagać bezrobotnym,
szukają skutecznego lekarstwa na zwolnienia pracowników, szukają
sposobu na pomoc bezdomnym oraz na zmniejszenie bezrobocia. Tymczasem
mają przecież pełną świadomość, że niczego tak na prawdę zrobić się nie
da, bez zanegowania podstawowych założeń ideologicznych władzy, czyli
„generalnej linii” Platformy Obywatelskiej.
Nie wiem, jak to możliwe i kto do tego dopuścił, że na stronie
Kancelarii Premiera ministrowie starają się podważyć w ten sposób
zasadnicze wyniki pracy Rządu z co najmniej kilku minionych lat. Władza
przecież tak się starała o to, by bezrobocia w żadnym przypadku nie
zmniejszyć (a tylko sprawiać propagandowe pozory starań o zmniejszenie
go) – no bo przecież walka z bezrobociem to niezły biznes dla wielu
„przedsiębiorców” . Bezrobocie niezwalczane – to też „żyła złota” –
pozwalająca utrzymać karnie tak wielu ludzi, pracujących rączo na zysk
swojego pracodawcy, z lękiem, aby tylko „nie stracić pracy”; żeby krzywo
nie spojrzał, nie wyrzucił…
Walczyć z bezrobociem trzeba, ale zwalczyć go przecież nie wolno… Teraz,
pod pozorem pomocy w zapobieganiu zwolnieniom, ministerstwo „pomoże”
ludziom w stawianiu się do pracy o każdej wymyślonej przez pracodawcę
godzinie, np. codziennie innej; raz z rana, innym razem z wieczora – tak
jak aktualnie pasuje pracodawcy… I to oczywiście dla dobra pracowników.
Dla ich ochrony przed „stratą pracy”, z chęci pomożenia im…
Doprawdy: od fałszu i zakłamania, ludzkiej i politycznej nieuczciwości władzy aż tu w oczy szczypie…
Co więcej: wprowadzenie powszechnego rocznego okresu rozliczeniowego
czasu pracy (dziś używanego i dopuszczalnego sporadycznie, np. w
teatrach) spowoduje likwidację nadgodzin, gdyż będzie można pracownika
zatrudniać przez pół roku w wymiarze nawet 12 godzin dziennie, na
dodatek – jak już wcześniej wspomniałem, w ruchomym czasie pracy a więc
rozpoczynając pracę w różne dni od różnych godzin, na doraźne „potrzeby”
właściciela.
Ciśnie się każdemu prócz ministrowi na usta pytanie: jak w takiej
sytuacji zorganizować dom, życie rodzinne, opiekę nad małym dzieckiem i
wychowanie starszego. Jak w takich warunkach realizować swoje
zamiłowania czy zainteresowania, bo przecież praca to tylko część życia;
jest dla człowieka a nie człowiek dla pracy. Co z narastającym
problemem demograficznym i jak w takich warunkach skłonić kogokolwiek do
rodzenia i wychowywania dzieci…
Ktoś powie – że owszem, ale przez następne pół roku ten pracodawca
musiałby zmniejszyć wymiar czasu pracy wspomnianego pracownika do
czterech godzin na dobę pracowniczą – by uzyskać roczną średnią 8 godzin
na dobę i 40 godzin tygodniowo w tym rocznym okresie rozliczeniowym.
Jedni być może zrobią to, co rodzi tylko następne pytanie – jak przy
wprowadzonej wówczas powszechnie stawce godzinowej i ogromnym niedoborze
miejsc pracy – zarobić na życie. Przecież tu aż się prosi o drastyczną
patologię dotyczącą pracy, już dziś nie dającą się opanować, cóż dopiero
– w takich warunkach.
Większość jednak, takiego pracownika – po przepracowaniu przez niego
połowy roku – po prostu zwolni, korzystając z ustawowego prawa do
zwolnienia go, albo pod jakimkolwiek pretekstem, i zatrudniając na to
miejsce – innego (znów na 12 godzin w dobie pracowniczej).
Gdyby były jakieś problemy ze znalezieniem chętnych na takie warunki
pracy – to się już coraz częściej wspomina w mediach rządowych o
konieczności sprowadzenia do Polski 5 milionów biednych Białorusinów i
Ukraińców… do pracy… Biznes potrzebuje taniej i posłusznej, bezwolnej
siły roboczej, rączo pracującej i cieszącej się z tego, że w ogóle „dają
żyć”…
Bezdomność, przynajmniej w początkowej fazie jest najczęściej wynikiem
„staczania się” człowieka pozbawionego możliwości systematycznego
zdobywania środków niezbędnych do życia, w tym i niezbędnych do
opłacenia jakiegokolwiek „dachu nad głową”. Dziś już nie da się – jak w
czasach PRL – latami mieszkać „za darmo” – nie płacąc nawet za energię,
gaz czy wodę. Jednocześnie biznes deweloperski bardzo pilnuje swojej
zdobyczy wspomaganej przez władzę; aby gdzieś mieszkać – trzeba
mieszkanie kupić.
Kupić oczywiście od nich, od deweloperów, po cenie przez nich
podyktowanej, nie mającej nic wspólnego z kosztami wystarczającymi do
wybudowania tych mieszkań, cenie stanowiącej najprawdopodobniej
przedmiot jakiejś „cichej zmowy”. W ostateczności – wynająć, płacąc za
wynajem tyle samo, co za obsługę kredytu mieszkaniowego przeznaczonego
na zakup. Innych możliwości praktycznie nie ma; w dużych miastach widzi
się dosłownie setki pustych mieszkań komunalnych, pustych i zamkniętych,
nie użytkowanych zgodnie z ich przeznaczeniem… Nieliczne tylko gminy
odważają się jeszcze na budowę gminnych mieszkań na wynajem dla
obywateli – niezamożnych, ale zdolnych do samodzielnego pokrywania
kosztów bytowych z uzyskiwanych dochodów. Standardem jednak dziś jest:
albo kupisz (zapożyczysz siebie i swoją rodzinę do końca życia a nawet i
dłużej), albo zdechniesz jako bezdomny na śmietniku!
I właśnie rząd
postanowił takim co nie kupili – pomóc. … Pomóc kupić, czy pomóc
zdechnąć – pytam!?
Ja nie chciałem takiej Polski i nadal nie chcę.
Takiej jaka była w
czasach PRL także nie chciałem, dlatego bez wahania przystąpiłem do
Solidarności i robiłem wszystko by PRL przestał istnieć, by wreszcie
było lepiej. By było normalnie… I wtedy wydawało się, że każda z opcji
politycznych tego chce. Wydawało się…
Więc cóż dziś mogę powiedzieć dziecku…; wybacz mi moja milutka, że
ten kraj jest taki, jaki jest. Wybacz mi, że świat jest taki, jak go
widzisz. Kiedy byłem w twoim wieku, wierzyłem, że można zmienić świat,
że ludzie są z natury dobrzy i chcą jak najlepiej, robiłem to co mogłem
by świat i ten kraj był lepszy, ale efekt…..
Jako „następne pokolenie” – masz prawo mieć do mnie pretensję o to, że
świat, że ten kraj – jest taki jakim go zobaczyłaś po raz pierwszy
swoimi brązowymi, bystrymi oczkami.
Tak i ja krytycznie patrzyłem na
swoich rodziców…
Pamiętaj jednak, że znajdziesz się kiedyś „na moim miejscu”, i stanie
się to szybciej niż ci się dziś wydaje, bo czas upływa dużo szybciej
niż się spodziewamy, niż jesteśmy w stanie to dostrzec.
Pomyśl – co sama kiedyś powiesz o tym swojemu dziecku…